Alessandro.
Siedziałem w gabinecie gdy zadzwonił Lorenzo. Był to mężczyzna lekko po trzydziestce, to on był odpowiedzialny za magazyny i towar. Odebrałem od razu.
- mów.
Powiedziałem i zaczął od razu gadać.
- szefie, podpalili magazyn, nie zostało nic.
Wziąłem głęboki oddech.
- byli w środku ludzie?
Zapytałem.
- nie, godzinę przed dostaliśmy cynk z nieznanego numeru, że coś dzieje się w innym magazynie, pojechaliśmy tam ale..
Złamałem się za nasadę nosa.
- ale tam nic się nie działo.
Dokończyłem za niego.
- będę za godzinę.
Rozłączyłem się, wstałem z fotela by faktycznie zacząć zbierać się i jechać do magazynu ale do środka wparowała niczym burza Vivian i zaczęła nawijać jak najęta.
- twoja mama powiedziała mi o Aleksieju i błagam Alessandro, ja chcę żyć, a ja nie przeżyje tego co ona, nie jestem na tyle silna i..
Zamrugałem kilka razy. Machała dłońmi jak szalona jakby to pomagało jej przekazać to co ma mi do powiedzenia. Otworzyłem usta by coś powiedzieć ale mi nie pozwoliła bo mówiła dalej.
- no i chce być świętą krową.
Wypaliła, a ja miałem ochotę się zaśmiać. Obszedłem biurko i oparłem się o nie.
- kim chcesz być?
Zapytałem bo naprawdę nie wiedziałem co ma na myśli przez to określenie.
- no twoja mama powiedziała, że jak weźmiemy ślub to będę nietykalna bo takie macie zasady.
Wzruszyła ramionami.
Ja pierdole, nie pisałem się na to.
- i jak ty to sobie wyobrażasz, hm?
Uniosłem brew i splotłem ręce na klatce piersiowej. Wzięła głęboki oddech, widziałem zmieszanie na jej twarzy.
- ja jestem mądra ale tylko w gębie, a jak się coś stanie to ja naprawdę tego nie przeżyje.. jestem słaba, nie jestem taka silna jak się wydaje.. zagrywki Johna znałam, wiedziałam jak uderza i gdzie.. i moje ciało zdążyło się do tego przyzwyczaić i zdążyłam się nauczyć kiedy iść do lekarza, a kiedy będzie boleć ale w końcu przestanie.. ale..
Zamknąłem oczy bo mimo, że widziałem dużo na oczy to jej słowa sprawiały mi ból. Jak można się przyzwyczaić do krzywdy?
- przestań.
Powiedziałem ale ona kontynuowała.
- ale znałam tylko uderzenia Johna, naprawdę sobie nie poradzę gdy ktoś inny mnie zamknie i będzie chciał mnie skrzywdzić w taki czy inny sposób..
Wyszeptała i podeszła bliżej. Stanęła przede mną, otworzyłem oczy i patrzyła się już w moje tęczówki.
- obiecuje, że jeśli do tego dojdzie, nie będę stawać ci na drodze, nie będę mówić co masz robić, a czego nie, nie będę ci robić wyrzutów gdy pójdziesz..
Przełknęła ślinę.
- gdy pójdziesz do innej.
Powiedziała z trudem, uniosłem brew.
- naprawdę wyglądam na takiego chuja?
Zapytałem, a ona wyglądała na zdezorientowaną.
- co?
Odgarnąłem kosmyk włosów z jej czoła i wsunąłem za ucho.
- jeśli faktycznie miałoby do tego dojść, po co miałbym chodzić do innych skoro miałbym taką żonę?
Otworzyła usta w szoku.
- myślałam, że wy.. no wiesz.. że u was to normalne, chodzenie w bok i takie tam..
Pokręciłem głową na boki i zaśmiałem się cicho.
- wierz mi, żony w tym świecie są jeszcze lepiej traktowane jak święte krowy, przynajmniej przez tych których znam.
Powiedziałem nieco rozbawiony.
- to znaczy?
Wziąłem głęboki oddech. Naprawdę zadaje za dużo pytań.
- to znaczy, że jeśli już zostaniesz moją żoną, będziesz miała wszystko co zechcesz, będziesz miała mnie na wyłączność, będę tylko twój, tak samo jak ty będziesz tylko moja. Nie ma czegoś takiego jak rozwód, jest tylko śmierć. Ale jeśli pójdziesz na bok i ja się o tym dowiem..
Nie pozwoliła mi dokończyć.
- byłabym głupia gdybym poszła do innego, jesteś zbyt..
- zbyt co?
Tym razem to ja jej przerwałem, chociaż z drugiej strony nie wyglądała jakby miała dokończyć.
- zbyt idealny.
Przejechałem językiem po zębach.
- oczekuje wierności, zaufania, lojalności i szacunku.
Ściągnęła brwi do środka, miałem ochotę wygładzić tą malutką zmarszczkę między jej brwiami.
- a co z miłością?
Zapytała.
- może przyjdzie z czasem, może nie.. może gdy zobaczysz co muszę nieraz robić, nie będziesz w stanie mnie pokochać.
Powiedziałem jakby to była normalna rzecz. Właściwie w naszym świecie była. Przytaknęła ruchem głowy, dając znać, że rozumie.
- czyli się zgadzasz..?
Wyszeptała zawstydzona gdy dotarło do niej co się dzieje. Westchnąłem i przejechałem dłonią po twarzy.
Zabijcie mnie teraz.
- porozmawiam z ojcem na ten temat, nie jestem jeszcze Donem więc..
Machnęła dłonią.
- tak wiem, twoja mama mi mówiła.
Ruszyła w stronę wyjścia i zanim wyszła powiedziałem:
- ale nie będziemy tańczyć do kaczek na pierwszym tańcu.
Odwróciła się powoli w moją stronę.
- dlaczego? Byłaby do tego naprawdę niezła choreografia.
Zaśmiałem się gardłowo, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- tak, zdążyłem zauważyć kaczuszko.
Cichy śmiech wydobył się z jej ust i wyszła z gabinetu.
- za piętnaście minut wyjeżdżamy!
Krzyknąłem tak by usłyszała.
CZYTASZ
FIRE ON FIRE #2Rossetti
Storie d'amoreAlessandro Rossetti musi zaopiekować się jak sądzi nastolatką i zapewnić jej bezpieczeństwo. Ale co gdy okaże się, że Vivian już jest dorosłą kobietą? I co się wydarzy, gdy rodzinę Rossetti dogoni przeszłość? 18+