2. Wszystkie ptaki są szalone

527 40 19
                                    

W chwili śmierci, Liam był starszy niż jego króliczy odpowiednik z tego świata. Gdy spotkał go nagły zgon, miał niecałe dwadzieścia trzy lata, i był przykładnym, młodym dorosłym, z własną pracą, mieszkaniem, i planem na najbliższe lata. Złota Lista nie uwzględniała w jego życiu studiów, i choć bardzo tego chciał, nie mógł sobie na nie pozwolić.

Czuł się więc co najmniej magicznie, chodząc po rozległych, wysokich na kilka metrów korytarzach, o krzyżowym sklepieniu, podtrzymywanych przez masywne kolumny, wyglądające jak wykute z marmuru. Ściany zdobiły barwne obrazy, wspaniale reprezentujące się na beżowym tle. W kątach stały rzeźby, niewielkie stoliki w stylu rokoko z krzesłami wyściełanymi atłasem, i ogromne ławki z ciemnego drewna, bardziej pasujące do pierwszych rzędów wiekowej katedry, niż murów uniwersytetu.

Przełkną głośno ślinę. Czy krawat uwierał go tak mocno od samego początku?

Uczelnia była przesiąknięta historią minionych epok, i gdyby nie fakt, że mijali innych młodych ludzi, swobodnie siedzących na ławkach wyglądających jak eksponaty, i rozmawiających jak gdyby nigdy nic, sądziłby, że trafił przez przypadek do muzeum, lub jakiejś historycznej atrakcji turystycznej.

- Ile to miejsce ma lat? - zagadną Evereta.

- Równo sześćset pięćdziesiąt jeden, w tamtym roku zorganizowano huczne obchody, by uczcić urodziny tego wielkiego, kamiennego labiryntu.

- Dobrze się trzyma jak na swój wiek. - Stwierdził, przyglądając się zadbanym podłogą i jasnym ścianą, bez śladu upływu czasu.

- To najlepsza szkoła zarówno dla A, jak i O, musi dobrze wyglądać, co rok sprowadzają ekipę restauratorów, żeby ocenili czy jakiś idiota nie przykleił gdzieś gumy, nie pomazał ściany długopisem albo nie zadrapał tynku. Notują to, a po kilku dniach wszystko jest naprawione. - Wzruszył ramionami. - Rząd nas kocha i nie szczędzi funduszy na edukacje przyszłych elit.

Liam uniósł brwi. Czyli wpakował się do szkoły dla wybitnie uzdolnionych? To dobrze czy źle?

Minęli kilka osób. Liam z pewną ulgą stwierdził, że wszystkie miały uszy i ogony. Zatrzymał wzrok na długiej zawiniętej do góry rudej, wiewiórczej kicie, i po raz pierwszy poczuł ulgę na myśl, że jest królikiem. Czy ta dziewczyna musi go codziennie czesać?

Zerkał ukradkiem na innych studentów. Dziewczęta z delikatnym makijażem, machające ogony wystające z pod płaszczy, kamizelek, marynarek i żakietów. Uszy uniesione do góry lub oklapnięte, drgające i wychwytujące każdy dźwięk. Feeria kolorowych włosów, od dla niego naturalnych, po blado niebieskie lub pstrokate pasma.

W przeciwieństwie do miasta, tutaj przeważały... Omegi? Tak sądził. Poruszały się zwinnie i z gracją, uśmiechnięte i nienaganne, jak modele reprezentujący galowe stroje na wybiegu. Nigdy nie widział tylu pięknych ludzi w jednym miejscu.

Zarumienił się i skupił na Everecie. Dopiero teraz dostrzegł, że jego też można uznać za przystojnego. Spiczaste zęby, zadziorny uśmiech, doskonała figura. Czy to właśnie jest ta słynna aparycja omeg o której czytał?

- To UMO, prawda? Mówiłeś, że to moje skrzydło.

- Tak. Poprosiłem Carstona, żeby wysadził nas tutaj, nie przy UMA. Chciałem ci pokazać trochę uczelni. Zachwycająca, no nie? - Rozłożył szeroko ręce jakby chciał tym gestem ogarnąć wszystko co ich otacza.

- Niesamowita. - Przyznał Liam.

I przytłaczająca. Kolejne miejsce do którego nie pasuje.

- Nie widzę tu zbyt wiele bet. - Powiedział gdy minęli kolejny zakręt. To rzeczywiście był labirynt.

Królik z puszystymi uszamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz