Rozdział 17 " Chodziby nie wiem co"

227 7 2
                                    

Przewracam się z boku na bok próbując znaleźć wygodną pozycję, była około godzina piąta a ja ani na chwilę nie zasnęłam. Była lekko zdziwiona tym nagłym brakiem snu, ponieważ zazwyczaj zaśnięcie zajmowało mi nie więcej niż trzy minuty.

Kiedy mój telefon wskazywał godzinę szóstą, postanowiłam sie poddać i poszłam do kuchni po coś do jedzenia, lecz schodząc ze schodów moje wspaniałe szczęście w życiu postanowiło o sobie przypomnieć, i musiałam się potknąć. Miałam już runąć na ziemię kiedy ktoś mnie złapał i przyciągnął do siebie, było to dość krótkie zbliżenie bo już po sekundzie sylwetka jak się okazało bruneta wyminęła mnie, jeszcze na koniec rzucając krótkie ''patrz pod nogi'' na co przewróciłam oczami.

Powędrowałam do lodówki i wzięłam pierwszą lepszą rzecz i poszłam z nią do pokoju. Weszłam do pokoju i postanowiłam zadzwonić do jednej z moich sióstr, a konkretniej to do Star.

-Co tam moja kochana siostrzyczko?- usłyszałam w słuchawce.

-Masz czas?

-Dla ciebie? Zawsze.

-Słuchaj... Jest pewna sprawa o której powinnaś wiedzieć.

-Dawaj.

-Ani słowa reszcie.-z westchnieniem postanowiłam kontynuować.- Możliwe jest, że nasz ojciec wyjdzie z wiezienia.

-To żart?- zestresowałam się kiedy usłyszałam w jej głosie strach.-Luna.

-Nie.

-Ale... Jak?

-Nie wiem spróbuję się tego wiedzieć.

-Cholera, co jeżeli wyjdzie?

-To oczywiste, mamy przejebane po całości.

-Masz jakiś plan?

Wtedy w mojej głowie pojawiło się pewne pytanie. Co zrobiła by teraz Rosie? Cóż zapewne próbowała by uspokoić mnie i siostry. Ale co zrobiła by potem? 

Problem był taki że nie wiedziałam. Nie miałam żadnego planu. Najmądrzejszą opcją jest chyba zostawić wszystko Leonowi i się nie przejmować, prawda?

-Nie mam, nie zrobię nic.-chyba.

-A tak zmieniając temat to... Myślałam nad tym czy by nie przyjechać i odwiedzić grób Rosie, dawno mnie tam nie było. Chociaż... I tak przyjadę na święta w końcu one są teraz u ciebie.

Ja i siostry ustaliliśmy że co roku będziemy spędzać święta razem, rzadkością było to że wszystkie z nas miały czas aby się razem spotkać a zwłaszcza że byłyśmy w dosyć dalekich odległościach. Na przykład Melody która mieszkała obecnie w Hiszpanii, możecie sobie tylko wyobrazić jakie było moje zdziwienie kiedy ją zobaczyłam pod domem Aresa. Ale dlatego że nie zawsze miałyśmy czas postanowiliśmy że przynajmniej będziemy święta spędzać razem, raz odbywały się na przykład u Star czy u Aurory, w tym roku wypadło na mnie więc to ja była odpowiedziała za przygotowania.

-Ta, mogłybyśmy pójść wszystkie razem. Po za pogrzebem nigdy nie byłyśmy wszystkie razem nad jej grobem.

-A jak już jesteśmy przy temacie jechania wszystkie razem gdzieś to wiem że Leon kupił nasz stary dom i...

-Nie ma mowy.- zacisnęłam rękę na telefonie. Głową zaczynała mnie boleć na myśl o tym że mam tam jechać.

-Ale wiesz tam jest dużo naszych starych rzeczy i...

-Star.

-Dobra wrócimy jeszcze do tego a na razie muszę kończyć, pa pa!- po tym szybko się rozłączyła.

Westchnęłam głośno i opadła bezwładnie na łóżko po czym zamknęłam oczy. Musiałam sobie wszystko uporządkować, zbyt dużo rzeczy się teraz działo i to powoli zaczynało mnie przerastać. Już nawet nie wiecie jak bardzo wyczekiwałem powrotu Alexa i Leona, miałam tak straszną ochotę zatopić się we własnym łóżku czy też jeść w swojej kuchni albo nie bać się że nie wiadomo skąd tuż obok mnie pojawi się Ares.

A jak już jesteśmy w temacie bruneta to właśnie zaczął pukać do mojego pokoju.

Chyba w końcu nauczył się pukać.

-Mogę na chwilę?- zapytał wychylając się zza drzwi.

-Jak musisz.

Szarooki przysiadł na skraju łóżka po czym przetarł twarz dłonią. Milczał przez dłuższą chwilę, ja natomiast nie mając zamiaru przerywać ciszy wpatrywałam się wprost jego tęczówki. Zauważyłam w nich coś niepokojącego lecz nie byłam w stanie określić co to mogło być.

-Chyba nie jest nam dane się dogadać, co nie?-zapytał w końcu, z lekkim uśmiechem.

-Tiaaa, ale wciąż nie wiem czemu ci tak na tym zależy.- uniosłam podejrzliwie brew.

-Moja mama chciała abym miał więcej przyjaciół. A konkretnie przyjaciółek.

-Wszystko spoko, tylko... Czemu ja?

-Wierz mi nie byłaś moja pierwsza opcją.

-Ale czemu akurat wybrałeś mnie jaką "opcje"- zrobiłam cudzysłów palcami.

-Tak naprawdę to matka mnie ubłagała abym spróbował.

Nadal zastanawiało mnie co konkretnie go przekonało, ale już nie chciałam pytać bo wolałam aby oddalił się ode mnie jak najszybciej.

-Spoko, możesz już iść?

-Czyli zapomnisz o tym i będzie tak jak zwykle?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-Tak.

-Okej.- powiedział i wyszedł.

Za łatwo poszło jak na niego więc odrazu wiedziałam że kłamał. Wiedziałam że nie odpuść. Za to nie wiedziałam dlaczgo tego nie zrobi, ale się dowiem, chodziby nie wiem co.

Rozdział nieco krótszy bo nie mam absolutnej weny do pisania 😥 (ale mogę powiedzieć że piszę już kolejny i mam na niego jako taki plan więc mam nadzieję że nie będziecie długo czekać)

zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz