Chapter V

794 43 20
                                    

Pablo POV'S

Po tym jak Pedri przywiózł mi śniadanie poczułam się zadbany jak nigdy. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś zrobił coś dla mnie wprost od serca i to nie z mojej prośby. Nie mieściło mi się to zupełnie w głowie.

—Trening mamy dopiero w poniedziałek, a nie mam ochoty siedzieć sam w domu. Proponujesz coś czy mam wysilać mój niezwykle rozwinięty umysł i zaplanować nam cały dzień.—zapytał mnie chłopak.

—Grzejemy dupy w domu, a wieczorem możemy wyjść ewentualnie na szybki spacer do sklepu.—powiedziałem, ponieważ nie miałem dzisiaj specjalnej ochoty na wszelkie rozrywki.

Wiedziałem, że chłopak mnie zrozumie. Akceptacja z jego strony była czymś dla mnie co doprowadzało mnie do szału w dobrym sensie. Chłopak był tak bardzo wyrozumiały, że aż czasem nie dowierzałem, że jest prawdziwy.

Kiwnął jedynie głową i uśmiechnął się patrząc na mnie swoimi czarnymi oczami. Widziałem w nich jednocześnie radość i coś co chowało się za nią. Nie była to zła emocja. W jego spojrzeniu chował się po prostu spokój i komfort. Czyli coś co ja również odczuwałem w jego towarzystwie.

—Proponuję głównie leżenie.—powiedział, w końcu odwracając głowę.

—Gdybyś był takim leniem na boisku to już dawno bylibyśmy w dupie stary.—zaśmiałem się wstając z łóżka.—Dasz mi dosłownie chwilę na ogarnięcie się? Pójdę do łazienki.—spytałem.

Gonzalez jedynie kiwnął głową, po czym złapał książkę leżącą na mojej szafce.

Pedri POV'S

Kiedy szatyn poszedł się szybko umyć, rozłożyłem się wygodnie na jego łóżku i zacząłem przeglądać social media.

Gdy właśnie miałem przełączać już na kolejne story z mojego paska znajomych, telefon leżący na stoliku nocny zaczął dzwonić tak głośno, że moja komórka wyleciała mi daleko z rąk.

—Dzwoni jakaś Dominica!—krzyknąłem tak żeby chłopak usłyszał.

—Odbierz i powiedz, że zaraz oddzwonię! Jak nie odbieram to robi awanturę na pół rodziny!—odkrzyknął.

Odebrałem połączenie i nawet nie zdążyłem powiedzieć czegokolwiek, bo osoba po drugiej stronie postanowiła pierwsza zacząć konwersacje.

—Dzień dobry słońce! Dasz się dzisiaj porwać na obiad, mamy coś do obgadania jak pamiętasz.—powiedziała dziewczyna.

Jasna cholera co ja mam teraz powiedzieć! Przecież nie mówił mi, że się z kimś spotyka.

Yyy.. Ja chciałem tylko powiedzieć, że nie jestem Gavim, a człowiek, z którym chcesz rozmawiać zaraz oddzwoni.—powiedziałem obojętnym głosem.

W odwecie usłyszałem jedynie dźwięk zakończonego połączenia.

No cóż.. Dziwna kobieta.

I co powiedziała?—zapytał Pablito wychodząc właśnie z łazienki. Chłopak miał na sobie krótkie szorty i zawinięty turban na głowie.

—Wyglądasz jak baba u fryzjera.—zaśmiałem się widząc ręcznik na jego włosach.

—A ty jak małpa w zoo. Ja przynajmniej jakoś wyglądam.—odparł.

—Kłóciłbym się.—powiedziałem pod nosem nie patrząc już na chłopaka.

—Skończ. Co chciała?—powtórzył pytanie.

—Zaprosić cię na obiad, bo macie coś do obgadania. Czemu mi nie mówiłeś, że się z kimś umawiasz? Byłem pewien, że skoro jesteśmy przyjaciółmi to wiemy o sobie takie szczegóły.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz