Rozdział 3

205 15 5
                                    

Morderstwo Sage sprawiło, że to, co wydawało mi się do tej pory niemożliwe, stawało się rzeczywistością. Wspinałam się po schodach w akademika u boku Lii Bergman i Melody Williams. Dziewczyny, z którymi rozmawiałam jedynie o sprawach związanych z pokojem, który razem wynajmowałyśmy, stały się mi bliskie, bo łączył nas wspólny cel.

Odkryć kto zamordował Sage.

I chociaż motywy naszych działań różniły się od siebie, nie zmieniało to faktu, że z naszego planu miało stać się coś dobrego. Sage miała spokojnie odejść w zaświaty i otrzymać swoją sprawiedliwość, Lia miała pomścić przyjaciółkę, a ja udowodnić niewinność swojego eks, w którą sama nie wierzyłam. Melody z kolei nie miała powodu, żeby nam pomagać, ale miała dobre serce i nie potrafiła przyglądać się cierpieniu Lii, dlatego też zaangażowała się w poszukiwania mordercy.

Rozległo się szuranie gumowej podeszwy naszych trampek. Melody podpierała się o metalową obręcz, na której zostawiała ślady w postaci odcisków swoich spoconych dłoni. Lia zaserwowała nam porcję nerwowej paplaniny, którą próbowałam przerwać, ale nie sposób było wejść jej w słowo, dlatego wsłuchiwałam się w jej głos, który przypominał krzyk mew.

Gdy dotarłyśmy na ostatnie piętro, moje współlokatorki oparły łokcie o kolana. Wspinaczka na sam szczyt pozbawiła ich tchu. Ich gorące oddechy mieszały się ze sobą, gdy obie starały się łapczywie zaczerpnąć powietrza. Kącik moich ust drgnął z niemałą satysfakcją. W końcu bieganie na coś mi się opłaciło.

Na korytarzu panowała kompletna cisza. Światło wiszącej nad naszymi głowami lampy odbijało się w świeżo umytej posadzce. Farba, która płatami odpryskiwała od ścian, lądowała na podłodze, a rury wiszące pod sufitem, sprawiały, że czułam się, jakbym wkroczyła do podziemnego garażu. Ostatnie piętro nie zostało wyremontowane przez uczelnię, bo studenci zamieszkiwali niższe piętra, a władze uczelni próbowały zaoszczędzić pieniądze, dlatego, zamiast uciąć środki na promocję naszego uniwerka, postanowili zaoszczędzić na ograniczeniu remontów w budynku akademika.

Na ostatnim piętrze akademika znajdowały się sale, które przeznaczone były dla profesorów, którzy przyjmowali tu studentów po zajęciach. Na samym końcu korytarza znajdowały się drzwi, które prowadziły na dach. Serce zabiło mi mocniej na widok żelaznego zamka. To tam mogłyśmy znaleźć odpowiedź na dręczące nas pytania.

— Jaki mamy plan? — wydyszała Lia.

— Ja stanę na czatach, a wy idźcie na dach — zarządziła Melody. Wymieniłyśmy się porozumiewawczymi spojrzeniami. — Jeśli jakiś profesor będzie chciał wejść na korytarz, odciągnę go i zatrzymam rozmową.

— Dobra. No to idziemy.

Melody oparła się plecami o ścianę, a wtedy zrozumiałam, że zaproponowała taki podział ról, bo nie mogła uspokoić swojego oddechu. Z naszej trójki najmniej miała do czynienia ze sportem.

Chwyciłam Bergman za ramię i razem ruszyłyśmy w kierunku metalowych drzwi, które w ciemnościach korytarza wyglądały upiornie. Lia przełknęła głośno ślinę, gdy odległość między drzwiami zaczęła się zmniejszać.

— Boisz się? — zapytałam.

— To miejsce morderstwa. Oczywiście, że się boję. — Wzdrygnęła się i otrzepała ramiona, wprawiając falę loków w lekki podmuch.

— Nie myśl o tym, co tam się wydarzyło. Skup się na szukaniu tropów, a później będzie czas na rozmyślania.

— Jak ty to robisz, że zawsze zachowujesz spokój i wszystko po tobie spływa?

— To lata praktyki — odpowiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

Twarda skorupa, którą wytworzyłam wokół siebie, miała chronić mnie przed światem zewnętrznym i jak na razie świetnie odgrywała swoją rolę. Nie tylko Lia i Melody uważały mnie za nieczułą. W pracy też za mną nie przepadali. Trzęśli portkami na myśl, żeby mi się przeciwstawić, ale miało to swoje plusy, bo dzięki temu nie musiałam zamienić się z nikim godzinami pracy.

DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz