Szłam przez pogrążony w ciemności park, trzymając za rękę mojego byłego.
Latarnie rozświetlały nam drogę, przedzierając się żółtawym światłem przez sieć gałęzi. Niektóre z nich połamał jesienny wiatr, a gdy przypadkowo zgniotłam je pod podeszwą buta, głuchą ciszę przerywało krótkie chrupnięcie pokrytego wilgocią drewna.
Zadarłam głowę i spojrzałam na rozświetlone blaskiem gwiazd niebo. Zamknęłam oczy, gdy zimny powiew powietrza uderzył moje rozgrzane policzki.
Wiele rzeczy w moim życiu było niestałych. Ludzie opuszczali mnie jak własna rodzina, która nie potrafiła zrozumieć, że pragnęłam podążać własną ścieżką. Innych z kolei to ja opuszczałam, jak wtedy, gdy zerwałam z Dylanem, ale nocne niebo... Ono zawsze pozostawało takie samo, a gwiazdy, którym zwierzałam się ze swoich sekretów, zawsze pozostawały tam, wysoko zawieszone w przestrzeni ponad moją głową i odpowiadały mi, migocząc jasnym blaskiem.
Szum kolorowych liści sprawił, że otworzyłam lewą powiekę.
Dylan ścisnął mocniej moją dłoń i wyszczerzył się do mnie. Nie tylko mnie podobało się to, co między nami zaszło. Nasza bliskość i jemu sprawiła przyjemność. Odwzajemniłam jego uśmiech.
— Powinniśmy porozmawiać o tym, co się stało — przemówił głębokim głosem.
Pokręciłam przecząco głową jak mała dziewczynka.
Prawą rękę włożyłam w głąb kieszeni w moim płaszczu. Na ślepo wymacałam kilka monet, które obracałam w palcach.
— Nie, proszę...
— Prędzej, czy później musimy o tym pomówić.
— Tak, ale... — Zerknęłam na nasze splecione dłonie. — Nie chcę tego niszczyć.
— Kate... — wypowiedział moje imię tak aksamitnym głosem, że serce zaszeleściło mi mocno w piersi.
Obawiałam się rozmowy o przyszłości. Wizja tego, że znów mogłabym go stracić, była zbyt przytłaczająca. Wolałam już na zawsze trzymać go za dłoń, która rozgrzewała mnie mocniej niż herbata z miodem w zimowy poranek.
Nie potrafiłam po raz kolejny zdusić w zarodku głębokich uczuć, które do niego żywiłam. A skoro nie mogłam o nim zapomnieć, zamierzałam o nas zawalczyć. Jeszcze ten jeden raz.
— Myślisz, że jest dla nas jakaś szansa?
Założył pasmo moich włosów za ucho.
— Gdybym tak nie myślał, nie byłoby mnie przy tobie.
— Och, ja wcale cię nie potrzebuję. — Strąciłam jego rękę i zadarłam wysoko czoło. — Świetnie radzę sobie sama.
— Czyżby? — zadrwił. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku najbliższej ławki. Sprawnie się na nią wdrapałam i położyłam jedną z nóg na oparciu. — Co ty wyprawiasz?
Przyłożyłam ręce do ust i krzyknęłam jak do mikrofonu.
— Dobry wieczór St. Mary! Jak się bawicie? — Przyłożyłam rękę do ucha. — Nie słyszę was! — Dylan zachichotał. — Zapraszam was na koncert Kate Ross. No dalej, podejdźcie bliżej. — Wsadził ręce do kieszeni, ale podszedł bliżej ławki.
— Więc co mi zaśpiewasz?
— Zaraz zobaczysz. Wyciągnij telefon i włącz latarkę.
— Po co?
— Bo jesteś na koncercie — powiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.
Spełnił moją prośbę. Złapałam za jego telefon i dwa razy energicznie poruszyłam nim w powietrzu, aż oślepił mnie błysk flesza. Sama również wyciągnęłam smartfon z tylnej kieszeni spodni. Przyłożyłam go do ust, udając, że to mikrofon.
![](https://img.wattpad.com/cover/351291727-288-k476686.jpg)
CZYTASZ
DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16
RomanceCzy można pożądać złoczyńcy? A pragnąć mordercy? Na uroczym kampusie ginie jedna ze studentek. Kate, jej współlokatorka nie lubi zmarłej Sage, bo dziewczyna często spędzała czas z jej byłym. Sage była też powodem rozstania pary. Kate odnajduje jej p...