- Wystarczy, że podpiszesz się przy swoim nazwisku. - Powiedziała dziewczyna z długim złocistym warkoczem siedząca za niewielkim stolikiem przy sali O-3.
Nie miała zwierzęcych cech, ani ogona, ani uszu. Po piórach też nie było śladu, za co Liam w głębi duchu odetchną z ulgą.
- Tak naprawdę mało kto przychodzi na inauguracje. Ważne, że wpiszesz się na listę. - Posunęła mu odpowiednią z jego rocznika i kierunku. - Nie musisz się martwić, że się spóźniłeś, nikt nie będzie cię przepytywał z tego co tam się dzieje. - Skinęła na sale i uśmiechnęła się do niego pocieszająco. - Wielu się tu gubi. Ta szkoła to istny labirynt.
- Dziękuję. - Liam odwzajemnił uśmiech i przyjął od niej długopis.
Podpisał się we wskazanym miejscu. Wyprostował i zawahał przed drzwiami. W przeciwieństwie do A-3, te były wykonane z ciemnego drewna, rzeźbione w delikatne kwiatowe wzory, z przeplatającymi się łodygami. Nie widział co jest wewnątrz, ale słyszał stłumioną przemowę. Nie potrafił rozróżnić słów, grube ściany i masywne drzwi sprawiały, że była ona zbyt cicha i niewyraźna. Odwrócił się do dziewczyny.
- Nie muszę tam wchodzić?
- Absolutnie. - Zapewniła z powagą.
- I nie spowoduje to żadnych konsekwencji?
- Nie. - Pokręciła głową.
- Dobrze. - Odparł.
Skoro tak to nic tu po nim. Wycofał się, oddalając od trwającej od dłuższej chwili inauguracji.
Co miał teraz zrobić? Wrócić do domu pieszo? Nie znał drogi.
Usłyszał zbliżającą się rozmowę z prostopadłego korytarza, skręcił w inną stronę mijając z dala ludzi. Miał ich na dzisiaj serdecznie dość. Planował znaleźć ciche miejsce, a potem zaczekać tam do przyjazdu pana Carstona i wrócić do domu, to wydawało się najlepszym pomysłem.
Szwendając się po korytarzach nie mających końca, wyszedł wreszcie na ogród rozdzielający budynki. Odetchną pełną piersią. Zapach kwiatów był wyjątkowo dobrą odmianą, po agresywnym feromonie niedawno spotkanej alfy. Mężczyzna wydzielał ich tak wiele, że Liam prawie zwariował, a w dodatku cały czas zdawało mu się, że je nieustannie je wyczuwa.
Zaklął cicho pod nosem. Wciąż miał wrażenie stania w kłębie dymu.
Przechadzał się pomiędzy alejkami, podziwiając finezyjne kwiatowe kompozycje. Barwne dywany otaczały ścieżki wybrukowane białym kamieniem. Świat dookoła wyglądał jak paleta malarza, na którą ten zdążył już wylać farby i wymieszać ze sobą, tworząc tyle odcieni ile tylko się zmieściłoby się na płótnie.
Widział przebłyski zieleni, będące kępami ozdobnej trawy o frędzlach wyglądających jak biały puch. Kwiaty o kielichach tak wielkich, że mogłyby posłużyć jako prawdziwa zastawa. Czerwień mieszała się ze złotem, by po chwili przerodzić się w głęboki odcień ciemnego granatu z jaskrawym fioletem. Wysokie żywopłoty tworzyły klimatyczne korytarze i zaułki z ławami lub altanami, odseparowane od reszty ogrodu niczym małe osłonięte pokoje. Liam udał się do jednego z nich. Nie było tam altany o ścianach porośniętych różami, ani niewielkich kamiennych rzeźb przedstawiających urocze zwierzęta. Oprócz skromnego kamiennego murku, wysokiego na pół metra, znajdowała się tam jedynie prosta marmurowa ława o zakręconych do spodu na kształt muszli ślimaka bokach.
Usiadł na niej ciężko i aż sapnął z bólu. Z gorzkim uśmiechem stwierdził, że zbawcze działanie adrenaliny w końcu się wyczerpało. Całe jego ciało nieprzyjemnie pulsowało. Bolało nawet gdy oddychał, ale dotykając dłonią pleców, ramion i rąk, z ulgą uznał, że żadna z jego kości nie została złamana ani nie pękła.

CZYTASZ
Królik z puszystymi uszami
RomantiekLiam, zaradny młody dorosły budzi się w obcym ciele i nieznanym świecie. Jak poradzi sobie jako omega wrzucona do koedukacyjnej szkoły? Jak potoczą się losy króliczej omegi, która nie jest świadoma swojego statusu? I najważniejsze pytanie. Kim tak n...