2

15.8K 385 59
                                    

Alessandro.

Wszedłem do domu, ściągnąłem buty i od razu poszedłem pod prysznic. Nie rozbierałem się. Wszedłem w ubraniach. Puściłem zimną wodę, oparłem dłonie o kafelki i spuściłem głowę. Patrzyłem w dół gdzie zabarwiona na czerwono od krwi woda pędziła w stronę odpływu. Dopiero gdy kolor zniknął, ściągnąłem ubrania. Rzuciłem je w kąt i wziąłem prysznic tak jak powinien wyglądać od samego początku.

Owinąłem ręcznik w pasie, wyszedłem z łazienki i usłyszałem dźwięk telefonu. Podszedłem do komody na której leżał. Chwyciłem urządzenie i odebrałem.

- tak ojcze?

Odezwałem się od razu gdy przyłożyłem telefon do ucha.

- przyjedź na śniadanie, jest dość pilna sprawa.

Spojrzałem na zegarek na ścianie, ósma. Wziąłem głęboki oddech, czyli chuja pośpię. Całą noc zarwałem dla jednego gnoja.

- będę za pół godziny.

Rozłączyłem się, odłożyłem telefon i poszedłem do garderoby. Założyłem jeansy i koszulkę. Nieco dłuższe włosy zaczesałem palcami do tyłu. Byłem podobny do matki i byłem zupełnym przeciwieństwem ojca. On nie ważne gdzie szedł i co robił, zawsze chodził w garniturze, idealnie ułożone włosy i dobrze podcięty zarost. A ja? Nienawidzę zarostu. Golę się systematycznie, włosy u góry są dłuższe więc zwykle w nieładzie. A garnitur zakładam tylko jak wymaga tego sytuacja. A matka? Matka była w dechę, prócz kilku małych zmarszczek się nie postarzała. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić była jej nadopiekuńczość.

***
Zatrzymałem się na podjeździe. Wyszedłem z samochodu i ruszyłem w stronę drzwi. Nie zdążyłem chwycić klamki bo te się otworzyły i zostałem wciągnięty do środka. Matka zaczęła całować moje policzki i sprawdzać czy jestem cały.

- też się cieszę, że cię widzę mamo ale robisz to za każdym razem gdy tutaj jestem, nawet jak jestem trzy razy w ciągu dnia.

Powiedziałem rozbawiony i pocałowałem ją w czoło.

- wiesz, że się martwię.

Powiedziała czułym tonem jak na nadopiekuńczą matkę przystało i ruszyła w stronę jadalni. Przywitałem się z piątką psów która czekała na swoją kolej uścisków i całusów. Straszne są z nich przylepy. Podrapałem każdego po szyi i poszedłem za matką.

Zmarszczyłem brwi gdy zobaczyłem przy stole wuja Dario. Wiedziałem, że jeśli on tutaj jest to naprawdę musi być coś poważnego. Mało kiedy został na jakimś posiłku od.. dobrych kilku lat.

- siadaj synu.

Zająłem miejsce obok ojca, a na przeciwko matki. Od razu zaczęli jeść, ja również. Widziałem jak rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Nie dokończę śniadania. Położyłem sztućce na talerz, napiłem się kawy.

- nie jestem ślepy, o co chodzi?

Każdy milczał, wziąłem kolejny łyk kawy i w tym momencie odezwał się mój wuj.

- mam córkę.

Wypalił z grubej rury, a ja prawie się zakrztusiłem. Nikt wcześniej o tym nie wiedział. Przynajmniej tak mi się wydawało bo rodzice nie wydawali się być zaskoczeni.

- to jeszcze dziecko.

Dopowiedział luźno i machnął dłonią.

- i co ja mam z tym wspólnego?

Zapytałem bo nie do końca rozumiałem po co mnie zawołali. Dario miał córkę, fajnie, ale co mi do tego? Nie moje dziecko, nie moja sprawa.

Mężczyzna podrapał się po karku i wziął głęboki oddech. Nie wiedział jak zacząć. Spojrzałem na ojca który też się nie odzywał.

- naprawdę?

Odezwała się moja matka, która niejednokrotnie pokazywała, że ma większe jaja od tej dwójki.

- jesteśmy za starzy na dziecko, dopiero zaczynamy odpoczywać, jej mama zmarła..

Zaczęła, a ja zmarszyłem brwi.

- o ile dobrze słyszałem to dziecko jest Dario.

Wszyscy potwierdzili moje słowa skinięciem głowy ale dalej mówiła moja matka. Żaden z jak mi się wydaje mężczyzn się nie odezwał.

- z racji, że Dario nie chciał mieszać jej w nasz świat.. nie bardzo za nim przepada bo nie był w jej życiu do tej pory.

Skinąłem głową, to było zrozumiałe, jasne i klarowne.

- iii?

Czekałem cierpliwie na odpowiedź. Flavio wziął głęboki oddech i w końcu przemówił.

- i masz ją wziąć do siebie na jakiś czas.

Zamrugałem kilka razy próbując przyswoić to co powiedział. Wszyscy patrzeli na mnie z grobową miną, oparłem się o krzesło i zacząłem się śmiać.

- wiecie.. przypomniała mi się pewna sytuacja..

Zacząłem, a wszyscy czekali aż skończę.

- raz jak rżnąłem taką jedną, nazwała mnie tatuśkiem no i... niekoniecznie mi się to spodobało więc teraz tym bardziej mi się to nie podoba.

Powiedziałem jak gdyby nigdy nic. Matka jęknęła żałośnie, ojciec i Dario nie wyglądali na zadowolonych.

- na litość boską, Alessandro.

Odezwała się kobieta.

- tylko na jakiś czas, wiemy, że z tobą będzie bezpieczna. Jesteś młody, masz łeb na karku i będziesz jej pilnował jak oka w głowie..

Patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi oczami i wiedziałem, że miękne..

Nie mów tego, nie mów tego.

Powtarzałem w myślach.

- wiesz, że jesteś dla nas najważniejszy i chcemy twojego dobra, gdyby coś miało się stać nigdy byśmy cię o to nie prosili.. więc proszę Alessandro, zrób to dla mamy..

No i chuj, powiedziała to. Wyrzuciłem ręce do góry z bezsilności. Na twarzy mojej rodzicielki od razu pojawił się uśmiech. Wiedziała, że wygrała. Jej zagrywki zawsze na mnie działają.

- ma na imię Viviana, wyśle ci adres i możesz po nią jutro jechać.

Powiedziała i zaraz odezwał się Dario.

- jest trochę pyskata ale dzieci w jej wieku tak mają więc staraj się nie zwracać na to uwagi. Jak będziesz ją ignorował to jej minie.

Zajebiście, jeszcze trafiła mi się nastolatka w wieku dojrzewania. Gorzej być nie może.

- ty ją ignorowałeś przez lata i jak to się skończyło?

Zapytałem unosząc brew. Wuj tylko odchrzaknął. Podniosłem się z krzesła uznając rozmowę za zakończoną.

- najważniejsze..

Przypomniałem sobie.

- wie czym się zajmujemy? Nie będę przez tę małą się ukrywał czy zmieniał swoich nawyków.

Dario skinął głową.

- wie, nawet nie była jakoś specjalnie zdziwiona ale z tego co wiem, to jej matka coś kiedyś za dużo jej powiedziała..

Chociaż to miałem z głowy.

- dziękuję za śniadanie, było naprawdę pyszne.

Chuja zjadłem ale tak wypada powiedzieć, prawda? Matka podniosła się z krzesła, ale uniosłem dłoń do góry.

- znam drogę.

FIRE ON FIRE #2RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz