Rozdział 16 ''Czemu Gerald Angel musiał być moim ojcem?''

295 8 3
                                    

Nagle usłyszałam strzał. Ciało Lucasa opadło na mnie bezwładnie. Popatrzyłam na jego ciało po czym odetchnęłam z ulga, już koniec, po wszystkim.

Spojrzałam na osobę która mnie uratowała, i możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie na widok Williama.

Will zjawił się bok mnie w kilka sekund. Rozwiązał mnie i kiedy upewnił się że mogę normalnie stać w postanowił się odezwał.

-Stary cię nie uczył żeby nie rozmawiać z nieznajomymi?- zapytał wkurzony.

-Był zajęty napierdalaniem mnie, więc nie miał czasu mnie uczyć.

-Wydać że jesteś wpadką.

-Również nią jesteś.-przewróciłam oczami.

-Noi, ja się przynajmniej potrafię przyznać nie to co ty.

-Jak mnie znalazłeś?

-Luno nie wiem czy wiesz ale istnieje takie coś jak lokalizator.

-Chwila, jaki lokalizator.

-Yyy żaden.-odpowiedział szybko ciągnąc mnie do wyjścia.

-Pierdol się William.

-To propozycja?

-Sorry przejęzyczenie, zapierdol się William.

-Ty to już prawie zrobiłaś, i nie mam zamiaru popełnić twojego błędu.

Kiedy wyszliśmy z piwnicobunkra (nie wiem co to jest) znaleźliśmy się w środku lasu.

-Czemu ty już drugi raz ratujesz mnie przed jakimiś zjebami co chcą mnie zabić?

-Bo twój kochany ojczulek Leon, jest zbyt chujowy w przypilnowaniu własnego bachora, dlatego robię to za niego.

-Czyli jesteś od teraz moją niańką?

-To powinno być zadanie... Jak mu tam było? Axel?

-Ares.

-No właśnie, Aro.-przewróciłam ponownie oczami i podążyłam za nim.

Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy.

-Wyglądasz okropnie.- powiedział patrząc na moją twarz, która zapewne była cała poobijana.

-Ty również.

-Pff, załóż okulary bo chyba nie widzisz jaki to ja przystojny jestem.

-Dlatego nie masz żony?-uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na niego z ukosa.

-Nie, ja po prostu żadnej nie chce.- prychnął.

-Wmawiaj to sobie.-mruknęłam pod nosem.

-Co ty tam mruczysz?

-Nic, nic.

-Tak myślałem.-uśmiechnął się sztucznie po czym przyspieszył.

Jechaliśmy tak kilka minut, a ja cały czas czułam na sobie te ohydne łapska, chciało mi się wymiotować, płakać i krzyczeć. Moje oczy ponownie zaszły łzami. Spojrzałam na boczną szybę aby Will nie mógł zobaczyć mnie w takiej rozsypce, chociaż nie raz mnie takim widział, czasami służył mi jako chujowy prywatny terapeuta. Czemu chujowy? Typ cię nawet zwyzywał za to że za głośno oddychasz albo że w ogóle oddychasz.

-Jak się czujesz?-zapytał kiedy docieraliśmy pod dom Aresa.

-Do dupy.

-Zostać na noc?

-Zrobiłbyś to dla tego okropnie wyglądającego bachora?

-Zawsze.-uśmiechnął się szeroko w moim kierunku.

zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz