33. I żyli długo i szczęśliwie.

303 23 5
                                    


Stanęłam przed lustrem i przygładziłam materiał gładkiej sukienki. Dwie warstwy satyny, która pięknie niosła się przy tańcu, kończyły się tuż za kolanem, idealnie maskując brakujące kilogramy. Długie, luźne rękawki zapinane na słodki guziczek i bufki na ramionach chowały zbyt chude ręce. Było lepiej. Nie było jeszcze dobrze, ale było lepiej. Minęło półtora miesiąca od wręczenia zaproszenia, a my powoli szykowaliśmy się do wyjazdu na tę uroczystość.

Nie ukończyłam semestru z ekonomii. Nie zawracałam sobie nawet tym głowy, całkowicie zapomniałam, że cokolwiek studiowałam. Dopiero Marcel przypomniał mi o tym fakcie z życia, sugerując, że może chciałabym zacząć coś nowego, znaleźć dla siebie nowy początek. Wybrałam papiery z poprzedniej uczelni. I bez jakichkolwiek oczekiwań złożyłam na kryminologię i kryminalistę w sąsiadującym mieście w drugiej, czy nawet trzeciej turze naboru. I się dostałam, co całkowicie mnie zaskoczyło. Dojeżdżałam pociągiem, bo miałam naprawdę dobre połączenie, a na stację wcale nie tak daleko. Czasami z rana podwoził mnie Marcel. Szukałam również jakiegoś zajęcia, aby dorobić sobie parę groszy i w końcu zacząć dorzucać się policjantowi. Musiałam wreszcie stanąć na nogi i się usamodzielnić.

– Gotowa? – dotarł do mnie głos Marcela. Odwróciłam się w momencie, kiedy stanął w progu pokoju. Oparł się nonszalancko o framugę i wykrzywił wargi w figlarnym uśmiechu, a intensywnym spojrzeniem zlustrował moją sylwetkę. Jego ciało zdobił czarny, prosty garnitur z klasyczną białą koszulą i muchą zapiętą pod szyją.

– Gotowa – potwierdziłam, łapiąc leżącą na łóżku torebkę.

– Wyglądasz całkiem znośnie, dzieciaku – parsknął rozbawiony, na co przewróciłam z pobłażaniem oczami i ruszyłam w jego stronę.

– A ty – przystanęła na moment i obrzuciłam go ostentacyjnym spojrzeniem – może nawet obejrzałabym się za tobą na ulicy – rzuciłam bez emocji i wyminąłem w drzwiach, odprowadzana jego zachrypniętym śmiechem.

Uwielbiałam gdy taki był. Radosny, beztroski i po prostu szczęśliwy. To sprawiało, że serce puchło mi do niewyobrażalnych rozmiarów.

W ostatniej chwili owinął palce wokół mojego nadgarstka i zanim zdążyłam się zorientować, zamknął w niedźwiedzim uścisku. Ucałował czubek głowy, a ja pozwoliłam sobie roztapiać się pod tym ciężarem czułości.


***


Chciałam narzekać. Naprawdę, chciałabym móc wypowiedzieć choć jedno niepochlebne słowo na temat uroczystości zaślubin Natalii i Natana, ale nie mogłam. Myślałam, że będzie kiczowato, z odrażającym przepychem, wystrojoną po uszy salą. Ale tak nie było. Z trudem musiałam przyznać, że było naprawdę ładnie, z klasą i dobrym smakiem. A Natalia wyglądała ślicznie, miała piękną, kremową sukienkę, która podkreślała jej karnację i idealnie dopasowaną do błogosławionego stanu. Wydawała się szczęśliwa. Nawet Marcel zatrzymał na niej dłużej wzrok, niż chciałby.

Ucałowałam policzek policjanta i wyszeptałam do ucha, nie chcąc przerywać konwersacji w którą wdał się z mężem Leny i Felicją, z którymi siedzieliśmy przy stoliku, że idę skorzystać z ubikacji. Zbyt figlarny uśmieszek rozświetlił jego policzki, gdy szybkim ruchem skradł jedno muśnięcie warg z moich ust. Pokręciłam jedynie głową, gdy puścił mi zaczepne oczko i udałam się za potrzebą.

Posłałam Natalii niezręczny uśmiech, gdy mijałyśmy się na korytarzu prowadzącym do łazienki. Nie wiedziałam, jak zachować się w tak krępującej sytuacji. Zignorować ją? Udawać, że jej nie widzę? Wyminąć jak gdyby nigdy nic nie zaszczycając nawet spojrzeniem? Wystarczająco najadłam się stresu przy składaniu życzeń, o ile z Natanem nie miałam problemu tak zdawało mi się, że Panna Młoda zdecydowanie zbyt długo obejmowała swojego ex narzeczonego.

Układ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz