Rozdział pierwszy

296 32 60
                                    

– Niechaj mój kielich zawsze będzie pełen sprawiedliwości, niechaj mój miecz miłosiernie czyni to, co uczynić należy, a moja tarcza ocali tych, którzy będą poszukiwać schronienia przed ciemnością

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Niechaj mój kielich zawsze będzie pełen sprawiedliwości, niechaj mój miecz miłosiernie czyni to, co uczynić należy, a moja tarcza ocali tych, którzy będą poszukiwać schronienia przed ciemnością. Dziś składam przysięgę i zawierzam życie Pani Światła. Niechaj łaskawie wyznacza ścieżki pośród największego mroku i uzna za godną spoczynku przy jej boku, gdy ma służba dobiegnie końca.

Lozen uniosła miecz. Rodzice mogliby przysiąc, że w ostrzu odbiły się promienie Słońca. Kolejny znak błogosławieństwa. Calico, siostra nowo mianowanej paladynki, ziewnęła przeciągle. Cała uroczystość niemiłosiernie się dłużyła. Każdy nowicjusz wypowiadał te same słowa, naśladował te same patetyczne gesty i wnikliwie patrzył w przestrzeń, zupełnie jakby zaraz miał stamtąd wyskoczyć leśny gnom, karaczan albo inne dziadostwo.

– Ile to jeszcze będzie trwać? – syknął jej do ucha przyjaciel.

Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Doskonale widzieli młodzieńców, grzecznie ustawionych w kolejce i czekających na swój czas do wygłoszenia fraz wyrytych na pamięć. Potem uroczysty pochód głównymi ulicami miasta, bicie w dzwony, hymny pochwalne ku czci Pani Światła, rodzinna uczta i... cholera. To brzmiało jak niekończący się maraton podziwiania sukcesu siostry.

– Chcesz iść na porębę i nawalić się tanim winem?

– Myślałam, że nigdy nie zapytasz.

Calico zerknęła na matkę. Wyglądała, jakby przeżywała ekstatyczne uniesienia, wpatrzona w scenę na której stali paladyni. Ojciec, komendant straży miejskiej, niezauważalnie otarł łzę z policzka i poprawił miecz.

Jak patetycznie. Jak wzruszająco do porzygu.

Nawet nie zauważyli, gdy dziewczyna wmieszała się w tłum i przepychała w stronę bram miejskich. Doran szedł tuż obok, kurczowo ściskając wypchaną do granic wytrzymałości torbę. Brzęk stukających o siebie butelek wymownie zdradzał jak błogi będzie ich relaks na świeżym powietrzu.

– Może i zostałabym do końca uroczystości, ale Lozen jest taka... ugh, no, wiesz o co mi chodzi.

Doran skinął głową. Przechodząca obok dziewczyna w opiętej, białej bluzce sprawiła, że zapomniał o udzielaniu wsparcia emocjonalnego przyjaciółce.

– Bo chodzi o to, że jej się wszystko udaje, ot tak. – Calico pstryknęła palcami, demonstrując jak. – No i jest starsza, tak? Więc wiadomo, że... jest nieco dalej, w życiu i w ogóle. A mnie ciągle do niej porównują, wiesz, jakie to wkurzające? Być ciągle tym najmłodszym dzieciakiem?

Doran w milczeniu potakiwał, choć jego myśli absorbowało coś zupełnie innego.

– W sumie, najstarsi też nie mają łatwo – mruknął po chwili. Miał trzech młodszych braci.

Otchłań utraconych (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz