Jo stała przed posągiem gargulca z rękami założonymi na piersi.
— Dyrektora nie ma — mruknęła rzeźba.
— To już ustaliliśmy — odpowiedziała niemiło. — Pytam, kiedy wróci.
— Dyrektora nie ma — powtórzył już z większą irytacją.
— Joanne? — Profesor McGonagall wyszła za filaru. — Albus jest na pogrzebie matki Hanny Abbott. Nie wróci do jutra.
Kobieta zarumieniła się. Zupełnie zapomniała, że delegacja z grona nauczycielskiego została wyznaczona, by uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu kobiety.
— No tak. — Odchrząknęła i oddaliła się od posągu, dołączając do starszej kobiety. — Prosił mnie, bym przyszła do niego w wolnej chwili i...
— Nie musisz się tłumaczyć, Joanne. Albusa będzie trudno złapać w tym roku. Sama wiesz, jak to wszystko wygląda.
— Niestety. Dzieje się dokładnie to samo, co kilkanaście lat temu...
W ciszy przeszły przez korytarz. Drogę oświetlało im tylko słabe światło lamp, które miało w sobie jakiś urok. Kiedyś Jo bardziej podobał się wieczorny Hogwart. Teraz w ciemności widziała tylko kolejne niebezpieczeństwa.
— Potter wybrał skład swojej drużyny. Mam nadzieję, że się postarał. Bardzo nie lubię przegrywać z Severusem.
Jo parsknęła śmiechem. Miło było słyszeć, że niektóre rzeczy pozostawały niezmienne.
— Wspominał. I bardzo się stresował, ale chyba jest zadowolony. Zobaczymy na meczu.
— Chciałabym, żeby poczuli choć trochę normalności. Nie musieli martwić się o swoich bliskich i czy szkoła będzie funkcjonowała w przyszłym roku, a tu...
— Chwila... — Jo zmarszczyła brwi. — Co masz na myśli? Dumbledore chce zamknąć Hogwart?
Minerwa wyglądała, jakby tylko czekała na jej pytanie. Zaprowadziła ją do wgłębienia w ścianie i obie skryły się w mroku.
— Joanne... Żyjemy w niebezpiecznych czasach. I nie wszyscy mamy... kontakty. Albus nigdy cię o to nie poprosi, ale Hogwart jest dla mnie... Nieważne. Chodzi mi to... Jeśli któremuś z nas coś by się stało– Albusowi albo mnie, to czy mogłabyś nas zastąpić?
Kobieta otworzyła usta, będąc w szoku.
— Minerwo, co ty mówisz? Przecież wszyscy jesteśmy tutaj...
— W Hogwarcie może i jesteśmy bezpieczni. Ale poza jego murami... Jo, obiecasz mi, że będziesz chronić szkołę? Dla naszych dzieci, przyszłych dzieci... Gdyby przyszło najgorsze.
Joanne westchnęła cicho. Świat stawał na głowie– Severus chciał zdobyć jej zaufanie, McGonagall nie wierzyła w przetrwanie Hogwartu, a Dumbledore... No właśnie, dyrektora nawet nie było w pobliżu.
— Nic nam nie będzie — powiedziała z mocą. — Ale jeśli to da ci więcej komfortu, to... Tak, wiesz, że tak. Zrobię wszystko dla tych dzieciaków.
Minerwa ścisnęła mocno jej ramię, patrząc na nią ze wzruszeniem.
— Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. — Jo tylko kiwnęła jej nieśmiało głową.
Rozstały się przy komnacie starszej kobiety, życząc sobie dobrej nocy. Jo stanęła przy dużym, wpół otwartym oknie. Błonia były spowite delikatnym blaskiem księżyca, który oświetlał wielką, otwartą przestrzeń otaczającą zamek. Ciszę przerywały jedynie odgłosy nocnych stworzeń, które budziły się do życia. Mgła zaczyna unosić się nad jeziorem, dodając mu tajemniczego uroku. W oddali, w lesie, czasami można było dostrzec blask unoszących się błędnych ogników albo usłyszeć ciche pohukiwanie sów, które przemykały między gałęziami Zakazanego Lasu. Latarnie prowadzące do bram zamku, rzucały ciepłe światło na alejki, a przy brzeg jeziora falował co jakiś czas. W powietrzu unosiło się pewne napięcie, jakby błonia skrywały sekrety, które nocą stawały się bardziej wyczuwalne.
CZYTASZ
WOMANLY
FanfictionJoanne O'neill lubi nosić ładne sukienki, nigdy nie miesza w biżuterii srebra ze złotem i właśnie wróciła do Anglii po czternastu latach nieobecności. Wie, co to znaczy tracić ludzi i zakochiwać się na nowo. A na barkach czuje ciężar całego świata...