Rozdział 1

128 10 10
                                    

They whisper in the hallway, "She's a bad, bad girl"

Ojciec zablokował mi dostęp do jego złotej karty kredytowej tylko dlatego, że w jeden dzień wydałam dwadzieścia tysięcy, żeby dostać się helikopterem do spa na drugi koniec stanu.

Nie potrafił zrozumieć, że tylko w tamtym salonie robiono maseczki ze świeżych alg, które wydobywano prosto z akwarium mieszczącego się w salonie, a jak powszechnie wiadomo, te wodorosty idealnie nawilżają moją suchą cerę.

Ojca mało obchodziło, że od urodzenia zmagałam się z przesuszonymi skórkami na policzkach. Skupił się tyko na straconych pieniądzach, a z pracy chirurga miał ich pod dostatkiem, więc nie rozumiałam, dlaczego wrzeszczał na mnie przez telefon o kilka głupich zielonych papierków.

— Tatku, ja potrzebuję tych pieniędzy. Za co mam kupić sobie jedzenie? Nie możesz mnie tak karać za jedno małe przewinienie.

Po drugiej stronie słuchawki rozległ się głośny świst wciąganego przez nos powietrza.

— Jedno przewinienie?! W ciągu miesiąca wydałaś prawie pięćdziesiąt tysięcy!

Z moich ust wydostało się ciche westchnienie. Nie przypuszczałam, że uzbierała się tak spora sumka. Karta ojca miała limit, ale wtedy wystarczyło wklepać czterocyfrowy kod i każda transakcja przechodziła bez najmniejszego problemu, więc tylko przykładałam ją do czytnika, nie zważając na kwoty, które wydawałam.

Rodzice nigdy nie ograniczali mnie w moich wydatkach. Żyliśmy na wystawnym poziomie w bogatej dzielnicy, więc to naturalne, że chciałam dorównać swoim rówieśnikom z przedmieścia.

— Byłam na zakupach razem z mamą — wytłumaczyłam, sięgając ręką do toreb leżących w nogach łóżka. Reklamówki z logo Armaniego, Diora, YSL i wielu innych wciąż czekały na rozpakowanie, ale nie miałam do tego głowy.

Uwielbiałam kupować, ale po przekroczeniu sklepowych barierek zakupy traciły całą ekscytację. Moment, gdy wchodziłam do sklepu, a moim oczom ukazywała się najnowsza kolekcja ubrań, pasjonował mnie najbardziej. Zamieniałam się wtedy w zwierzynę i wyostrzałam każdy zmysł. Wzrokiem selekcjonowałam ubrania wywieszone na wieszakach. Dotykiem oceniałam jakość materiału, a za pomocą nozdrzy mogłam ocenić zapach kwiatowej mgiełki unoszący się w całym salonie. Przesuwałam paznokciem po śliskiej powierzchni metki, ignorując kilka cyferek znajdujących się na doklejonej tasiemce.

Przyjemna dla ucha muzyka sprawiała, że miałam ochotę zostać tam na zawsze no i uwielbiałam przeglądać się w szklanych lustrach, rozciągających się na całej wysokości. Brak okien i sztuczne światło, sprawiały, że każda cera wyglądała w nich nieskazitelnie. Nikt nie mógł dostrzec suchych skórek zbierających się w załamaniu mojego oka.

Gdy już upolowałam swoje zdobycze kierowałam się prosto do kasy, gdzie szerokim uśmiechem zostałam przywitana przez kasjerkę. Sunęłam kartą po czytniku, a charakterystyczne pikanie było najlepszą nagrodą za czas spędzony w sklepie. Komunikat na wyświetlaczu pozwolił kasjerce zapakować moje ubrania, które podała mi, uprzednio pakując do papierowych toreb, wydających z siebie ten rozkoszny szelest.

— I co kupiłaś? Samochód?

— Nie — odparłam rozbawiona. — Nową torebkę. — Podniosłam kuferek od Valentino i pomachałam nim przed ekranem telefonu.

Ojciec wziął głęboki wdech i przejechał palcami po siwej brodzie.

— Dość tego. Musisz nauczyć się szacunku do pieniędzy.

DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz