Chapter XXVIII

675 29 16
                                    

Pablo's POV

Mój świat zawalił się w momencie, kiedy usłyszałem co powiedział Balde do telefonu. Żałowałem w tamtym momencie, że jeden z ostatnich dni nie skończył się inaczej.

Nigdy nie sądziłem, że moja i Pedri'ego relacja może zakończyć się w ten sposób. Od dzisiaj chłopak miał się stać dla mnie obcą osobą, którą będę spotykać jedynie na treningach lub meczach.

Nie chciałem mieć z nim nic więcej i nigdy więcej wspólnego. Złamał mi serce mimo, że obiecał tego nie robić. Ponownie doprowadził mnie do stanu gdzie nie mogłem podnieść się z łóżka.

Mój płacz słyszał już cały dom, lecz nie pozwoliłem nikomu dostać się do pokoju. Przekręciłem zamek, a Aurora krzycząc błagała mnie, abym go otworzył, ponieważ nie chciała tym razem znaleźć mnie martwego.

Sam nie wiedziałem co mam zamiar zrobić. Pękałem w środku i na zewnątrz, płakałem, krzyczałem i śmiałem się z całej sytuacji na zmianę.

W momencie, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi moje serce stanęło.

Moja mama wpuściła bruneta do środka wyjaśniając mu całą sytuację. Chłopak zaczął delikatnie pukać w drzwi i łapać za klamkę jakby liczył, że drzwi nagle będą otwarte.

—Gav, otwórz mi proszę. Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać i wszystko wyjaśnić.—powiedział cicho, lecz go usłyszałem.

Nie miałem zamiaru mu otwierać. Nie zrobiłem nawet tego kiedy mama, Aurora lub tata błagali abym ich wpuścił.

—Pablo zależy mi na tobie okej? Kocham Cię i będę o Ciebie walczyć, nie odpuszczę sobie nas rozumiesz? Jesteś moim wszystkim. Przez ostatnie dni tak cholernie mi Ciebie brakowało.—powiedział próbując mnie nakłonić do rozmowy.

Tylko, że ja nie chciałem rozmawiać. Miałem w planach coś innego.

Otworzyłem mu drzwi, a kiedy ten stanął przed nami z uśmiechem i chciał się do mnie przytulić, uderzyłem go z rozmachu tak, że obił się aż o framugę.

Brunet złapał się za policzek i przygryzając usta spojrzał na mnie niezmienionym wzrokiem.

—Nie mówię, że mi się nie należało, ale mogłeś to zrobić w innych okolicznościach.—zaśmiał się.

Nie miałem ochoty na żarty.

—Ty jebany kłamco. Obiecałeś, że tego nie zrobisz! Zostawiłeś mnie samego!—krzyknąłem kopiąc go w kostkę na co znowu się skulił.—Tyle kurwa o nas myślałem, chciałem wziąć z tobą jebany ślub, a ty tak po prostu nas sobie odpuściłeś idioto!

—O czym ty mówisz?—wyrzucił z siebie.

—Jeszcze się pytasz? Nie byłeś na tyle odważny, żeby samemu powiedzieć mi, że przyjąłeś transfer do Manchesteru, a ty się jeszcze mnie pytasz o czym ja mówię? Ty tchórzu jeden!—nadal krzyczałem dopóki chłopak nie złapał mnie za policzki i nie pocałował.

W pierwszej chwili miałem myśl, aby odsunąć się i nie dać sobie mieszać w głowie. Jednak kiedy po tak długim czasie poczułem jego pocałunek na moich ustach zupełnie zwariowałem. Oddałem się jemu w pełni i pozwoliłem głaskać moje włosy czy dotykać moje ciało.

—Zamkniesz się w końcu i dasz mi coś powiedzieć?—zapytał odsuwając się ode mnie z uśmiechem.

Chłopak pociągnął mnie za rękę i skierował w stronę łóżka, na którym oboje usiedliśmy.

—Nie wiem kto Ci powiedział taką głupotę, ale jestem w szoku, że uwierzyłeś w to bez mojego potwierdzenia. Byłem dzisiaj u trenera po treningu powiedzieć mu, że odrzucam propozycje, bo mój dom jest w Barcelonie.—wyznał patrząc mi prosto w oczy.

Bad idea, good story || Gonzalez x GaviraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz