Rozdział szósty

97 18 30
                                    

- Bo chodzi o to, żeby kontrolować rzut

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Bo chodzi o to, żeby kontrolować rzut. I robić to płynnie, lekko, tylko nadgarstek. - Marco zademonstrował.

- Co ty pieprzysz? - oburzył się Doran. - Ta gra jest całkowicie oparta na losowości.

- Właśnie, że nie! - Marco poczerwieniał na twarzy.

Calico łypnęła to na jednego, to na drugiego i zmrużyła oczy, próbując się skupić.

- No, jak na moje, to rzucasz i nie masz kontroli nad tym, ile oczek wypadnie - dodała Bianca. Wymownie łypnęła na Dorana, oczekując pochwały za to, że go poparła.

- Patrzcie. - Marco powtórzył rzut widmowymi kośćmi. Może prezentacja wyszłaby lepiej, gdyby naprawdę miał jakieś przy sobie. - Najpierw zerkam, co jest na górze, tak? Potem biorę zamach i rzucam z taką siłą, zakładając, ile mniej więcej powinno być przetoczeń. To musi być wyuczone, lekkie, PRE-CY-ZYJ-NE. Wtedy da się tak obstawić, że się wygra.

- Chrzanisz, Marco - stęknął Doran i polał sam sobie piwo z dzbana.

Calico podparła podbródek o blat stołu. Oczy same jej się przymykały. Głosy przyjaciół zaczęły brzmieć inaczej. Jakby z oddali, takie nierzeczywiste, odległe. Takie... ciche.

Coraz cichsze.

Świat i Calico byli bardzo, bardzo daleko od siebie. Dziewczyna nawet nie czuła, kiedy wszystko spowiła ciemność

- Nie śpij, bo cię ukradną - mruknęła cicho Thesa, kopiąc delikatnie Calico pod stołem.

- A jak nawalona, to do domu! - krzyknął Doran, szczerząc zęby.

- Odprowadzić cię? - zaoferowała Thesa.

Calico pokręciła głową.

- Chwilę jeszcze posiedzę, potem sama pójdę. - Zabrzmiało to nieco bełkotliwie, acz zrozumiale.

W gospodzie było tak ciepło. Spokojnie.

Bezpiecznie.

Calico mogłaby tutaj siedzieć choćby i do końca świata.

Znów przymknęła oczy.

Tylko na chwilę.

Marco i tak opowiadał o pierdołach.

Sekunda i potem będzie ich znowu słuchać...

I...

...

- Ale jak rzucasz, to...

- Można też oszukać. Są specjalne kości z obciążeniem. Zawsze wypada na nich ta sama liczba oczek.

Ciii... Już dobrze.

Wszystko będzie dobrze.

...

...

...

Calico otworzyła oczy.

Ze zdziwieniem rozejrzała się dookoła. Stała na balkonie. Zdobionym kamionkową posadzką i rzeźbionymi kolumnami z piaskowca. Niewielkie, posrebrzane listki ozdobnie oplatały filary. Dziewczyna wszędzie poznałaby ten charakterystyczny przepych. No i ten widok w oddali. Gęsty, pulsujący mrok, który nie mógł wedrzeć się w okolice domostwa, a sięgał aż po horyzont.

Otchłań utraconych (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz