Rozdział dwudziesty drugi

38 12 14
                                    

Kąciki ust Damy drgnęły lekko w górę, choć namiastka uśmiechu nie obejmowała oczu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kąciki ust Damy drgnęły lekko w górę, choć namiastka uśmiechu nie obejmowała oczu. Bogini powoli skinęła głową, patrząc w przestrzeń przed sobą.

– Jak się z tym czujesz? – zapytała obojętnie.

– To... – Calico nie potrafiła się wysłowić. – Ja... nie sądziłam, że... Czemu taka jesteś? – Pytanie wyskoczyło z niej, nim zdążyła się powstrzymać.

– Może zawsze taka byłam. Może nie. Może na początku starałam się to ukrywać. Kto wie, może kiedyś naprawdę zależało mi na zmianach. Teraz tylko... – Wzruszyła ramionami. – To się skończy. W ten, czy inny, sposób.

– To naprawdę przez nas? Znaczy, ludzi?

Dama nie odpowiedziała, ale spojrzała tak wymownie, że Calico przeszedł dreszcz.

– Nie jesteście jedynym problemem – rzuciła istota po chwili namysłu. – Jakby się zastanowić, to i bogowie walczą między sobą. Wszechświat to okrutne, chaotyczne miejsce. Gdy sobie to naprawdę uświadomisz, nie pozostanie nic innego niż rozpacz.

Calico współczująco wpatrywała się w Mevis.

– Ale przecież... jesteś boginią. Masz moc. Wielką moc. Powinnaś... – Nastolatka przerwała.

– Co takiego?

– Jakoś to powstrzymać. Pokazać się tym paladynom, objaśnić, że tak nie wolno! Że wypaczyli własną wiarę, że... Sama nie wiem. Ale ty chyba powinnaś wiedzieć, w końcu... od wieków nas obserwujesz.

– Od tysiącleci – poprawiła Mevis. – Kiedyś próbowałam. Wtedy uznawaliście, że odbieram wolną wolę. Że jestem tyranką. Że przeze mnie nie macie sprawczości. Zwracaliście się do innych bogów, zaczynając mną gardzić. Albo zabijaliście tych, którzy się ze mną zgadzali. Albo nie zgadzali. A gdy ingerowałam, to... Opieka nad wami to błędne koło. Widziałam tych, którzy na ustach mieli najszlachetniejsze idee, a w ich sercach gościła tylko podłość. Powoływałam czempionów, którzy prędzej czy później niszczyli to, co powinni chronić. Jestem zmęczona, Calico. Nieustannie czuję cierpienie milionów istot, które giną z moim imieniem na ustach lub z nim zabijają. Wiem, co robicie. Kogo i jak dręczycie. Widzę to, jako wasza patronka. Nie ma znaczenia, jak bardzo się staram. Wy chcecie nienawidzić. Zbierać się w grupy, plemiona, rody i wskazywać urojonych wrogów, przeciw którym staniecie. Dzięki temu czujecie się lepsi, silniejsi. To nadaje kształt waszej tożsamości. Marni obrońcy moralności, którzy za patetycznymi frazami ukrywają wyłącznie własną zgniliznę. Oto wasza religia, honor i prawda.

Calico zmarszczyła brwi i zacisnęła gniewnie usta.

– Tamci na stosach zginęli na darmo, a ty nic nie zrobiłaś.

– Każdy umiera na darmo, Calico. Nieważne, jak to nazwiecie. Kilka osób zostało wyprowadzonych przez kilkanaście innych na śmierć. W tym czasie kilkadziesiąt, w tym i ty, po prostu się przyglądało. Nie oskarżaj mnie o własne grzechy.

Otchłań utraconych (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz