Rzuciłam pracę u Baldoviniego, a mówiąc konkretniej nie zjawiłam się u niego o poranku następnego dnia. Ani kolejnego.
Nie złożyłam oficjalnego wypowiedzenia, ale ze względu na wyjątkową specyfikę naszej umowy, uznałam to za zbędne. Nie zjawiając się w pracy, jasno dałam mu do zrozumienia, że kończę z tym. Kończę z nim.
Nie mogłam postąpić inaczej. Chociaż zaczęłam go lubić, musiałam się od niego odciąć na dobre. To było jedyne wyjście, aby przestać myśleć o tym, że przez przypadek zamordowałam jego ojca...
Bezwzględny mafioza czy nie, zabiłam człowieka. I nie mogłam pracować dla jego syna, który wciąż go poszukiwał. Gdyby Wayne dowiedział się, że to ja stałam za morderstwem jego ojca... Musiałabym ponieść konsekwencje i nie dałby mi żadnej taryfy ulgowej. Skoro potrafił torturować niewinnego mężczyznę w samym środku pięciogwiazdkowego hotelu, aż strach pomyśleć, co zrobiłby faktycznemu mordercy swojego ojca.
Prawda mogła mnie wyzwolić, a już na pewno przyniosłaby mi ulgę, ale nie mogłam wyjawić tego brudnego sekretu ani Wayne'owi ani współlokatorką, bo już nie chodziło tylko o własne bezpieczeństwo. Mafia potrafiła niszczyć wszystko na swojej drodze. Zadawanie bólu podniecało ochroniarzy Baldoviniego, a kara spotkałaby nie tylko mnie, ale i moich bliskich.
Musiałam więc zawiązać usta w sznur i zamilknąć na zawsze, dusząc się we własnych wyrzutach sumieniach, które każdego dnia zjadały mnie z poczucia winy.
Jeszcze tego samego dnia zaczęłam rozglądać się za nowymi ofertami. Trafiłam na ogłoszenie sprzedawcy w sklepie w centrum handlowym. Przeszłam rozmowę kwalifikacyjną, a pracodawczyni była pod ogromnym wrażeniem mojej znajomości trendów modowych. I dostałam tę robotę. Oficjalnie dostałam zatrudnienie w sklepie odzieżowym i byłam cholernie dumna, że udało mi się zdobyć ją samodzielnie bez pomocy ojca.
Ubrana w firmową koszulkę za kilkanaście dolarów i flanelową koszulę, przemierzałam sklep, poprawiając w uchu słuchawkę. Kręcony kabelek wciąż łaskotał mnie po szyi, ale kierowniczka zabroniła mi ściągnąć urządzenie, bo musiałam odebrać dostawę od kuriera, który wciąż się nie zjawiał, więc czekałam na telefon z potwierdzeniem wysyłki kilkunastu palet z najnowszą kolekcją.
Podeszłam do kobiety, która od pięciu minut przyglądała się najnowszej kolekcji dżinsowych szortów. Uśmiechnęłam się i obdarzyłam ją uprzejmym spojrzeniem. Kobieta speszyła się moją obecnością i przeszła do kolejnego wieszaka.
— Czy mogę jakoś pani pomóc?
— Nie, dziękuję — odparła, kręcąc głową. — Tylko się rozglądam.
Nie znosiłam wtrącać się, gdy klienci szwendali się po sklepie, ale managerka już kilkukrotnie zwracała mi uwagę na to, że powinnam służyć klientom pomocą. Nawet gdy jej ode mnie nie oczekiwano.
Ściągnęłam z metalowej rurki parę spodenek, którym kobieta przyglądała się od kilku minut. Podeszłam do stolika z bluzkami i chwyciłam krótką koszulkę, która odsłaniała brzuch.
— Do tych spodenek będzie pasował ten top, a w połączeniu z ramoneską będzie świetnie na pani leżał. — Kobieta gwałtownie zamrugała, wyraźnie zaskoczona moją bezpośredniością. Gdy przeniosła swoje spojrzenie na trzymane przeze mnie ubrania, przechyliła głowę, wyraźnie zaciekawiona przygotowaną przeze mnie stylizacją.
— Och dziękuję. — Wyciągnęła ręce w kierunku ubrań. Podałam jej dwa wieszaki. Przyłożyła dżins do skórzanej ramoneski, którą miała na sobie. — Ma pani rację. To idealnie do siebie pasuje. Tego właśnie szukałam.
— Żaden problem — odpowiedziałam z uśmiechem, odprowadzając ją wzrokiem prosto do przymierzalni. Miałam smykałkę do łączenia fasonów, a ubieranie innych w wymyślone przeze mnie zestawy było przyjemnością, a nie ciężką pracą.
CZYTASZ
DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16
RomansaCzy można pożądać złoczyńcy? A pragnąć mordercy? Na uroczym kampusie ginie jedna ze studentek. Kate, jej współlokatorka nie lubi zmarłej Sage, bo dziewczyna często spędzała czas z jej byłym. Sage była też powodem rozstania pary. Kate odnajduje jej p...