22

989 41 14
                                    

Dłoń zaciśnięta w pięść przecinała powietrze mknąć do upragnionego celu. Palce dosłownie zbielały od siły z jaką były dociskane do wnętrza dłoni, kiedy zabójczy, prawy sierpowy Hermiony trafił idealnie w nos pewnego skurwysyńskiego Ślizgona – Dracona Malfoya.

Chwilę wcześniej.
Hermiona stała akurat przy wejściu na most. Mimo, że umówili się z Harrym w Wielkiej Sali to wolała się upewnić, że Dracon nie skrzywdzi znów jej przyjaciela. Ron poszedł mimo wszystko coś zjeść. I tak już przez pół drogi mu burczało w brzuchu.
Stała i miała czas by się zastanowić czy aby nie powinna napisać do Lucjusza i domagać się jakiejś jego interwencji w sprawie zachowania jego syna.
Z drugiej strony wiedziała, że nie ma prawa czegokolwiek od niego wymagać, w końcu to Lucjusz Malfoy. Jej głębokie przemyślenia przerwał głos pełen rozbawienia i złośliwości. Takiej ślizgońskiej, której kiedyś wiele razy miała okazję słuchać.
-Co jest Granger? Stoisz i czekasz aż twoja mugolska krew zamieni się chociaż w na wpół czarodziejską? –Spytał Dracon z kpiną. –Obawiam się, że to zbyt długi proces jak na twoje króciutkie życie.
-Rozmawiałeś z Harrym? –Spytała ignorując te obelgi. –Gdzie on jest?
-Kto? Potter? Ach tak.. rozmawiałem z nim, choć niezbyt długo. Miał usta zajęty czymś innym. Zakładam, że nadal siedzi na trawie i płacze nad swoim losem. –Zaśmiał się i nagle ŁUP!
Hermiona trafiła idealnie w jego nos.
-Ty wredna ślizgońska pijawko! –Warknęła i kopnęła go następnie w udo. –Wiedziałam, że prędzej czy później pokażesz jaki z ciebie kawał skurwysyna! On Cię kochał! A ty się nim tylko bawiłeś! Cham! Prostak! –Krzyczała i wyciągnęła w końcu różdżkę! –Mam ochotę pierwszy raz w życiu użyć zaklęcia niewybaczalnego! Wynoś się, albo obiecuję, że wymyślę takie zaklęcie, które będą z ciebie zdejmować magomedycy przez następne kilkadziesiąt lat!
Dracon trzymając się za krwawiący nos wyminął szybko Hermionę uciekając do zamku z podwiniętym ogonem, w końcu urażono jego godność.
Hermiona wzięła kilka głębszych oddechów i zeszła z pagórka mając zamiar znaleźć Harry'ego.

----

W tym czasie Ron siedział w wielkiej Sali jedząc zapiekankę ziemniaczaną. Starał się jak mógł by zignorować towarzyszącego mu Zabiniego, który co chwila pytał się rudzielca, które danie powinien zjeść bo jakoś nie może się zdecydować.
-Może kurczak z pomarańczami? Ale z drugiej strony jakoś mi te pomarańcze nie pasują. Ej Ron, a ten makaron? Jadłeś go? Smakował Ci? Ostatnio nieźle schudłeś.. nie żeby mi to przeszkadzało. Mam nadzieję tylko, że nie przeszedłeś na jakąś durną głodówkę. Wiesz.. ćwiczyć można, ale trzeba to robić z rozsądkiem.
-Weź cokolwiek i zajmij swoją buzię jedzeniem, Blaise! –Mruknął mając pełne usta. Nagle jego talerz zaszczycił widelec Zabiniego. Nabił na niego nieco zapiekanki Rona i zjadł ją ze smakiem.
-Masz rację. Zapiekanka na dziś to dobry wybór. Zwłaszcza ta na twoim talerzu wyjątkowo mi smakuje! –Zaśmiał się.
-Ej! Wara od mojego talerza! –Warknął Ron grożąc Ślizgonowi swoim widelcem, na którym był kawałek pysznej wołowinki, która wchodziła w skład zapiekanki. Blaise uśmiechnął się szerzej i zjadł ów kawałeczek oblizując widelec z premedytacją.
O.O
Ron patrzył na czarnoskórego chłopaka będąc w niemałym szoku. Nie dość, że podebrał mu zapiekankę z talerza, ukradł wołowinkę z widelca, to jeszcze obślinił ten Bogu winny widelczyk, którego na pewno Ron już nie użyje.
Zabini przełknął to co miał w ustach, a Ronald patrzył tylko jak pracuje przełyk Blaise'a.
-Może chcesz żebym teraz ja Ciebie nakarmił? –Spytał Zabini z uśmiechem.
Ron pokręcił energicznie głową.
-Ja Cię nie karmiłem! Ukradłeś mi moją wołowinkę! –Mruknął i odwrócił się do niego tyłem łapiąc w dłonie swój talerz. Rozejrzał się po stole w poszukiwaniu wolnego widelca, ale jak na złość nie znalazł żadnego w zasięgu wzroku i dłoni. Nie będzie przecież jadł palcami jak jakieś prymitywne zwierzę.
-Ronnuś.. szukasz czystego widelczyka? –Spytał Zabini i podsunął mu pod nos widelec. Był.. czysty. –Chcesz dokończyć zapiekankę, prawda? Dam Ci go, ale musisz mi zaproponować coś w zamian.
-Baranie, nic Ci nie dam. Oddawaj widelca! –Spojrzał na Zabiniego z wyrzutem. –Oddaj!
-Nie-e.. najpierw ty dasz mi całusa.
-Pojebało Cię? –Spytał Ron. –Nie wiem czy zauważyłeś, ale jesteśmy w wielkiej Sali, na obiedzie. Sala pełna ludzi! Hello!
-Ale każdy jest zajęty swoim talerzem. A ty bez widelca nie zjesz swojej porcji. –Zaśmiał się Ślizgon i dotknął wskazującym palcem swoje usta. –No. Wystarczy buziak i pozwolę Ci w spokoju dokończyć zapiekankę.
Ron przeklął w myślach. Zagryzł wargę i spojrzał chcąc nie chcąc na usta Blaise'a. Rozmawiał z Harrym o tym wszystkim i mimo, że brunet powiedział, że ślizgon się Ronowi podoba to Weasley wciąż nie był do końca pewny czy.. czy to prawda. Z Hermioną było jakoś łatwiej. Dali sobie jasno do zrozumienia, że mogliby spróbować być razem, ale jak nie wyszło to rozeszli się w przyjaźni. A z Zabinim? Nie wiedział jak zacząć i pewnie nie wiedziałby też jak skończyć.
Blaise podparł brodę o dłoń i przymknął oczy czekając na ruch rudzielca.
Ronald westchnął ciężko. Rozejrzał się. Faktycznie nikt nawet nie zwracał na nich uwagi. Siedzieli na końcu stołu więc wkoło nich nie było wielu osób a i tak byli zajęci obiadem.
Ron pochylił się w przód i musnął dosłownie swoimi ustami te ślizgona. Blaise otworzył oczy i uśmiechnął się z tryumfem.
-Proszę bardzo, twój widelec. –Powiedział Zabini wręczając sztuciec Ronowi.

Incancerous || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz