12. Cisza gwiazd i melodia zwierzeń.

273 10 4
                                    

Nora

Aslan nucił pod nosem piosenkę co było jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w środku samochodu. Miał głęboki głos, naprawdę przyjemny i żałowałam, że nie śpiewał trochę głośniej.

Spojrzałam na jego profil i podziwiałam ostro zaciętą szczękę i detale skóry, które były ledwie widoczne w świetle lamp co chwila rozświetlających wnętrze auta. Był ubrany w bluzę, którą pamiętałam z naszego spotkania w starym domu. 

Co za ironia, że ubierał ją zawsze wtedy, gdy ja miałam doła związanego z ojcem.

- Więc? - zapytał wreszcie najpewniej wyczuwając moje spojrzenie.

Jechaliśmy od dłuższego czasu. Nie liczyłam go, ale chociażby po ilości przesłuchanych piosenek i ilości zakrętów, które minęliśmy, musieliśmy znajdować się już bardzo daleko.

Zerknął na mnie przelotnie, ale po chwili z powrotem spojrzał na jezdnie. Droga była pusta, jedynie co kilka minut mijaliśmy inne samochody, ale cieszyłam się, że jeździł ostrożnie.

Czułam ciężar w piersi. Nie potrafiłam zebrać myśli, dlatego od razu po zajęciu miejsca powiedziałam mu, że potrzebuję chwili. Tylko chwilki, która stopniowo zaczynała zamieniać się w kolejne upływające minuty.

Nie wiem co miałam w głowie wychodząc z domu. Musiałam uciec, odświeżyć głowę. I coś wewnątrz mnie utwierdzało mnie w przekonaniu, że właśnie on może mi pomóc. Był spokojny, nie naciskał na mnie, za co byłam mu wdzięczna. 

Nie byłam najlepsza w rozmowie o uczuciach, a już tym bardziej jeśli było ich tak wiele, że sama nie umiałam ich uporządkować.

- Zrobiłeś kiedyś coś głupiego?

- Zależy, co zaliczamy do rzeczy głupich.

Za oknem widziałam powoli zbliżający się znak informujący o wyjeździe z miasta. Przyniosło mi to ulgę. Wyjeżdżaliśmy z miejsca, które powodowało w mojej głowie istne piekło. Tego samego, w którym utknęłam i tkwiłam nieustannie od początku życia.

- Widziałam się z ojcem.

Nie odpowiedział. 

Nie zrobił tego, bo nie musiał. W tym momencie słowa wyleciały ze mnie jak mantra. Opowiedziałam mu wszystko. Zaczynając od cholernie błahej kolejki w sklepie, a kończąc na ocieraniu łez i mętliku, jaki zapanował w mojej głowie. Nie tylko po spotkaniu z Gabrielem, ale też po wiadomości od Pel. Odczytałam mu ją drżącym głosem, a fala emocji ponownie dała o sobie znać.

Była moją przyjaciółką i bolało mnie to, że musiałam używać do tego czasu przeszłego. Byłyśmy nierozłączne, a ja nie mogłam odkryć tego, co nas poróżniło.

Aslan słuchał mnie, tylko co jakiś czas zerkając w moją stronę. Łzy ozdobiły moje policzki, a na ustach czułam już ich słony posmak. Rękawy bluzy były mokre i miałam jedynie ochotę ją zdjąć, bo czułam, jak pali moje ciało. 

Gdy wyrzuciłam z siebie wszystko chłopak zatrzymał samochód. Nie zwróciłam uwagi na to, gdzie staliśmy, bo całą moc włożyłam w odczytywanie wyrazu jego twarzy. 

Rozumiał mnie? Uważał za idiotkę? A może myślał, że przesadziłam?

Nim zdążyłam to zrozumieć ramiona chłopaka oplotły mnie. Tak po prostu.

Właśnie tak po prostu tkwiłam w objęciach Aslana.

***

- To nie jest przyjaźń.

No more hopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz