Rozdział dwudziesty pierwszy

52 10 11
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Calico stała przed lustrem. Przeczesała włosy i poprawiła suknię. Nerwowo przełknęła ślinę.

Tatko sam się nie odwiedzi – parsknęła kpiąco. Jednak to zwiększyło tylko stres. Zacisnęła dłonie na fragmencie ubrania, oddychając głośno. Po chwili wyszła z pokoju i ruszyła w stronę jadalni. Przed pomieszczeniem stała Huera i Seki. Niewidoma ze zwieszoną głową słuchała utyskiwań kwatermistrzyni.

– Nigdzie go nie ma. Potępione dusze przeszukały każde wspólne pomieszczenie i ogrody.

– Znajdzie się – bąknęła dziewczyna. – Przecież kot nie mógł opuścić domostwa.

Huera nie wyglądała na przekonaną.

– Jeśli coś mu się stało... Dowiem się, rozumiesz? – warknęła, odchodząc. Seki weszła do pomieszczenia.

– Dzień dobry, Calico – mruknęła, czekając aż potępieńcy podadzą tacę z posiłkiem.

– Hej. Zawsze mnie zadziwia, że doskonale rozpoznajesz ludzi.

Niewidoma wzruszyła ramionami.

– To tylko kwestia przyzwyczajenia i wyczuwania aur. Do tego nie trzeba mieć oczu.

Calico miała ochotę zapytać dziewczynę o jej blizny, ale powstrzymała się. Wzięła jedzenie i niepewnie usiadła obok, pełna obaw, że Seki nie chciała towarzystwa. Znajoma jednak nie zareagowała. Jadły w ciszy, wzajemnie onieśmielone i speszone. Seki wyszła pierwsza. Calico jeszcze przez chwilę nerwowo grzebała w talerzu. W końcu wstała, otuliła się mocą i mignęła. Nie było sensu przedłużać tego w nieskończoność.

Niechaj to, co stać się musi, stanie się niezwłocznie – westchnęła w myślach.

Miasto przetrwało. Calico bez trudu rozpoznawała wąskie uliczki, sklepy i kamienice. To było dziwne. Świat po prostu istniał.

Dziewczyna ruszyła w stronę targowiska, a każdy krok wymagał coraz więcej wysiłku. Minęła patrol uzbrojonej po zęby straży sąsiedzkiej. Nieznajomi byli czujni, gotowi do odparcia ataku. Byli... przyzwyczajeni. To zaskoczyło Calico najbardziej. Ludzie nauczyli się egzystowania w nowej rzeczywistości.

Gruzowisk po części budynków wciąż nie usunięto w pełni. Były one jednak zepchnięte do konkretnych, wydzielonych miejsc. Na rynku wystawiono stoiska i zachęcano do zakupów. Wojownicy Pani Światła przechadzali się nieopodal. Marsze pokutne nie ustawały, biczownicy wciąż zachęcali do dołączenia.

– Kraby, kraby! Świeże kraby! – Usłyszała nieopodal. Dostrzegła rudą kobietę. Chłopiec, najwyżej pięcioletni, kręcił się obok, poprawiając ułożenie pakunków na stoisku.

– Killi, przestań – fuknęła nieznajoma, gdy dziecko otworzyło jeden z koszyków i nader entuzjastycznie zaczęło w nim grzebać. Calico niepewnie podeszła.

Otchłań utraconych (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz