22

9.8K 298 1
                                    

Alessandro.

Po Vivian z samego rana przyjechała moja matka. Nie mogłem jechać z nimi mimo, że jechaliśmy w to samo miejsce. Oba przyjęcia odbywały się w posiadłości moich rodziców. Biorąc pod uwagę, że Aleksiej może nas zaatakować jednak bezpieczniej było być na znanym terenie.

Wyjechałem niedługo po nich. Obie zamknęły się w jednej z sypialni, a ja przejąłem drugą. Dosłownie wszędzie były białe róże o które prosiła Vivian. Ubrałem garnitur. Czułem się dziwnie. Dawno nie miałem na sobie aż tyle warstw ale wiedziałem, że w tym dniu nie mogę pozwolić sobie na jeansy i koszulkę. Usłyszałem pukanie do drzwi, nie zdążyłem się odezwać a one się otworzyły. Skierowałem wzrok w ich kierunku i zobaczyłem ojca.

- denerwujesz się?

Zapytał.

- nie ma czym.

Wzruszyłem ramionami i zaczesałem palcami włosy do tyłu.

- nie mówię o byciu Donem Alessandro.

Wziąłem głęboki oddech. Doskonale o tym wiedziałem.

- staram się być oazą spokoju, kwiatem lotosu i takie tam.

Ojciec się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu.

- za piętnaście minut zaczynamy.

Skinąłem głową i wyszedł. Część mojego przejęcia odbywała się w salonie, znowu ceremonia zaślubin i wesele w ogrodzie. Po dziesięciu minutach zszedłem na dół, wszedłem do dużego salonu, wszyscy już czekali. Był mój ojciec i każdy Don z którym mieliśmy sojusz wraz z najstarszymi synami. Stanąłem obok ojca. Zaczął swoje przemówienie, a ja się wyłączyłem na chwilę.

Myślałem co robi Vivian. Czy denerwuje się tak samo jak ja? Niby nic, to tylko ślub. Chcieliśmy tego oboje ale stresowałem się jak cholera. Bo co jeśli się rozmyśli, co gorsza się wystraszy i ucieknie? Jak będzie wyglądać? Zostawi włosy rozpuszczone czy je zepnie?

- czy ktoś jest temu przeciwny?

Zapytał Flavio, wszyscy milczeli. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę, naciął mój kciuk. Otworzył księgę gdzie były odciski wszystkich poprzednich Donów Włoch. Zrobiłem odcisk, podpisałem się pod czerwoną plamą. Ojciec ściągnął swój sygnet z literą R i wsunął na mój środkowy palec u prawej dłoni, bo na serdecznym miała znaleźć się obrączka.

Wszyscy zaczęli się podpisywać w księdze by było jasne kto był jakby komuś kiedyś zachciało się zwątpić w mój status.

Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w stronę ogrodu. Zatrzymałem się przed ołtarzem, wszedłem na podest i stanąłem przed księdzem. Każdy powoli zajmował swoje miejsce, a ja chciałem by to wszystko już się zaczęło i jednoczenie skończyło bo obawiam się, że jeśli tak dalej pójdzie to jebnę na zawał serca jeszcze przed trzydziestką.

FIRE ON FIRE #2RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz