15. Jedyną stałą w jego zachowaniu była zmienna jego zachowania.

646 43 4
                                    


Wróciłam do domu. Marcel nie popierał tego pomysłu, martwiły go moje zawroty głowy i odmawianie leków, ja za to nie popierałam jego nadmiernej troski, która zaczynała mi wychodzić bokiem. Nie byłam do tego przyzwyczajona, a już na pewno nie byłam przyzwyczajona do tego, że to jego osoba wykazywała tego typu niepokojące tendencje. Nie pasowało mi to do niego, a już na pewno nie pasowało to do osoby, z którą miałam do czynienia od prawie trzech miesięcy.

Jedyną stałą w jego zachowaniu była zmienna jego zachowania.

Chciałam zamówić ubera (oddał mi telefon, który tamtego dnia włożyłam mu do kieszeni spodni), ale kategorycznie mi zabronił. Naprawdę próbowałam go zrozumieć, ale nie potrafiłam. Nie miałam sił pakować się w potyczki słowne z policjantem, bo nadal czułam się jak skiśnięte pranie przejechane przez walca, toteż posłusznie wpakowałam swoje cztery litery do samochodu. W trakcie drogi rzucił coś o Rudej, co na moment całkowicie mnie zdekoncentrowało. Jego przekaz brzmiał mniej więcej "czeka cię bolesna rozmowa z Rudą" i choć chciałam wiedzieć, co miał na myśli, w pierwszej chwili nie zrozumiałam. Nie mieliśmy wspólnych znajomych, a przynajmniej tak podejrzewałam. Jedyną rudą jaką znałam i z którą mogłam przeprowadzić ewentualną rozmowę była Blanka, ale nie wiedziałam czemu ta konwersacja miała być bolesna, ani skąd Marcel ją znał, a już na pewno skąd wiedział, że my się znamy i nie miałam sił, aby się nad tym zastanawiać, było to zbyt skomplikowane.

Ojciec w ogólnie nie zareagował na moją nieobecność, jedyne co zrobił, gdy wróciłam do domu, obrzucił mnie pełnym pogardy spojrzeniem. W końcu miałam dwadzieścia jeden lat, dawno przestałam być jego obowiązkiem. Czasami kalkulowałam, czemu jeszcze nie wyrzucił mnie z domu, ale dochodziłam do wniosku, że posiadanie mnie na miejscu momentami było dla niego po prostu wygodne, opłacałam rachunki, robiłam zakupy, zdarzyło mi się coś ugotować i było na kim wyładować swoje frustracje, choć ostatnimi czasy zauważyłam, że unika mnie częściej niż do tej pory, a mi to zdecydowanie było na rękę.

Kiedy po powrocie opadłam na łóżko, pochłaniając ciszę i spokój, włączyłam w końcu telefon. Urządzenie nie zdążyło się jeszcze dobrze uruchomić, a rozdzwoniło się jak rozszalałe. Widząc nazwę kontaktu, poczułam ucisk w klatce, jednak odważnie wcisnęłam zieloną słuchawkę. Nie musiałam wypowiedzieć ani słowa. Blanka w krótkim, stanowczym zdaniu, tonem nie znoszącym sprzeciwu, poinformowała, że będzie za piętnaście minut. I się rozłączyła. Wpatrywałam się tępo w sufit i dopiero trzask drzwi wejściowych wybudził mnie z marazmu. Z trudem i grymasem malującym się na ustach, usiadłam na łóżku.

Stanęła w progu pokoju ciskając we mnie piorunami z oczu. Rude, kręcone włosy wyglądały, jakby miały zaraz zapłonąć od złości, która wręcz wylewała się z kobiety. Nie kryjąc swojego oburzenia, zatrzasnęła drzwi, a następnie podparła ręce na biodrach, omiatając mnie pełnym mordu spojrzeniem.

– Ale masz ryj spuchnięty – wycedziła przez zaciśnięte ze złości zęby. Jej nozdrza poruszyły się nerwowo, podejrzewałam, że jakby tylko potrafiła, to z jej nosa buchał by ogień piekielny. – Miałam ochotę cię sprać, ale wyglądasz tak beznadziejnie, że to nie sprawi mi żadnej przyjemności. Coś ty sobie kretynko myślała! – Wyrzuciła w powietrze chaotycznie ręce w przypływie poirytowania. Zaciskała i rozluźniała dłonie, przez chwilę nawet sądziłam, że rzuci się na mnie z pięściami. – Jakim to głupim trzeba być, mózg ci już doszczętnie stopiło?

Patrzyła wyczekująco, a szare tęczówki wypalały mi dziurę w głowie.

Westchnęłam męczeńsko i złapałam głęboki wdech, krzywiąc się na ból, który rozlał się po klatce piersiowej. Zimny prąd przetoczył się wzdłuż kręgosłupa i zakręciło mi się w głowie.

Układ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz