Chapter IX

775 42 20
                                    


Pablo's POV
Właśnie wczoraj takim sposobem zostaliśmy zwycięzcami Superpucharu Hiszpanii. Nie posiadaliśmy się z radości, a po odebraniu nagrody wróciliśmy do hotelu, aby przespać kilka godzin i z samego rana wrócić do Barcelony.

Wpadliśmy z Pedrim do pokoju cali roześmiani i szczęśliwi z powodu wygranej. Wiedziałem, że dałem z siebie wszystko i byłem z siebie dumny, a jeszcze bardziej uszczęśliwiał mnie fakt, że mój przyjaciel widział mnie tak samo.

—Mówiłem Ci, że rozwalisz ten stadion chłopie!—krzyknął po czym zamknął drzwi i mocno mnie uścisnął.

Staliśmy tak we dwoje przez kilka minut dopóki chłopak nie odsunął się po czym złapał moją twarz w obie ręce i wpatrywał się we mnie skanując każdy centymetr.

—Jestem najdumniejszy na świecie młody. Nikt się z tobą nie równa, wiesz?—zapytał z uśmiechem na co moje usta wykrzywiły się w uśmiechu.

Kiedy wypowiedział to zdanie, w moim brzuchu aż zawrzało, a ja odczułem mocny ścisk, który wziął się z niewiadomo skąd. Był wyjątkowy, bo nigdy przeze mnie jeszcze nie doznany.

Chłopak przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i ponownie nasze twarze doznały zbliżenia. Nie byłem pewien w jaką stronę idziemy i dlaczego. Po prostu bez żadnych nerwów wpatrywałem się w niego i czekałem na kolejny ruch z jego strony. Kiedy on jednak nie nastąpił, musiałem przejąć ster.

—Pedri co ty robisz?—zapytałem nie złuszczając z niego wzroku.

—Sam nie wiem. Przeszkadza ci to..?—zapytał lekko przestraszony i odsunął nogę z zamiarem wycofania się.

—Nie.—powiedziałem szybko łapiąc go za rękę próbując uniemożliwić mu odsunięcie się ode mnie.

Nie wiedziałem jak określić to zdarzenie między nami. To było takie bezpośrednie i zupełnie komfortowe a jednocześnie po głowie biegały mi myśli jak do tego doszło i co nas do tego skłoniło.

Chciałem jego bliskości, a jednocześnie bałem się,  że chwila zapomnienia i ekscytacji zrujnuje nas i naszą przyjaźń.

—Chcesz tego? To jest zależne od Ciebie, wiesz o tym.—zapytał.

W mojej głowie grzmiała właśnie najgorsza burza jaką miałem. Chciałem tego. Chciałem choć na chwilę zapomnieć i skupić się na nas. Na tej chwili.

—Ja..—zacząłem, kiedy nagle do drzwi rozległo się pukanie i mimo, że żaden z nas nie zezwolił na wejście do środka to książę niekulturalny Torres postanowił i tak znaleźć się w naszym pokoju. Odsunąłem się od chłopaka, który przymknął jedynie oczy i wziął głęboki wdech.

—Co tam chłopaki?—zapytał nie zauważając nawet, że byliśmy o krok od pocałunku.

JA I PEDRI. POCAŁUNKU.

—Torres wiemy, że rozpiera Cię energia, ale my chcielibyśmy odpocząć.—powiedział zirytowany Gonzalez.

—Chłopie zluzuj.—powiedział po czym pokręcił oczami i wyszedł z pokoju.

Pierwszy raz czułem się niekomfortowo i zupełnie zmieszany. Co miałem zrobić, kiedy prawie doszło do zbliżenia z moim przyjacielem? Właśnie, przyjacielem. Pablo zamknij się.

Nie wiedziałem czy uciekać z pokoju, czy spać w wannie czy może jednak położyć się do łóżka i udawać, że nic się nie wydarzyło.

Miałem chyba tylko jedno wyjście.

—Ja chyba pójdę spać do Alejandro. Chłopaki mówili, że mają jedno łóżko wolne.—powiedziałem skrępowany.

Pedri's POV

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz