30. Uschnięte kwiaty.

300 9 3
                                    

Aslan

Nie przespałem pół nocy myśląc o odwiedzinach, jakie złożyła mi Nora. Nie poszły po mojej myśli. Chciałem przecież powiedzieć tak wiele, a nie byłem w stanie wygłosić nic ponad to, czego teraz żałowałem.

Przyszła do mnie, choć nawet nie wiedziałem, że opuściła szpital.

Wyglądała lepiej, zdrowiej, ale wiedziałem, że to tylko pozory. Bo ona dalej była chora. Nadal wisiała nad nią klepsydra wyznaczająca daty kolejnego upadku, a ja czułem, że jedynie przyśpieszam przepływ piasku. 

Mając do powiedzenia tak wiele, zrezygnowałem z tego na rzecz zranienia jej. Miała poczuć to, co ja, gdy widziałem, jak ją tracę. Widząc przebłyski łez w jej oczach zrozumiałem, że ona przecież czuła to już od dawna. 

Miałem mętlik w głowie.

Chciałem by walczyła, bo przez wiele tygodni była jedynym, co napędzało mnie do tego, bym ja także to robił. Poddała się i oczami wyobraźni widziałem obraz jej leżącej na środku ulicy i krople, które padały na jej twarz. 

Odsunąłem się, żeby uniknąć zranienia. Dlaczego więc czułem, że mimo tego nadal byłem zraniony, a dodatkowo krzywdziłem także ją?

Stałem przed lustrem patrząc w swoje odbicie. A dokładniej na napis, który widniał na obojczyku. Wytatuowane litery przynosiły obraz dziewczyny, która nie obróciła się ani razu, by spojrzeć w moją stronę. Wyszła ze świadomością, że tym samym poddaje się po raz drugi. 

Tym razem zrobiła to, bo nie odważyłem się stanąć po jej stronie.

- Za pięć minut wyjazd. - Głos mamy przedarł się przez zamknięte drzwi łazienki. Nie stała pod nimi długo, bo zaraz potem usłyszałem jej oddalające się kroki.

Zaplanowała na dziś wyjazd do firmy. Chciała, żebym zaczął się tam pokazywać. Miałem zdobyć wiedzę, ćwiczyć do tego, bym w przyszłości osiągnął tak wiele jak ona.

Telefon na umywalce rozświetlił się pokazując powiadomienie o transmisji live prowadzonej przez mojego starego znajomego ze szkoły. Usunąłem je i zerknąłem na godzinę. Siódma trzydzieści. Przetarłem zmęczone oczy i wyszedłem z pomieszczenia chwytając za urządzenie.

Ubrałem się i położyłem na łóżku wzrok wlepiając w biały sufit. 

Słyszałem szybkie kroki mamy rozchodzące się po piętrze. Czy do tego zmierzałem? Zacząłem analizować słowa Nory. Miała rację. Wszyscy mieli, bo przecież właśnie tego starałem się uniknąć.

Nie chciałem życia w pośpiechu. Dlaczego więc zaczynałem czuć, że czas przepływa w zatrważającym tempie? 

Wpisałem kod w telefonie i włączyłem wiadomości. Przewinąłem w dół wypatrując konwersacji z Norą. Pisała do mnie jeszcze będąc w szpitalu, choć każda jej wiadomość widniała teraz jako usunięta. Nie odpisywałem tak długo, że zrezygnowała z próby kontaktu.

A jednak ponowiła ją poprzedniej nocy. 

Aslan: Przepraszam.

Każda literka zapisana została mimowolnie. Jakby wszystko wewnątrz mnie kazało mi do niej napisać. 

Przeprosiny były szczere i należały jej się jak nikomu innemu. Zaczynałem to rozumieć, w momencie, gdy przekonałem się, że przecież zrobiłem to samo, co ona.

Poddałem się.

Toczyliśmy inne walki, ale oboje pozwoliliśmy przeciwnikom wygrać. Podświadomie czułem, że to nie musiał być koniec. Przecież na każdą walkę składa się wiele bitew. Przewaga przegranych nie oznacza końca rozgrywki.

No more hopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz