20. Musisz mi uwierzyć, proszę cię.

492 42 4
                                    


Powrót na uczelnie pochłonął mnie chyba aż za bardzo. Koniec semestru zbliżał się nieubłaganie. Cały pokój zawaliłam notatkami, również w pracy na barze walały się powyrywane kartki z moich zeszytów.

Dookoła mnie, tak samo jak w mojej głowie, panował chaos.

Leżałam w łóżku z podręcznikiem do ekonometrii, to jedyny romans na jaki emocjonalnie byłam gotowa. Chociaż nawet tego do końca nie byłam pewna. Z żałosnym jękiem położyłam książkę na twarzy i przymknęłam powieki. Miałam dość. Naiwnie liczyłam, że mózg sam wchłonie w tej pozycji wiedzę z kartek. W podstawówce wkładałam podręczniki pod poduszkę, gdy szłam spać. Nie miałam żadnych dowodów na to, że ta technika działała, ale byłam spokojniejsza.

Wzdrygnęłam się z niepokojem, gdy niedaleko mnie w niezidentyfikowanym miejscu zaczął jak nawiedzony wibrować telefon. Zrzuciłam książkę na podłogę i zaczęłam przekopywać poły kołdry i koca, w które byłam zawinięta jak naleśnik.

Gdy tylko znalazłam urządzenie, odebrałam je i przyłożyłam do ucha.

– Rozalia? Mogłabyś przyjechać do baru? – roztrzęsiony głos Melanii sprawił, że zrobiło mi się słabo. Usiadłam nerwowo na łóżku, prostując się jak struna.

– Mel, wszystko w porządku?

– Proszę, Rozalia, przyjedź tu jak najszybciej, jestem przed zapleczem – wymamrotała z niepokojem, po czym zakończyła połączenie. Z rozchylonymi wargami spojrzałam na telefon.

Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka, naciągając na tyłek pierwsze lepsze jeansy, jakie wpadły mi w dłonie i wciągnęłam przez głowę bluzę, którą ściągnęłam z krzesła. W pośpiechu wypadłam z pokoju i zbiegłam po schodach.

Melania brzmiała dziwnie nieswojo, jakby coś naprawdę było nie w porządku. Tysiące możliwych scenariuszy przelatywało mi przez głowę. Może skrzywdził ją Aleksander? Albo złapała ją policja? Może Markus złamał jej serce? Ktoś ją napadł? Wykorzystał?

Mdłości pięły się w górę układu trawiennego.

Udało mi się w ostatniej chwili złapać autobus. Nerwowo wystukiwałam niezidentyfikowany rytm butem, w myślach pospieszając kierowcę, aby nacisnął mocniej ten durny pedał gazu!

Na właściwym przystanku wyskoczyłam jak poparzona, prawie biegiem puszczając się w stronę lokalu.

Serce biło mi w gardle. Rozejrzałam się z przejęciem dookoła. Melania stała prawie pod samymi drzwiami do zaplecza. Niedaleko niej z kontenera na śmieci wystawały ledwo widoczne czarne kosmyki. Wzdrygnęłam się. Przecież nikt by tak nieostrożnie nie wyrzucił zwłok. Nieprzyjemny dreszcz przeszył ciało. Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się niechcianych myśli.

Pospiesznym krokiem podeszłam do blondynki, omiatając jej ciało wzrokiem. Wyglądała na przestraszoną.

– Mel, wszystko w porządku? – spytałam troskliwie, układając dłonie na jej ramionach i zacisnęłam palce z otuchą, łapiąc z nią kontakt wzrokowy.

– Wejdź tam, proszę – wyszeptała. W jej oczach tliło się coś niepokojącego.

– Melania, przerażasz mnie.

– Proszę, wejdź tam pierwsza – jęknęła, spoglądając na drzwi od zaplecza. Była blada jak ściana, skóra wyglądała na pergaminową, wręcz przezroczystą.

Odsunęłam się krok w tył, ściągając czoło w grymasie niezrozumienia. Cokolwiek było za tymi drzwiami, mogłoby być nawet Aleksandrem, nie powinno budzić takiego strachu. Może bar był obskurny i niezbyt zachęcający, ale okolica nie była zbytnio niebezpieczna. Przynajmniej nie do teraz.

Układ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz