Harry nie wiedział czemu go o to poprosił. Właściwie, było mu nawet trochę głupio o to pytać...
Nie lubili się z Draconem i choć nigdy sobie tego wprost nie powiedzieli, trzymali się zasady zbytniego nie spoufalania się. Ale teraz blondyn żartował, nawet się uśmiechał pokazując swoje białe ząbki i Harry przez krótki moment czuł, że w sumie przytrzymanie ślizgona nie było takim złym pomysłem...
Próbował nieco wyprzeć fakt, że jeszcze wczoraj poczuł płynące od blondyna zrozumienie i w swoich myślach ograniczał całą sytuację do nic nie znaczącej rozmowy.
- I właściwie dlatego mnie denerwuje.
- Gdybyś słuchał, Malfoy, to nie miałaby powodu odejmować Ci punktów.
- Gdybyś tyle nie gadał, Potter, może bym cię czasem lubił. - Odparł Draco, który moment temu skończył swoją tyradę na profesor McGonagall. - Jesteś sztywny jak mówię o nauczycielach.
- Lubię ich. - Wzruszył ramionami gryfon. Lekki uśmiech wkradł się na jego usta.
- Lubisz ich? Są okropni, bez wyjątku! No...może Snape jest znośny.
- Ta...dużo nas raczej nie łączy, wiesz?
- W sensie?
- W sensie, że jesteśmy zupełnie inni.
Draco zatrzymał się na moment. Z natury nie wyglądał jakby obchodziły go jakiekolwiek rzeczy, ale tym razem nastolatek wyłapał lekki błysk w jego metalicznych tęczówkach. To wprawiło go w lekkie zdziwienie.
- To źle? - Zapytał Malfoy, przysiadając bliżej bruneta.
Chłopak zmarszczył brwi, gdy prześcieradło lekko pomarszczyło się na jego nogach. W sumie sam nie wiedział jak ma odpowiedzieć na to pytanie... nie spodziewał się, że Ślizgon mógłby je zadać.
- Nie...znaczy, mam na myśli, że przez to czasem...ciężej nam się dogadać. - Harry wzruszył ramionami.
Jego głos był trochę niezręczny, a dłonie zaciskały lekko na kołdrze.
Nie podobało mu się jak Draco świdrował go teraz wzrokiem i jak jeden komentarz zmienił się szybko w coś więcej niż tylko niezobowiązujące stwierdzenie faktu. Poza tym, dziwnie intensywne spojrzenie Malfoya sprawiało, iż Potter miał wrażenie, że swoimi słowami rozpoczął jakąś grę...- Teraz gadamy. I jakoś nic nie przeszkadza. - Zauważył blondyn.
- No... tak, w sumie tak. - Mruknął.
Naprawdę, przy ludziach innych niż przyjaciele i bliscy znajomi był najbardziej niezręczną osobą na świecie...
Widział kolejny błysk w oku nastolatka. Jakby wygrał. Naprawdę? Miał zamiar spierać się o jedno zdanie? Brunet wypalił coś na szybko, byle, by pozostać przy swoim. Typowy Malfoy... ale tym samym nie chciał, by wszystko co mówi wyglądało na paplane bez sensu...
- Ale wiesz, są też inne powody niż tylko to, że jesteśmy inni...
Draco spojrzał na niego natychmiastowo. Oho... czemu miał teraz taki pretensjonalny wzrok? Zupełnie, jakby stary, bardzo dobrze znany mu ślizgon nagle wepchnął się znowu na przody.
- Na przykład? - Prychnął w odpowiedzi.
Teraz już się nie mógł wycofać...
- No... dokuczasz mi. - Odparł Potter.
Boże, jak durnie to brzmiało. "Dokuczasz mi"? To tak, jakby gryfon miał znów jedenaście lat i skarżył się komuś, że ktoś go wyzywa w pierwszej klasie. Był prawie pewien, że zaraz usłyszy irytujące go w uszy parsknięcie.
Ale... tak się nie stało. "Arystokrata" kiwnął głową, a jego mina była skwaszona, jakby coś kalkulował. Nie jednak o swoim zachowaniu, co oczywiste. Wybraniec miał wrażenie, iż jego nowy znajomy obgaduje go w głowie, sam ze sobą. I to spojrzenie go mocno rozdrażniło.
- No co? - Syknął. - Według ciebie tak nie jest?
- Tch, wiesz, ja też nie robie tego bez powodu, Potter.
Ah, więc znowu wracamy do punktu wyjścia... choć blondyn nazwał go już tak dzisiaj, tym razem nie było to żartobliwe. I niby to tylko nazwisko, ale... trochę nieprzyjemnie cofa się znów do tego samego, gdy myślało się, że zrobiło się już znaczny krok do przodu.
- A jaki masz powód? Nigdy nie byłem nie miły. - Odparł, ignorując sekundowe mocniejsze zirytowanie. Chociaż... nie, nie dało się go zignorować...
- Mam! Dużo!
- To powiedz w końcu jakie! Nic ci nie zrobiłem!
Draco skrzyżował ręce. Nieplanowana sprzeczka prędko znów wprowadziła napięcie między nimi, co sprawiło, że chłopak widocznie się spiął.
- Wiesz co? Nie ważne. Nie rozmawiajmy o tym w ogóle. - Mruknął po chwili.
Jego wargi były lekko wydęte, a ramiona skrzyżowane. Widok ten na moment rozbawił gryfona, ale stłumił parsknięcie. Trochę złości uleciało.
- Draco..?
Nastolatek na niego spojrzał. Metaliczne oczy znowu zabłyszczały, tym razem trochę inaczej. Może uda im się o tym pogadać..? Harry nie miał na to ochoty, naprawdę nie. Ale nie chciał też znowu wracać na stare tory.
Nie dotknął jego dłoni, jednak umieścił ją blisko. Mógłby przysiądz, iż czuje ciepło idące z ciała ślizgona... ta myśl wywołała dziwne mrowienie w dole jego brzucha, więc odsunął się nieco.
- Nie wiem co zrobiłem, ale chce o tym usłyszeć. Przez to się najwyraźniej kłócimy. - Powiedział spokojnym, powolnym głosem.
Musiał zwracać się do niego z cierpliwością. Nie był nigdy dobry w takich tematach...Ale chciał się postarać. Może dzięki temu blondyn mu odpuści i będzie miał trochę spokoju..?
Ślizgon wziął głęboki oddech. Jego oczy były wpatrzone w podłogę.
- Pamiętasz pierwszy dzień szkoły..? - Wymamrotał ciszej. Było mu...wstyd?
- Tak, pamiętam. I co z tym? - Zapytał Harry, nie przerywając swojego pokojowego nastawienia.
Nie chciał dawać wrażenia, że coś go wyprowadziło z równowagi, to tylko napędziłoby zły humor drugiego nastolatka.- Cóż... - Przerwał. Brunet wpatrywał się w niego spokojnie. - Próbowałem...się z tobą zaprzyjaźnić. Nie..?
- No...tak, powiedzmy. I co z tym..?
- Wolałeś się trzymać z Weasleyem.
- Bo byłeś dla niego wredny i zrobiłeś...średnio miłe wrażenie. - Harry lekko zmarszczył brwi, przypominając sobie sytuację.
- Bo- taki już jestem!
- To nie jest wytłumaczenie, Draco. - Przerwał mu natychmiastowo.
Chłopak znów spojrzał w dół. Zapanowała cisza.
- No dobrze, i? - Zapytał ponownie wybraniec, nieco mniej oceniająco.
- Co "i"? - Prychnął Malfoy.
- No co z tym pierwszym dniem szkoły, bo dalej mi nie powiedziałeś.
Blondyn zagryzł wargę. Brunet uniósł brew pytająco, a gdy jego rozmówca dalej nie wydał z siebie słowa, doszło do niego o co mu chodziło. Boże...naprawdę? To był jedyny powód? Bo odtrącił go SŁUSZNIE w pierwszej klasie?
Harry chciał się śmiać. Miał w głowie mnóstwo słów o tym, jak bardzo to dziecinne, jak wiele sprzeczek przeszli przez jedną, małą sytuację... I właściwie miał w planie mu to powiedzieć. Pragnął to wyrzucić ślizgonowi i pozwolić sobie na brak zrozumienia. Ale potem zobaczył jego mine, jego usta zaciśnięte mocno, jego jasne oczy wpatrujące się w podłogę i wstyd, zwieńczony rumieńcem który jakimś cudem znów wprawił wybrańca w to dziwne mrowienie podbrzusza...
- Draco... Boże, jesteś uroczy.
CZYTASZ
Killing task - DRARRY 18+
FanfictionZabicie twojego największego wroga nie wydaje się problemem. Oczywiście, jeśli nie jesteś w nim zabójczo zakochany. JEST TO FANFICION, ŻADNE POSTACIE NIE NALEŻĄ DO MNIE, OKŁADA TEŻ, DUŻO GEJOZY, BAW SIE DOBRZE I NIE PSUJ ZABAWY INNYM, DZIĘKI, DOWIDZ...