44

8.5K 239 2
                                    

Vivian.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz Alessandro stracił przytomność. Nie reagował kompletnie na nic ale żył. Od razu pojechaliśmy na lotnisko, wsiedliśmy do samolotu i tam zajął się nim lekarz.

Zastanawiam się, jakim trzeba być potworem by doprowadzić człowieka do takiego stanu. Ruski to kurwy nie mający uczuć. Powinno mi być żal, powinnam mieć wyrzuty sumienia, że zabiłam Aleksieja, powinien być moim koszmarem i powinnam płakać, bo w końcu zabiłam człowieka. A ja? Ja nie czułam nic oprócz satysfakcji, że to ja mogłam go zabić.

Nie potrafiłam płakać przy innych. Płacz był dla mnie tak samo intymny jak pocałunek na ślubie. To jest dla nas, nie dla kogoś i nie na pokaz.

Mówi się, że nie powinniśmy się wstydzić łez i swoich uczuć. Nie wstydzę się ale nie jestem na tyle silna by to pokazać i widzieć współczucie w oczach innych chociaż i tak je widziałam. Nie wiem czy współczuli mi czy Alessandro. Alessandro nie potrzebuje teraz współczucia, tylko wsparcia bo zanim jego plecy się zagoją na pewno minie dłuższy czas i to będzie droga pełna bólu i cierpienia.

Lekarz zszył te rany na jego plecach które były w miarę świeże, założył opatrunek i podpiął kroplówkę. W samolocie Alessandro dostał drgawek i gorączki. Państwo Rossetti powiedzieli, że powinnam odpocząć, że mogę iść do drugiej sypialni ale ja nie potrafię go zostawić. Nie gdy mnie potrzebuje. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności ale i tak zostanę.

Wróciliśmy do Rzymu. Myślałam, że zostaniemy u jego rodziców jednak oni mieli inne plany. Zostaliśmy zawiezieni do domku przy plaży o którym nikt nie wie. Alessandro cały czas spał. Przychodził lekarz by zmienić opatrunki i kroplówki. Szybko się nauczyłam to robić więc nie musiał jeździć w tę i z powrotem. Jego plecy były w tak złym stanie, że opatrunek trzeba było zmieniać co trzy godziny. Robiłam to nawet w nocy bo wiedziałam, że dzięki temu jego skóra szybciej się zagoi. Opuchlizna z twarzy i siniaki z ciała już były ledwo widoczne.

Spałam razem z nim. Chociaż w tym przypadku słowo spałam jest zbyt duże. Bardziej czuwałam i kontrolowałam każdy jego oddech czy aby na pewno jest wszystko w normie. Gdy brałam prysznic czy jadłam robiłam to najszybciej jak tylko potrafiłam by móc znów znaleźć się obok niego.

Bałam się zadzwonić do lekarza, zapytać czy się obudzi i kiedy. Czy to jest normalne, że tak długo śpi bo przecież nie dostawał nic na spanie. Jeszcze w samolocie lekarz powiedział, że w jego stanie to normalne, że jego ciało potrzebuje się zregenerować i będzie spał. Ale dlaczego to tyle trwa? Chciałabym zobaczyć jego oczy, chciałabym usłyszeć jego głos i go przytulić. Mimo, że był obok mnie brakowało mi jego obecności.

FIRE ON FIRE #2RossettiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz