23

1.2K 38 8
                                    

Aportowali się prosto do jakiegoś obszernego pomieszczenia, w którym Harry dopiero po chwili rozpoznał salon w Riddle Manor. Brunet nadal podtrzymywał praktycznie wiszącego na nim Dracona, ten miał nieobecną minę, ale prócz tego nie dało się wyczytać z jego twarzy emocji. Był chyba w szoku. Z resztą podobnie jak Harry.
Bella pchnęła obu chłopców na kanapę, która stała za nimi i przyjrzała się Harry'emu i jej siostrzeńcowi. Po chwili wybiegła z pomieszczenia, by następnie wrócić z kilkoma eliksirami, które zaczęła wręczać chłopcom.

-Draco.. –powiedziała przeczesując jego włosy.
Blondyn nie odezwał się. Trzymał w dłoni eliksir, i miał gdzieś, że powinien go wypić.
Harry spojrzał na swojego ukochanego i wziął w swoje dłonie jego buteleczkę. Odkorkował ją i podsunął pod usta blondyna. Ten bez słowa wypił zawartość i po chwili oparł się po prostu o oparcie kanapy.
-Potter, podnieś koszulę. –powiedziała Bella sięgając po pudełeczko, w którym była jakaś maść.
Harry zaskoczony poleceniem dopiero po chwili zauważył, że cały jego lewy bok jest zakrwawiony. Po chwili poczuł ból, który widocznie przez szok został w jakiś sposób zagłuszony i go nie odczuwał.
Zrzucił z ramion szatę i podniósł koszulę. Ujrzał rozcięcie biegnące wzdłuż boku, aż po pępek.
-Może nieco szczypać. –Uprzedziła i posmarowała ranę maścią.
Harry syknął z bólu.

Nagle w kominku buchnął zielony ogień i do środka wpadli Syriusz, Remus, Hermiona, Ron i Zabini.
-Harry. –Krzyknęło kilka osób, ale podbiegli do siedzącej dwójki praktycznie wszyscy.
-Bella co z nimi? –Spytał Syriusz patrząc z przerażeniem na poranionych chłopców.
-Nic poważnego. Przynajmniej z Potterem. Draco ma się gorzej. –Mruknęła i zajęła się teraz blondynem, który siedział na kanapie z kamienną miną.
-Co się stało, Harry? –Spytał w końcu Remus uprzedzając resztę zgromadzenia.
Brunet złapał dłoń Dracona i pogładził jej wierzch.
-Odkryłem, że w Hogwarcie był auror, który podszywał się pod Draco.
-Kto? –spytał Ron.
-Davlish. –wyjaśnił Harry. –Porwali Draco gdy wracał od... -zamilkł.-.. od Lucjusza.
Draco się wzdrygnął i spuścił głowę. Harry objął go ostrożnie ramieniem.
-Podstępem zwabiłem go do Wrzeszczącej Chaty, nagadałem mu, że mamy się tam spotkać z Tomem. Był szpiegiem, więc to spotkanie było mu na rękę. Dowiedziałby się wtedy czegoś i doniósłby dyrektorowi, albo ministrowi. Będąc w Chacie zmusiłem go by mnie zabrał tam gdzie trzymali Dracona.
-Harry to było niebezpieczne! –Powiedziała Hermiona mając zaniepokojoną minę. –Dlaczego nikomu nic nie powiedziałeś?
-Hermiono! Nie miałem kiedy, poza tym buzowały we mnie emocje i nie pomyślałem o tym. Pozbyłem się potem Davlisha i pod peleryną niewidką wszedłem do środka. Wysłałem jeszcze patronusa by poinformował kogo trzeba.
-No i poinformował nas. –Mruknęła Bella. –Śmierciożerców będących u Malfoy'ów.
-A potem mnie! –Wszyscy odwrócili się by spojrzeć na Toma. Widać było, że jest wkurzony. Tuż za nim lewitowało coś.. coś przykryte białym płótnem.
-Czy to..? –Zaczął Remus, ale Tom dokończył za niego.
-Tak.. to ciało. Lucjusz nie przeżył. –powiedział, a ciało przelewitowało dalej na korytarz, zmierzało do jednej z sypialni.
Syriusz poczuł jak ktoś łapie go za ramię i opiera się na nim. Spojrzał na Hermionę, która była blada jak kreda. Pierwszy raz widział u tej dziewczyny taki wyraz twarzy. W jej oczach powoli zbierały się łzy.
-Tom, ja...
-Nic nie mów Harry. To co zrobiłeś, i to jak się zachowałeś było nieodpowiedzialne i głupie. Naraziłeś na niebezpieczeństwo siebie, Dracona i wszystkich nas! Mogli Cię tam pojmać i zmusić do zażycia Veritaserum. Mogli Cię torturować, mogli skatować, zrobić to co Draconowi. Przez ciebie i twoją Gryffońską pseudo odwagę zginął Lucjusz.
Harry spuścił głowę.
-Ja... nie chciałem nikogo narażać. Naprawdę.
-Ale zrobiłeś to! –Warknął Tom.
-Tom, wystarczy. Nie widzisz w jakim są stanie? –Spytał Remus podchodząc do Riddle'a.
-Widzę! A widziałeś w jakim stanie jest Lucjusz? Nie żyje kurwa! A Harry, który miał zdobyć czarną różdżkę, jest teraz kryminalistą, podobnie jak ja, czy Bella. Podobnie jak wszyscy, którzy są w tym pokoju bo opuścili Hogwart! A Dumbledore się domyśli, że skoro nie ma was tam to jesteście tutaj! Z Harrym. Wykopaliście sobie grób. Dobrze, że Severus został w szkole. To ostatnia osoba, która może teraz jakkolwiek informować mnie o planach Albusa. Poinformowałem go co się stało, powiedziałem, że ma nie opuszczać posterunku! Poinformował was, ale oczywiście w przeciwieństwie do niego musieliście tutaj się pojawić! –Warknął Riddle, i nagle Trzask! Ręka Remusa uderzyła w policzek Toma.
Wszyscy zamarli. W końcu Remus uderzył Voldemorta!
-Remusie..?
Lupin patrzył na Toma gniewnie.
-Jakim prawem masz nam za złe, że się martwiliśmy o Harry'ego?! Jakim prawem zrzucasz na niego winę za śmierć Lucjusza? Czy naprawdę jedyne na czym ci zależy to powodzenie misji i upadek Dumbledore'a i Ministra? Tom! To są dzieci! Nadal są dziećmi! Nie wymagaj od nich takich poświęceń. Harry chciał uratować ukochanego! Lucjusz wyruszył tam będąc świadomym ryzyka! Każdy z nas jest go świadom, ale zależy nam na chłopcach, dlatego tu jesteśmy. A gdyby mnie porwali to miałbyś gdzieś ratowanie mnie?
-Remusie... to coś innego... -zaczął Riddle tłumacząc się.
-Wcale nie coś innego! –krzyknął. –Ja dla Ciebie też rozbiłbym grupę aurorów! Wdarłbym się do samego Azkabanu byle Cię uratować! Zrozum, że Harry musiał to zrobić! Z miłości!
Tom milczał. Westchnął po chwili i przytulił roztrzęsionego Remusa. Spojrzał znad jego ramienia na wszystkich i powiedział.
-Wybaczcie... uniosłem się, a wiem, że w tym momencie nic tym nie zyskam. Harry, Draco.. cieszę się, że jesteście cali.
Harry pokręcił głową. Nie miał odwagi by spojrzeć na Dracona. Przez niego zginął Lucjusz. Gdyby nie jego arogancja i pochopność to nie doszłoby do tego. Przy Harrym kucnął Syriusz.
-Harry.. dzieciaku. To nie twoja wina.
Harry poczuł jak po policzkach spływają mu łzy. Prócz niego płakała jeszcze Hermiona, którą próbował pocieszyć Ron. Zabini zaś stał i patrzył na siedzącego nadal w ciszy Malfoya.
Bella pomogła się podnieść blondynowi.
-Zabiorę go do sypialni i opatrzę. –Wyjaśniła.
Harry pokiwał głową.
Tom i Remus zbliżyli się do reszty.
-Severus pojawi się tu nad ranem. –Powiedział Riddle. –Na razie musi przekonać Albusa, że o niczym nie wiedział, i że spróbuje się dowiedzieć czegokolwiek od śmierciożerców. Musimy na nowo stworzyć grę, w którą uwierzy dyrektor.
-Tom... ja nie chciałem narazić nikogo na niebezpieczeństwo. I przeze mnie nie wypali twój plan. –szepnął Harry ocierając łzy.
-Daj spokój chłopaku.. to teraz nie ważne. Ale.. od dziś musicie się ukrywać. Wszyscy obecni tutaj są od dziś podejrzanymi.
Hermiona otarła swoje łzy i skierowała się na wyjście na taras. Musiała ochłonąć.

Incancerous || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz