Chapter I

990 38 8
                                    

Pedri

Odkąd wróciliśmy z mundialu minęło już sporo czasu. Zdążyliśmy pogodzić się z przegraną i zmobilizować się do treningów przygotowujących
nas do następnych meczy Fc Barcelony.

Mieliśmy chwilową przerwę między powrotem, a rozpoczęciem kolejnych dziennych ćwiczeń, aby mieć czas na regenerację i nabranie sił na kontynuowanie sezonu, na który z pewnością czekały miliony osób.

Wjechałem na parking gdzie pozostawiłem auto i skierowałem się w stronę szatni, aby przebrać się w treningowy strój.

Podczas wolnych dni odpoczywałem raczej w domu i nie balowałem tak jak pozostała części drużyny, także nie widziałem się z nimi od dłuższego czasu.

Tuż po przekroczeniu drzwi pomieszczenia, chłopcy rzucili się na mnie jak na ofiarę do pożarcia i zaczęli mnie klepać po plecach do tego stopnia, ze o mało nie straciłem powietrza.

-Jak tam stary? Wyrwałeś w końcu w Quatarze jakąś instagramową modelkę? - zapytał torre śmiejąc się z pozostałymi oprócz jednej osoby.

Spojrzałem na Pabla, który biegał wzrokiem to ode mnie do chłopaków i od nich z powrotem na mnie.

-Cześć dzieciaku. - powiedziałem próbując go uścisnąć, lecz chłopak zamiast odwzajemnić gest, poklepał mnie jedynie po polewach i odsunął się w stronę ławki gdzie leżała jego torba firmy Nike.

Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie, ponieważ byłem pewien, ze nasza relacja wyglada dokładnie tak jak na mundialu, ba nawet śmiałem myśleć ze jest lepsza.

-Wszystko gra? - zapytałem kładąc worek tuż obok niego. Wolałem się upewnić co kieruje chłopakiem podczas takiego zachowania wobec mnie.

-Jasne, że tak. — odpowiedział i oboje podskoczyliśmy aż na dźwięk zamykanych się drzwi.

Gavi zmieszał się lekko zdając sobie sprawę, ze zostaliśmy sami. Nałożył na siebie bluzę, sprawdził czy jego korki nadal są rozwiązane i prawie biegiem rzucił się w stronę wyjścia.

Tyle, że ja nadal nie dostałem wyjaśnień.

—Ej chwila stary, co jest? — zapytałem go, chwyjatając za rękaw, przez co młodziak wyraźnie się zdenerwował.

—Mówiłem już, ze wszystko jest w porządku. Pozwoliłbyś mi proszę iść na trening i następnym razem nie szarpać mnie, jeśli coś ci się nie podoba? — zapytał, a ja zdałem sobie sprawę, ze trzymam go za nadgarstek zdecydowanie zbyt mocno, niż powinienem. Puściłem gwałtownie uścisk, a chłopak aż przymknął delikatnie powieki.

—Przepraszam.— powiedziałem i wyprzedzając go sam wyszedłem z szatni. Nie miałem już dłużej ochoty dręczyć się myślami dlaczego chłopak zmienił do mnie nastawienie. Czyżby dalej wspomniał to co wydarzyło się na mistrzostwach i aż tak zapadło mu to w pamięci?

Trening przebiegł raczej spokojnie, a ja i Pablo mimo, ze podawaliśmy sobie nawzajem piłkę i ukradkiem na siebie spoglądaliśmy to żadne z nas nie insynuowało czegoś więcej, bo nie było na to przede wszystkim okazji. Chłopak zajął się tym co ma do poprawki, a ja postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę.

Przysiadłem na jednym z krzesełek mieszczących się na trybunach i sięgnąłem po leżąca obok mnie butelkę wody, która natychmiast odkręciłem, aby się napić.

Mój wzrok skupiał się właśnie na najmłodszym z nas, który wraz z Araujo podawali sobie do siebie piłkę.

W ostatnim momencie zdążyłem dostrzec, że kolejny kulisty przedmiot, który został wybity przez Raphinie leci tuż na drobnego bruneta.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz