Po tym jak pozbyłyśmy się ciała profesora Jacobsa wszystko wróciło do normy. No, prawie wszystko.
Zgodnie z obietnicą nigdy więcej nie poruszyłam tematu profesora Jacobsa i chociaż czasami potrzebowałam z nimi porozmawiać, obie uparcie milczały, jakby tamta noc nigdy nie miała miejsca.
Profesor nie zniknął niezauważenie. Już następnego dnia nie pojawił się na zajęciach. I na kolejnych również, ale nie wzbudziło to żadnych podejrzeń poza radością studentów, którzy mogli wrócić do akademika i skorzystać z przerwy między zajęciami.
Udawanie, że nic się nie wydarzyło, było męczące. Gdy nasz pokój spowijała ciemność, a przez zżółknięte zasłony przebijał się blask księżyca, w półmroku widziałam jego ciało, leżące tuż obok mojego łóżka. Zakrwawiona głowa brudziła podłogę i wyglądała upiornie w słabo oświetlonym pokoju.
Nie mogłam zmrużyć oka, bo obrazy z tamtego dnia nawiedzały mnie każdej nocy. Na udach wyczuwałam jego chropowate ręce, pnące się wzwyż. Odgłos niechcianych pocałunków brzmiał mi w uszach, a na szyi wciąż miałam ślady jego pocałunków.
Zupełnie tak, jakby naznaczył mnie już na zawsze. Zaczęłam więc zakrywać szyję grubą warstwą podkładu i ubierać bluzy z długim rękawem albo kurtki, chociaż na zewnątrz utrzymywał się trzydziestostopniowy upał.
— Nie wiem, po co przychodzimy na te zajęcia, skoro dobrze wiemy, że profesor Jacobs nigdy się na nich nie pojawi. — Nachyliłam się w stronę Kate z razem, którą uczęszczałam na zajęcia.
Wylądowałyśmy na jednym kierunku, ale zanim zginęła Sage niewiele ze sobą rozmawiałyśmy. Obracałyśmy się w zupełnie innym towarzystwie i poza wspólnym dzieleniem pokoju, niewiele nas łączyło.
Wszystko zmieniło się w zeszłym semestrze, gdy Kate postanowiła pomóc mi w poszukiwaniu mordercy mojej przyjaciółki, za co byłam jej cholernie wdzięczna, a teraz znowu ratowała mi skórę i była przy mnie, gdy jej potrzebowałam.
Kate zgrywała twardzielkę. Niewielu osobom pozwalała zbliżyć się do siebie, jakby bała się, że ktoś odkryje, że pod twardą powłoką, znajdowało się szlachetne serce.
Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
— Bądź cicho! — Odwróciła się i spojrzała za siebie. Dziewczyny siedzące za nami, nawet nie obdarzyły jej spojrzeniem. — Ktoś może cię usłyszeć.
— Mogłybyśmy w tym czasie wyskoczyć na śniadanie. — Włożyłam rękę do kieszeni dżinsowej kurtki z frędzlami i pod palcami wymacałam kilka dolców. Wyciągnęłam je, a mina zrzedła mi, gdy zrozumiałam, że na przeżycie zostało mi niecałe pięć dolarów.
Sądziłam, że ukryłam tu studolarówkę, ale zapomniałam, że wydałam ją, gdy wczorajszego wieczora zjadłam obiad w restauracji.
— Nie wierzę, że podchodzisz do tego z taką obojętnością. — rzuciła, rysując kręte linie po czystym notesie. — Musimy tutaj przychodzić, żeby nie wzbudzać podejrzeń, pamiętasz?
— Nie dajesz mi o tym zapomnieć. — Oparłam policzek o dłoń. Spojrzałam na ekran telefonu i zrozumiałam, że zbliżał się moment, który przerabiałam od trzech dni.
Pierwsza osoba podniosła się z krzesła. Była to oczywiście Raquel, która stała się nową najpopularniejszą dziewczyną na naszym wydziale, zaraz po odejściu Sage.
Ja i Sage byłyśmy najpopularniejszymi studentkami. Każdy nas znał z trwających do białego rana imprez na kampusie, ale odkąd Sage zabrakło, przestałam tyle imprezować, a moje miejsce zajęła Raquel, która od dawna czekała, aż podwinie mi się noga.
![](https://img.wattpad.com/cover/351291727-288-k476686.jpg)
CZYTASZ
DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16
RomanceCzy można pożądać złoczyńcy? A pragnąć mordercy? Na uroczym kampusie ginie jedna ze studentek. Kate, jej współlokatorka nie lubi zmarłej Sage, bo dziewczyna często spędzała czas z jej byłym. Sage była też powodem rozstania pary. Kate odnajduje jej p...