28. Zakupy cz 2.

312 49 69
                                    

Czarny pseudo bentley zatrzymał się po około kwadransie.

Liam w milczeniu obserwował jak Szalony Kurczak wychodzi błyskawicznie z samochodu tylko po to by otworzyć drzwi po jego stronie.

Zagryzł zęby i spojrzał chłodno na alfę, który znalazł się tuż obok zanim jeszcze zdążył odpiąć pas.

- Kpisz ze mnie. - Stwierdził wysiadając.

Avis wyglądał na zdziwionego.

- Nie. - Powiedział pewnym jak skała tonem. - Dlaczego jesteś na mnie zły? - Przechylił minimalnie głowę.

- Nie jestem zły. - Irytacja opuściła go na widok zdziwienia w oczach Szalonego Kurczaka. - Ale w przyszłości nie rób czegoś takiego.

- Jesteś omegą. - Powiedział to tak jakby mówił o niezaprzeczalnej prawdzie.

Po części była to prawda. Liam stał się omegą, ale tylko cieleśnie. Sam nigdy nie postrzegał siebie w ten sposób.

- Avis... - Zamierzał powiedzieć mu żeby odpuścił sobie takie puste uprzejmości i wrócił do tego jak traktował go wcześniej, choć i wtedy przejawiał co do niego zbyt dużo opiekuńczości, której przecież nie potrzebował.

Ledwie otworzył usta kiedy dopadła ich mama Szalonego Kurczaczka.

- No już kochani, idziemy! Bierzcie co chcecie, a jeśli zobaczę, że ktoś niesie mniej niż pięć rzeczy, siłą zawrócę do sklepu i nie pozwolę wyjść dopóki sobie czegoś nie wybierzecie, a uwierzcie mi, tutaj ograniczyć się tylko do pięciu to trudna sztuka, więc macie wolną rękę! - Wykrzyknęła radośnie. - Zwłaszcza ty. - Wskazała na Liama. - Tobą zajmę się osobiście. - Zmierzyła skomplikowanym spojrzeniem jego proste jeansy i przydługą bluzę zaciągniętą na ramieniu jakby jakiś kot ostrzył sobie na niej pazury.

Liam mimowolnie spuścił oczy czując się trochę zdenerwowany pod krytycznym spojrzeniem bystrych oczu kobiety, choć doskonale wiedział, że jej zdegustowana mina odnosiła się do ubrań, które wybrał rano z szafy na chybił trafił kierowany wyłącznie tym by zakrywały jego zwierzęce atrybuty.

- To naprawdę nie wydaje mi się konieczne, dziękuję, ale...

-Żadnych ale! - Zastrzegła unosząc do góry palec wskazujący. - Potraktuj to jako przysługę po znajomości.

Liam posłał stojącemu obok Avisowi nic nie rozumiejące spojrzenie.

- Moja mama to hobbystyczna stylistka. - Mrukną bez entuzjazmu.

- Ja naprawdę nie... -

- Ciii, dziecko. - Znowu go uciszyła.

- Mogła byś chociaż dać mu dojść do słowa. - Zganił ją jej syn.

Było mu szkoda królika, który w widoczny na pierwszy rzut oka sposób miotał się w środku i zastanawiał jak w grzeczny sposób odmówić jego nachalnej matce i jej przy tym nie obrazić.

- Kurczaczku. - Odezwała się pouczającym tonem. - Gdybym to zrobiła to by się tylko wykręcał. Ja to wiem, ty to wiesz, wszyscy tak reagują. - Wzruszyła beztrosko ramionami. - Dlatego znacznie lepiej ominąć tę część z długim przekonywaniem go aż nie będzie miał wyjścia i od razu iść na zakupy.

Liama zatkało, ale nie mógł nic poradzić na to, że wbrew sobie uśmiechną się pod nosem.

- Widzisz? - Kobieta wskazała na niego. - On też to rozumie. A teraz chodźcie, zapraszam! - Powiedziała i skierowała się do otwartej na oścież bramy po której wspinał się mosiężny bluszcz, po drodze klepnęła Magaro w plecy zachęcającym gestem i uśmiechnęła się szeroko do czerwonej na twarzy Jerry.

Królik z puszystymi uszamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz