Chapter XXII

610 33 12
                                    

Pablo's POV
12 luty 2023
Z rana znów mieliśmy trening. Nie mogłem poświęcać na ćwiczenia zbyt dużo swojego zdrowia czego bardzo pilnował Pedri. Chłopak był mną chyba bardziej przejęty niż ja. Co prawda upadek lekko mnie wystraszył i zmartwiłem się tym, że znów uniemożliwi mi to grę, ale na szczęście nie było, aż tak źle.

Coco siedział na krzesełku gdzie Xavi i reszta obserwowali nasze poczynania. Tym razem starałem się przebywać jak najdalej Pedri'ego, aby skupiał się na sobie i nie zauważył, że robię zdecydowanie za dużo niż mi pozwolono.

Dlatego też uczepiłem się Alejandro, który z wielką radością przyjął mnie pod swoje skrzydła jako partnera do ćwiczeń. Przysięgam, że plecy piekły mnie cały czas, czując za sobą spojrzenie Gonzalez'a, który z miłą chęcią jebnąłby przypadkiem mojego kolegę piłką.

Nie uważałem, że Pedri przesadzał i nie miałem poglądu na tą sytuację jak na toksyczną. Chłopak przede mną miał dwie partnerki, które go zdradziły. Dlatego też po prostu ludziom nie ufał. Sytuacja nie była taka, że wręcz zabraniał mi kontaktu z kimkolwiek innym niż on. Ufał mi, ale nie potrafił zrobić tego też w stosunku do innych. Bał się, że w którymś momencie stwierdzę, że to nie jednak on pojawia się w moich marzeniach o przyszłości i go zostawię.

Nawet tego nie planowałem. W moich myślach to była osoba, której w żaden sposób nie dało się zastąpić. Nawet gdybym próbował, to chciałbym znaleźć chociażby kawałek chłopaka w kimś innym.

Był wyjątkowy.

Alex pożyczysz mi chłopaka?—usłyszałem za sobą, a przez moje ciało przeszedł prąd, którego doświadczałem zawsze, kiedy Gonzalez mówił tym tonem.

—Narazie jest mój.—odparł Balde, a moje serce chyba wyszło z siebie i stanęło obok. Wiedziałem, że to się Pedri'emu nie spodoba.

—Powtórz, bo się chyba przesłyszałem.—odpowiedział mu natychmiast. Znałem go na tyle, żeby czuć, że tylko próbował udawać spokojnego. W rzeczywistości wcale taki nie był.

Pokręciłem głową pokazując mu żeby przestał. Nie chciałem kolejnej awantury między nimi, a tym bardziej przy wszystkich. Odszedłem, więc daleko, tak aby nie być przy żadnym z nich.

Trenowałem tak do samego końca, a kiedy już skończyliśmy, przebrałem się w ciuchy codzienne i ruszyłem w stronę auta Pedri'ego.

Chłopak bez słowa otworzył samochód i wsiadł do środka. Położyłem sobie małego na kolanach i odjechaliśmy w stronę domu.

—Możemy porozmawiać?—zapytałem.

—Nie mam narazie ochoty. Proszę daj mi pomyśleć.—odparł.

Musiałem go zrozumieć, nie miałem innego wyjścia. U Pedri'ego daj mi czas oznaczało, że naprawdę go potrzebował. Chciał ciszę i moment spokoju na przemyślenia.

Nieznany
A jednak Cię to nie przestraszyło. Odważny jesteś.

Czułem, że powinienem pokazać to brunetowi jednak wolałem chociaż do wieczora oszczędzić mu nerwów. Nie chciałem, aby jego złość wzrosła jeszcze bardziej, ponieważ z jednej strony bałem się, że ostatecznie wyżyje się na mnie.

Podjechaliśmy na podjazd, a ja zamykając drzwi do samochodu wszedłem do domu po jedynie szelki dla Coco i słuchawki. Planowałem wyjść na spacer, aby dać Pedri'emu przestrzeń i czas na przemyślenia.

Nie zareagował, puścił mnie, a w dodatku zamknął za mną drzwi.

Musiał być naprawdę zły, a ja nie miałem zamiaru być workiem treningowym.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz