Rozdział 2

95 7 27
                                    

Kate krążyła po pokoju, wdychając powietrze w papierową torbę, która pęczniała z każdym jej oddechem. Nagle się zatrzymała i spojrzała na leżące ciało. Zamrugała gwałtownie powiekami i znów wykonała kilka gwałtownych wdechów do torby.

Również nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Profesor Jacobs był moim ulubionym wykładowcą. W najgorszych snach nie przypuszczałam, że ośmieli się przełamać między nami jakąkolwiek granicę.

Nigdy nie dał mi do zrozumienia, że mu się podobałam. Traktował mnie jak innych. Lubił ze mną rozmawiać, ale to wszystko.

— Nie mogę uwierzyć, że zamordowałaś najsympatyczniejszego wykładowcę. — Kate wyrzuciła papierową torbę do kosza.

— Nie zabiłam go!

— Jak więc wytłumaczysz to, że leży tutaj bez oznak życia.

Zacisnęłam usta.

— On zaczął się do mnie dopierać, a wtedy... — Sięgnęłam po flakonik perfum, leżący na moim łóżku i podałam go Kate. — Psiknęłam go tym. Przewrócił się i uderzył w szafę.

Dokładnie przyjrzała się niewielkiej fiolce. Przejechała palcami po wygrawerowanych napisach, a potem uniosła ją w stronę światła. Zakręciła ciecz, która odbiła się od szklanych ścianek.

— A to nieszczęśnik... — westchnęła Melody.

— I zabiłaś go tym flakonikiem? — upewniła się Kate, jakby trudno było jej uwierzyć w moją wersję wydarzeń. Z głośnym westchnieniem opuściłam ramiona.

— Nie zrobiłam tego specjalnie. To był wypadek.

Kate psiknęła perfumami na nadgarstek, który przyciągnęła do nosa. Wzięła głęboki wdech, a jej nozdrza zafalowały.

— Różowa trucizna — burknęła, odkładając flakonik na biurko.

Moje ramiona drżały, bo wciąż przebywałyśmy w jednym pomieszczeniu z trupem. Musiałam to jakoś naprawić, ale nikt nie przygotował mnie na taką okoliczność.

Gdy szukałyśmy mordercy Sage całą swoją wiedzę opierałyśmy na kryminalnych książkach i serialach. Czy z pozbyciem się ciała było podobnie? Wystarczyło, że wygoogluję jak ukryć zwłoki i problem rozwiąże się sam? Szczerze w to wątpiłam.

— Jak to się stało, że on znalazł się tutaj? — spytała Melody, przyglądając się Jacobsowi.

— Chciałam pokazać mu moją planszę na zajęcia. Co teraz zrobimy?

— My? — prychnęła oburzona Kate. — My nic nie zrobimy. To ty go zamordowałaś.

— Ale Kate...

— Nie możesz prosić nas, żebyśmy ci pomogły. To przestępstwo.

Zaczęłam bawić się palcami. Nie mogłam zadzwonić do ojca i poprosić go o pomoc zaraz po tym jak odciął mnie od kasy. Jak mogłabym mu wytłumaczyć to, co się stało.

— Co powinnam zrobić? — zwróciłam się do Melody. Z naszej trójki to ona zawsze zachowywała zimną krew w nagłych wypadkach.

— Pójść na policję i się przyznać — wtrąciła bez pytania Kate. — W najlepszym wypadku uwierzą w twoją wersję zdarzeń, a w najgorszym... Pójdziesz do więzienia.

Zaparło mi dech w piersi.

Więzienie kojarzyło mi się z najgorszymi zbirami, a ja przecież nie byłam kimś takim! Nigdy nawet nie dostałam żadnego mandatu. Zgrywałam niegrzeczną dziewczynę, ale tak naprawdę byłam tylko rozpieszczoną snobką.

DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz