29. Pole ostatniej walki

205 11 2
                                    

Nora

Światła w jego domu były zapalone tylko w jednym pomieszczeniu. Przez zasłonki w oknie salonu widziałam cień osoby, która kręciła się po salonie.

Tata zatrzymał się po przeciwnej stronie ulicy. W aucie rozbrzmiewały dźwięki radia, a do nosa docierał zapach zawieszonego na lusterku odświeżacza powietrza.

- Zaczekać tutaj?

- Tak. Jeśli coś to dam znać.

Uniosłam kącik ust uśmiechając się w jego stronę. Droga minęła nam na rozmowie. Na wymianie nic nieznaczących zdań, które w tym momencie były dla nas na wagę złota. Pierwszy raz rozmawialiśmy o tym, co działo się u nas przez tak wiele lat naszego życia.

Zaczerpnęłam głęboki oddech świeżym powietrzem, gdy otworzyłam samochód. Miałam na sobie dużą szarą bluzę, przez którą przenikał chłód nocy. Na nogi narzuciłam dresy.

Podeszłam pod same drzwi i zawahałam się nim zapukałam. 

Na ich otwarcie musiałam poczekać, a gdy wreszcie usłyszałam zgrzyt zamka wyrosła przede mną postać nie chłopaka, a dorosłej kobiety.

Jego matki.

- Dobry wieczór? - powiedziałam pytająco.

- Dobry wieczór - odparła chłodno. - Coś potrzeba?

- Ja... - zawahałam się. - Tak, właściwie to tak. Jest może Aslan?

Kobieta spojrzała na wyświetlacz telefonu najpewniej w celi sprawdzenia godziny. Była ubrana dość elegancko tak, że mogłaby nawet prowadzić zaraz rozprawę sądową. Jedynie jej włosy związane w niechlujnego, ale nadal bardzo ładnego, koka wskazywały mi, że raczej nigdzie się nie wybiera. Miała pełny makijaż, a twarz wykrzywiła w grymasie, który wprost pytał mnie, czego chcę o tej godzinie.

- Bierze prysznic. To coś ważnego?

Obróciłam się w stronę samochodu ojca. Zgasił silnik przez co w środku nie paliło się już żadne światło, ale byłam pewna, że stale mnie obserwował.

- Bardzo - wyrwałam się. - To znaczy... - Stresowała mnie jej obecność. Nie dane mi było poznać jej wcześniej. Teraz stojąc przed nią i widząc jej przeszywające i górujące nade mną spojrzenie, czułam się mała. - Chciałabym z nim porozmawiać. To ważne - podkreśliłam.

Pani Sorin przekręciła oczami i westchnęła głośno, ale ostatecznie zdecydowała się na wpuszczenie mnie.

- Dziękuję - mruknęłam cicho.

- Podejrzewam, że twoje odwiedziny mają związek z jego studiami. Od wczoraj dostał już z dziesięć telefonów od tych swoich znajomych.

W jej głosie wybrzmiewały wyrzuty i kpina. Szła do salonu, a ja kierowałam się zaraz za nią. W biegu zsunęłam buty i nogą popchnęłam je do boku. Oczami wyobraźni widziałam, jak irytuje się na mnie za postawienie ich sprzecznie z jej perfekcjonizmem.

Była osobą, która pierwszym wrażeniem wskazywała swoją osobowość.

Nie wiedziałam o czym mówi, ale coś podpowiadało mi, że nie jest to nic dobrego.

- Studiami?

- Tak. Zarządzanie - dopełniła. - Wreszcie się zdecydował.

Na kanapie leżały kupki ubrań, które kobieta segregowała wedle własnych zasad. Wróciła do swojego zajęcia, nie zwracając na mnie większej uwagi.

- Usiądź tutaj - wskazała wolny fotel.

Postąpiłam zgodnie z jej prośbą.

- Nic mi nie mówił o studiach - powiedziałam cicho. Byłam ciekawa jej reakcji, jak i tego, dlaczego chłopak nie wspomniał o tym ani słowem.

No more hopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz