17

1.4K 48 7
                                    

-Dlaczego mam trzymać się od niego z daleka? Zrobił Ci coś? Dla mnie był całkiem miły. -Powiedział Harry patrząc bacznie na dziwnie spiętego Dracon'a.
-Po prostu nie chcę byś się z nim zadawał. Miły to on jest z pozoru! Pamiętasz gadki, że Ślizgoni są fałszywi? On jest przykładem właśnie takiego Węża. –Draco powoli zsunął się z łóżka i zaczął powoli zdejmować z siebie ubrania. –Śpisz tutaj, prawda? I nie wracajmy już do tematu Adriana. Po prostu nie zbliżaj się do Pucey'a. –Malfoy już po chwili miał na sobie jedynie bokserki i spoglądał na Harry'ego z delikatnym uśmiechem.
Brunet przełknął ślinę spoglądając na to wyjątkowo seksowne ciało, które miał okazję już nie raz podziwiać, ale za każdym razem zdawało się zaskakiwać go pięknem. Po godzinie spali już wtuleni w siebie. Musieli odespać to co się wydarzyło.

----

Następnego dnia pojawili się na śniadaniu. Harry poszedł do swojego stołu, by zasiąść do posiłku w towarzystwie Rona i Hermiony. Draco rzucił mu jedynie tęskne spojrzenie i skierował się do stołu Ślizgonów, by następnie włączyć się w rozmowę jaką prowadził Zabini z kilkoma innymi domownikami. Bardzo dziwne było opóźnienie w podaniu posiłków. Zazwyczaj już po wejściu do wielkiej Sali na uczniów czekały talerze pełne jedzenia, ale tym razem tak nie było. Ron spoglądał z rozpaczą na swój pusty talerz, na którym przecież powinny leżeć jego ulubione kiełbaski z cebulką i tosty francuskie. Dlaczego ich tam nie było?! Przy stole nauczycielskim siedzieli prawie wszyscy członkowie grona pedagogicznego prócz Remusa i Hagrida. Snape i Syriusz wrócili widocznie do szkoły jakoś nad ranem. Mistrz Eliksirów siedział na swoim miejscu bynajmniej nie dając po sobie poznać, że on też czuje dziwne rozdrażnienie z powodu napięcia panującego w Wielkiej Sali. Syriusz miał na policzku plaster i był to jedyny widoczny dowód na ciężkie przeżycia z nocy. Ojciec Chrzestny Harry'ego siedział przy profesor McGonagall co jakiś czas pochylając się w jej stronę, by szepnąć coś na co jednak czarownica wzruszała ramionami mając nieco zaniepokojoną minę.
W końcu za zdobionym pulpitem pojawił się Dyrektor widocznie z czegoś bardzo zadowolony.

-Moi drodzy. Wybaczcie, że posiłek się opóźnia jest to jednak spowodowane pewną bardzo istotna sprawą, która dotyczy nas wszystkich. –Pochłonął dosłownie wzrokiem wszystkich obecnych na śniadaniu. W końcu odezwał się ponownie i brzmiał nieco poważniej niż przedtem. –W naszej szkole gościć będzie z dniem jutrzejszym Pani Rita Skeeter. Pani Reporter Proroka Codziennego będzie pisać książkę, w której opisze życie codzienne uczniów naszej szkoły. Będzie się pojawiać na posiłkach, zajęciach, Waszych przerwach. Możliwe, że będzie chciała przeprowadzić z kilkoma uczniami wywiady. Mam nadzieję, że pomimo pewnych uprzedzeń pomożecie Pani Skeeter. Jest to na pewno dobry pomysł, by zareklamować naszą szkołę. –Albus był widocznie bardzo zadowolony z tak „wiarygodnego" sposobu zareklamowania szkoły. –Nie przeciągając dłużej.. życzę Wam smacznego śniadania.

Jak na zawołanie na stołach pojawiły się talerze pełne jedzenia. Jednak Harry, Ron i Hermiona jakby trawiąc dopiero nowe wieści nawet nie zwrócili uwagi na pachnące śniadanie.
-Czy tylko ja mam wrażenie, że jej wizyta ma jakieś drugie dno? –Powiedział Harry nalewając sobie soku dyniowego. –Ta kobieta prędzej obrzuci szkołę mięsem niż napisze choć jedno pozytywne słowo.
-Musimy jej unikać. –Wtrąciła się Hermiona. –Pamiętacie co wyprawiała podczas Turnieju Trójmagicznego? Dzięki niej stałam się czarownicą zmieniającą mężczyzn jak rękawiczki. –Warknęła nakładając sobie na talerz nieco sałatki owocowej.
-A co ja mam powiedzieć? –Mruknął Harry dość zrezygnowanym głosem. –Wyszło na to, że w czwartej klasie miałem dwanaście lat i płakałem za każdym razem, gdy ktoś wspominał przy mnie moich rodziców. –Marudząca dwójka spojrzała na Rona, który miał już na talerzu stosik kiełbasek.
-No co? –Spytał patrząc to na przyjaciół to na swoje śniadanie. –Choć raz dano mi spokój i nie wypisywano na mój temat nic głupiego. Wystarczy, że na tle świętych rodzin moja wypada dość biednie.
Nagle Harry zarejestrował, że po obu stronach jego głowy pojawiły się rudawe czupryny.
-Fred, George? –Powiedział i spojrzał kolejno prosto na roześmiane twarze bliźniaków.
-Ach!-Westchnął Fred w iście bolesnym stylu. –Pojawi się w szkole nowa twarz...
-..przez nas dość dobrze znana. –Dokończył George.
-Co Ty na to Bracie, by umilić jej pobyt w szkole tak jak prosił Dyrektor?
-Zgadzam się!
Hermiona odchrząknęła i zwróciła w końcu na siebie uwagę.
-Chłopaki.. nie możecie jej nic zrobić. Nawet jeśli jest wredną jędzą to pamiętajcie, że ja i Harry jesteśmy prefektami i nie pozwolimy by..
-Oj Mionia!- Mruknął Fred. –Uroczyście przysięgamy, że nie umrze.. to Ci wystarczy? –Puścił oko do swojego brata bliźniaka. –Przetestujemy na niej trochę rzeczy z naszego sklepiku i tyle.
-Dokładnie. Poza tym udało się nam w końcu załatwić odpowiednią osobę do prowadzenia naszego biznesu kiedy my.. –Wskazał na siebie i Freda. –..będziemy zajęci „nauką". Pewien miły jegomość...
-..całkiem podobny do naszego koleżki Blond Narcyza.
-W sensie do Draco? –Spytał Ron, upewniając się czy aby na pewno rozumie.
George zaklaskał wręcz z uznaniem.
-Brawo. Dokładnie o niego chodzi. Może jednak masz choć odrobinę naszej inteligencji, Drogi Braciszku. W każdym razie..- Kontynuował.- ..pewien godny zaufania chłopaczek, który skończył edukację w szkole magii w Nowej Zelandii raczył zgłosić się do pracowania u nas. Ma tlenioną blond czuprynkę. Gdyby nie urokliwa dokumentacja pełna jego wyczynów z jego szkoły pewnie nie zdecydowalibyśmy się go zatrudnić.
-Chłopak podobny do Dracona? –Zaciekawił się Harry. – Aż ciężko mi w to uwierzyć. Draco jest tylko jeden jedyny! –Spojrzał za siebie i napotkał zaintrygowany wzrok Malfoy'a. Blondyn patrzył na niego ze znanym mu utęsknieniem. Harry poczuł przyjemne łaskotanie w okolicy żołądka.
-Mniejsza o naszego pracownika. Możecie nam powiedzieć czy mamy oficjalne pozwolenie na uprzykrzanie pobytu w szkole tej chodzącej, ślepej sklątce tylnowybuchowej?
Ron i Harry kiwnęli głowami, zaś Hermiona milczała. Fred i George uznali to za pozwolenie, więc po chwili znikli gdzieś w tłumie wychodzącym już z Wielkiej Sali po skończonym śniadaniu.

Incancerous || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz