9

3.1K 123 70
                                    

Harry siedział z przyjaciółmi w pokoju wspólnym. Ron i Hermiona spoglądali na niego w ciszy, od pamiętnej nocy duchów Harry zachowywał się dość nieswojo. Był zamknięty w sobie i nie chciał powiedzieć co się stało. Ron wiedział tylko tyle, że Malfoy go wkurwił i na tym rozmowa się skończyła.
-Harry to prawda, że Tom zaprasza cię do siebie na święta? –Spytała Hermiona mając nadzieję, że to nieco rozładuje napięcie. –Myślisz, że moglibyśmy cię tam odwiedzić w następny dzień?
-...
-A kto tam jeszcze będzie? –Kontynuowała.
-Hermiono, nie mam pojęcia kto jeszcze będzie u Toma, a co do waszych odwiedzin to porozmawiam z nim o tym jak tam pojadę. Dobrze? –Wsunął na półkę książkę, która leżała jeszcze chwile  temu na jego kolanach symulując jakoby ten ją czytał. Tak naprawdę Potter rozmyślał nad tym jak potraktował Dracona i jak traktuje ludzi dookoła siebie w tym Rona i Hermionę. Westchnął i usadowił się wygodniej na fotelu. Może czasem naprawdę przesadza? Ale w sumie to Malfoy też zawinił. Najpierw się do niego dobierał a potem przelizał się z Parkinson.
-Gadałeś o tym z Syriuszem? –Spytał Ron.
-Tom miał mu wysłać list. Możliwe, że Syriusz już go dostał. –Chłopak  uśmiechnął się na myśl jaką minę miał Łapa czytając korespondencję od Czarnego Pana w które ten zaprasza ich wszystkich na Święta. Remus musiał mu to pewnie przeliterować. –Pójdę do niego. Im szybciej z nim o tym wyjeździe pogadam tym lepiej. –I wystrzelił z pokoju jak z procy mknąc w kierunku gabinetu swojego ojca chrzestnego. Po drodze przypadkiem wpadł na kilka osób ale to przez pośpiech i cichą nadzieję, że jak szybko przebiegnie ten dystans to szansa na spotkanie Dracona będzie naprawdę nikła. Otworzył z hukiem drzwi i o mały włos a zabiłby się o Remusa.
-Harry?! Mój drogi na przyszłość jeśli będziesz chciał nas odwiedzić, to proszę cię nie rób tego tak gwałtownie bo jeszcze kogoś niepotrzebnie uszkodzisz. –Odparł z Rozbawieniem. –Szukasz Syriusza? Jest w sypialni od nocy duchów zachowuję się nieco dziwnie. –Poprowadził chłopca po schodach do ich wspólnej sypialni.
-Jest chory? Źle się czuje?
Remus zastanowił się chwilkę. –Raczej jest po prostu rozmarzony. Dawno go nie widziałem w takim stanie ostatnio.. hmm ostatnio był taki w szkole na szóstym roku nauki.
-A co takiego dobrego się wtedy wydarzyło? –Spytał zaintrygowany Harry. Zatrzymali się na chwilkę przed drzwiami.
-Zakochał się. W przyjacielu ukochanego twojego ojca. –Z uśmiechem patrzył na minę Harry'ego który teraz wyglądał naprawdę zabawnie. –No tak Harry. Twój ojciec miał dość burzliwy romans z Lucjuszem Malfoyem nim zaczął spotykać się z Lili.
Harry'ego zatkało. Nie wiedział jak ma się zachować na te wszystkie informacje a miał wrażenie, że to nie koniec.
-Syriusz miał wtedy słabość do Severusa.
-Co? Do nietoperza?
-Tak. –Zaśmiał się Remus. – Byli bardzo w sobie zakochani ale nigdy w sumie nie wyznali sobie tych uczuć.
-Przecież oni się nie znoszą. No i jakoś nie widzę by pałali do siebie sympatią skoro na każdym kroku obrzucają się mięsem.
-No bo rozstali się przed skończeniem szkoły. Byli ze sobą kilka miesięcy a potem z mojego powodu zerwali.
-Z twojego powodu?
-Snape z niewiadomych powodów pojawił się w wrzeszczącej chacie podczas pełni. Jakoś nie mógł przyjąć do wiadomości, że w szkole jest wilkołak i grupka animagów. – Remus zmierzwił włosy Harryego. –Ale to może kiedyś ci dokładniej opowiemy, teraz chodźmy do tego szczeniaka. –Otworzył drzwi o weszli do środka. Sypialnia nie było duża, w sumie wielkościowo była w sam raz. Przy ścianach stały dwa łóżka, biurka i szafki na których stały różne tomy książek i jakieś dziwne gadżety czarodziejskiego pochodzenia. Niektóre urządzenia przypominały te które posiadał Szalonooki na czwartym roku. Jedno z lóżek było zajęte przez Syriusza.
-He Łapo. –Powiedział Harry i podszedł do ojca chrzestnego. –Dostałeś list od Toma?
Black dopiero po chwili zrozumiał, że nie jest już sam w sypialni. – Och Harry. Co mówiłeś?
-Pytałem, czy przeczytałeś może list od Riddle'a.
Syriusz podniósł się z łóżka i sięgnął po list który leżał na szafce nocnej. – Tak przeczytałem. I sam nie wiem co mam o nim myśleć. Na pewno samego cię tam nie puszczę a dobrze wiesz, że chce spędzić  z tobą nasze pierwsze wspólne święta. Decyzję pozostawiam Tobie. –Spojrzał uważnie na swojego syna chrzestnego.
-W sumie to ja chyba nie widzę niczego złego by spędzić u Toma te święta. Pojedzie z nami Remus, no a skoro teraz gramy w jednej drużynie z Tomem to można to wykorzystać prawda? Dopytamy się go o różne rzeczy.
-Oj przyznaj się Harry, że po prostu chcesz mieć więcej prezentów. –Zasmiał się Remus.
-Hahaha przez chwilę miałem to na uwadze, ale dla mnie największym prezentem będzie spędzenie z wami dwoma tych świąt. W końcu jesteście przyjaciółmi mojego ojca i na pewno tego by chciał. –Odparł z uśmiechem. Remus uśmiechnął się czując wzruszenie na dźwięk tych słów, chłopak mimo, że sporo wycierpiał był naprawdę niesamowity i radosny.
-Czyli przystajemy na zaproszenie Toma? –Spytał Syriusz chcąc upewnić się czy jego „syn" oraz przyjaciel na pewno tego chcą.
-Ja Syriuszu nie widzę niczego naprzeciw. –Odparł Remus. –Harry czy to prawda, że Voldemort już nie wygląda tak jak nam go opisywałeś? –Remus miał różne wyobrażenia o Tomie ale tylko z tego co opowiadał Harry i plotek jakie usłyszał od ludzi w barach.
-Wrócił do ludzkiej postaci i nie wygląda już jak krzyżówka węża i małpoluda. –Roześmiał się i podziękował w duchu Merlinowi, że Riddle nie usłyszał tego porównania. Pewnie oberwałby za to jakąś naprawdę wstrętną klątwą. –Oprócz nas będzie tam podobno kilka osób.
-Śmierciożerców? –dopytał się Syriusz.
-Możliwe. W końcu to Tom Marvolo Riddle. Ale spokojnie Syriuszu obiecał, że będziemy tam bezpieczni. –Uśmiechnął się do Ojca chrzestnego i poklepał jeszcze Lupina po ramieniu po czym opuścił pokój.
Harry zamierzał przed obiadem pójść do profesor McGonagall i o coś ją spytać. Tak jak przypuszczał kobieta miała dyżur na piątym piętrze więc spotkanie jej było na szczęście bezproblemowe.
-Pani profesor! –Podszedł do niej nie wiedząc jak kobieta zareaguje na pytanie. – Mam pewna sprawę.
-Tak Potter? Jaka to sprawa? –Spojrzała na niego znad okularów połówek unosząc do góry jedną brew. Ta kobieta ma rentgena w oczach? Normalnie bazyliszek przy niej jest jak pies Majcher ulubieniec ciotki  Marge.
-Pani profesor czy zdarzały się przypadki, że uczeń został przydzielony do złego domu? –Pytanie całkiem zbiło kobietę z tropu, przez chwilę nie wiedziała jak ma odpowiedzieć na słowa chłopaka.
-Cóż mój drogi chłopcze.. to jest niemożliwe. Tiara przydziału nieomylnie przydziela uczniów do odpowiedniego domu i jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z żadną pomyłką. To byłby skandal gdyby taka sytuacja się przytrafiła. Czemy pytasz o coś takiego?
-Po prostu Tiara przydzielając mnie miała wątpliwości gdzie powinienem trafić.
-Wątpliwości? –Jej czoło się nieco zmarszczyło i teraz wyglądała naprawdę jak jakiś nietoperz w kapeluszu, że też Harry dopiero teraz to zauważył.
-Zastanawiała się między Slytherinem a Gryffindorem, ale to przecież niemożliwe by tak stary artefakt mógłby się pomylić, prawda? –Gdzieś w duchu pogratulował sam sobie, że zaintrygował McGonagall, teraz kobieta ma.. ciężki orzech do zgryzienia. Kto wie, może nakłoni ją to do wypytania Dumbledore'a o ów ewentualność? –Ale to może moje głupie domysły, dziękuję pani profesor i przepraszam za kłopot.

Incancerous || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz