8

2.7K 91 100
                                    

Miotła, wiadro, Pani Norris. Zbroja stojąca tuż obok wejścia na pierwsze piętro również runęła na posadzkę roznosząc po korytarzu głośny trzask. Drzwi do klasy transmutacji rozwarły się wpuszczając do środka ledwo idącą dwójkę uczniów. Ich problem nawet nie tkwił w alkoholu jakim się raczyli jeszcze chwilę temu lecz w fakcie, że teraz Harry Potter i Draco Malfoy najnormalniej w świecie się obściskiwali i nie zwracali uwagi na to co im wchodzi pod nogi. (biedna P. Norris XD) Plątanina rąk i nóg. Języki doszukujące się zaspokojenia w ustach drugiej osoby. To wszystko co właśnie się działo w klasie każdy postronny świadek mógł uznać, jako bójkę a nawet jakąś próbę gwałtu. Lecz kto kogo napadł? Draco Harry'ego? Czy może to wyszło z inicjatywy Pottera? Jedno machnięcie różdżką blondyna a drzwi do pomieszczenia zamknęły się za nimi z cichym stuknięciem. Nie byli pewnie gdzie by tu się zatrzymać, ale po pokonaniu sporej dla nich w tym stanie odległości i przy okazji wywróceniu większości stolików oraz krzeseł dotarli w końcu do jednego z wygodniejszych miejsc – biurka McGonagall.

-Mmm tutaj? –Spytał Harry w końcu uświadamiając sobie gdzie są. – A jak ktoś wejdzie?

Draco prychnął z uśmiechem przenosząc pocałunki na jego szyję. –Trudno, najwyżej zwalę całą winę na ciebie. –Ugryzł bruneta w ucho za co został nagrodzony głośnym jękiem.

-Prędzej to ja będę tym poszkodowany. –Odparł Harry wzdychając głośno. –Po tym nie będę mógł usiedzieć w tej klasie nie mając głupich skojarzeń.

-Naprawdę? A może będą to miłe skojarzenia, na przykład w klasie eliksirów co ty na to? W końcu polubisz tam siedzieć. –Roześmiał się blondyn.

-To raczej niemożliwe. Snape skutecznie niszczy wszystkie miłe myśli.

-A widzisz..

-Co takiego?

-Przyznałeś, że myśli, które mnie dotyczą są miłe. Nawet nie wiesz jak długo pracowałem na taki efekt. –Wyjaśnił Dracon rozpinając koszulę Bruneta bo marynarka już leżała na podłodze, hmm ciekawe, kiedy dokładnie tam trafiła? –Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie.

-Co masz na myśli? –Harry powoli zaczynał tracić kontakt z rzeczywistością, cholera jak to możliwe?

-Nie sądziłem, że po tym co przypadkiem ci zrobiłem zdecydujesz się jednak pozwolić mi na tak odważne kroki. Doprawdy zaskakujesz mnie Potter. –Wyjaśnił patrząc mu w oczy. Blondyn nieco się zawahał bo nagle twarz Harry'ego zmieniła całkiem wyraz.

Faktycznie, przecież do niedawna Harry miał w głowie wciąż te okropne obrazy gwałtu jaki zagwarantował mu blondyn i mimo, że było to spowodowane głównie głupotą bruneta to nie potrafił od tamtej pory spojrzeć na Dracona bez odruchu wymiotnego i szczerej niechęci. –Wypiłem dość sporo i mam myśli zupełnie gdzieś indziej. –Odparł Harry nie mogąc wymyśli innego wytłumaczenia.

Malfoy zagryzł wargę i złapał jedną dłonią chłopaka za szczękę co zmusiło Harry'ego do spojrzenia na stojącego nad nim ślizgona. – Teraz jesteś tu ze mną Potter i twoje myśli powinny raczej temu towarzyszyć a nie bujać w obłokach. Nie dość, że jest to niekulturalne bo mnie ignorujesz to jeszcze mnie wkurwiasz tym swoim rozproszeniem. Wyraziłem się wystarczająco jasno? –Musiał się upewnić, że jeśli dojdzie między nimi do czegokolwiek to ten głupi gryfon będzie tego jak najbardziej świadomy.

Harry już chciał coś odpowiedzieć na słowa tego węża, ale skutecznie zostało mu to uniemożliwione przez usta blondyna. Dłonie, które chciały odepchnąć chłopaka opadły bezwładnie na blat biurka, powieki zasłoniły zielone oczy koloru Avady a cały świat dookoła zdawał się stanąć w miejscu. Ślizgon już kierował dłonie na pasek od spodni gryfona, gdy nagle ktoś złapał za klamkę od drzwi chcąc widocznie wejść do środka. Oczywiście dzięki zaklęciu Dracona było to niemożliwe, ale ów osobnik po raz kolejny tym razem dużo zażarciej spróbował otworzyć drzwi widocznie kiedy zrozumiał, że to nie zadziała postanowił posunąć się do magii bo po chwili zamek wydał charakterystyczne dla otwarcia kliknięcie. Dzięki Merlinowi Harry'emu i Draconowi udało się szybko zejść z biurka i doprowadzić do jako takiego stanu bo do środka weszła sama profesor McGonagall we własnej osobie. Spojrzała na chłopców z zaskoczeniem.

Incancerous || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz