Rozdział 21 ''Specyficzna''

129 2 4
                                    

Kiedy ich zostawiłam postanowiłam pójść po coś do jedzenia.

Na początku chciałam znaleźć jakieś picie lecz zauważyłam watę cukrową a chęć picia  wyparowała tak szybko jak się pojawiła.

Zaczęłam się przechadzać po wesołym miasteczku z moje różową watą.

-Luna!-usłyszałam za sobą.

Zanim zdążyłam się odwrócić poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. To było strasznie niekomfortowe.

Odwróciłam się i zobaczyłam małego chłopca przytulającego się do mnie. To był Damon.

-Damon? Co ty tu robisz?

Nikt dzieciakowi nie wytłumaczył że nie podchodzi się do nieznajomych?

-Przekonałem rodziców aby mnie tu zawieźli i... tak jakby się zgubiłem...

-No co ty nie powiesz.-czochram mu włosy po czym zaczynam się rozglądać wokół za jakimiś ochroniarzami czy coś w tym guście. Jak na złość jak są potrzebni to ich nie ma.

-Pobawimy się razem?

-Przyszedłeś z rodzicami pewnie cię szukają.

-Wątpię, pewnie nawet nie zauważyli że mnie nie ma.-nagle posmutniał.

-Eh... No dobra ale tylko na chwilę.

Przeniósł na mnie gwałtownie wzrok po czym radośnie się uśmiechnął.

Uroczo.

Złapałam go za rękę żeby chociaż mnie nie zgubił i poszliśmy na jakieś atrakcję.

Byliśmy na karuzeli czy innych tego typu rzeczach.

Aktualnie siedzieliśmy na ławce ja piłam cole a Damon jadł lody, powoli słońce zaczynało zachodzić. Nagle mój telefon zadzwonił.

Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam że dzwonił do mnie Aaron. Odebrałam.

-Cześć mam sprawę.-powiedział kiedy odebrałam. Brzmiał na mocno zirytowanego.

-Co randka się nie udała?-zapytałam z szyderczym uśmiechem którego i tak nie mógł zobaczyć.

-Nie o to chodzi.-westchnął.-Ares się z kimś pobił.

-I co ja mam z tym wspólnego?-zmarszczyłam brwi, jednocześnie wycierając buzię Damonowi bo się ubrudził.

-Sami byśmy po niego przyjechali ale utknęliśmy na kole i nie mamy jak wrócić.

Idealne miejsce i czas na randkę.

-Hmm... W jak bardzo beznadziejnej sytuacji jest?

-Jeśli go teraz znajdą najprawdopodobniej zarobi kulkę w łeb.-odezwał się tym razem Chris.

I dlatego ja mam tam iść i tyle samo ryzykować?

-Eh... Cała wasza trójka będzie mi winna przysługę. Wyślij mi adres już po niego jadę.-rzuciłam po czym się rozłączyłam.-No cóż chyba musimy się już pożegnać.

-Serio musisz iść?-zapytał smutno.

-Niestety, ale się nie smuć na pewno się jeszcze zobaczymy.- poklepałam go po głowie po czym wstałam i wystawiłam w jego stronę rękę.

Chłopiec niechętnie ją złapał i poszedł ze mną.

Odprowadziłam Damona w miejsce w który pracownicy będą mogli się nim zająć i z którego rodzice będą mogli go odebrać.

Pożegnałam się z nim a następnie skierowałam się do wyjścia w międzyczasie dzwoniąc po wujka Williama. Bo z doświadczenia z wcześniejszych sytuacji wiem że gdy mam kilka problemów lepiej zwalić je na Williama.

zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz