~ Draco ~

110 5 1
                                    

Mógłby go teraz zabić. Był tak blisko, w zasięgu ręki, tak bezbronny i ufny, że gdyby Draco tylko chciał, mógłby wyciągnąć różdżkę i...

Ale tego nie zrobił. Patrzył na niego, jak ciemne włosy opadają gryfonowi na twarz, jak usta delikatnie rozchylają się wydychając gorące powietrze, jak śni bezbronnie i jak łatwym celem teraz jest.

Draco poczuł triumf. A zaraz potem, zachciało mu się rzygać od myśli, dlaczego go czuje. Wszystko poszło zgodnie z planem. Opanowanie złości, zagadanie Pottera, czytanie... no, to ostatnie nie obejmowało jego planu, ale chwila męczenia się była do zniesienia, by osiągnąć cel. Nikogo nie było. Teraz wystarczyłoby tylko wyciągnąć różdżkę, przyłożyć mu do skroni i wyszepteć zaklęcie. Czarny Pan byłoby z niego dumny, rodzice byliby z niego dumni, wszyscy byliby z niego dumni i daliby mu w końcu spokój.

Malfoy zrobił ten krok. Wstał, nieco chwiejnie, wyciągnął różdżkę, skierował ją na Harrego. Był gotowy. Jakie to proste... I jak szybko poszło.
Nie myślał o tym dużo. Nie chciał, wołał zrobić to szybko. Pomimo tej sytuacji dalej nie dochodził do niego ciężar odebrania komuś życia. Lustrował gryfona wzrokiem, a jego dłoń samoistnie powędrowała w jego włosy. Musiał je odgarnąć, nie wiedział dlaczego, ale strasznie sobie wbił do głowy że musi wycelować idealnie w skroń, nawet jeśli to nie ma sensu. Może to jakiś objaw nerwicy, lub po prostu irracjonalny strach, że zaklęcie nie zadziała, nie wiedział.

- Av-

Jego skóra zetknęła się z ciemnymi kosmykami a słowa Dracona ugrzęzły mu w gardle. Nagle nie był w stanie ich wymówić, coś go zatrzymało, sprawiło, iż wydawało się to nie do wykonania. Jego włosy były takie miękkie, delikatne... Gdy je uniósł zobaczył całą jego twarz, nie przysłoniętą niczym i przypomnial sobie swoje rozbawienie sprzed chwili, gdy Harry wtrącił się w jego czytanie. To było... inne. Nagle dziwne uczucie zalało jego ciało, mieszając się z dobrze znanym mu poczuciem winy.

Boże, Boże, Boże, co ze mną..?

Jego ręka zadrżała. Kolejny dźwięk który do niego dobiegł, to jego własna różdżka, którą upuścił nie wiadomo kiedy, upadająca na drewnianą podłogę. Malfoy poczuł się źle. Nie, okropnie. Cofnął szybko dłoń z bujnych kosmyków gryfona, by poczuć jak coś oplata się wokół jego nadgarstka i go lekko ściska. Jego dłoń. Przez moment ślizgon spanikował, pomyślał, że obudził wybrańca i był gotowy do ucieczki, by jednak po chwili stwierdzić szybko, że chłopak dalej śpi.

Jak mocny sen trzeba mieć..?

Biorąc głęboki oddech, nastolatek schylił się ostrożnie i chwycił swoją różdżkę z powrotem, chowając ją do kieszeni. Potem spojrzał na gryfona, a konkretniej jego uścisk i nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się jakoś ciepło i nieswojo. Bardzo delikatnie, niemal z ostrożnością jak przy dziecku uwolnił swoją rękę, a potem westchnął, przyglądając się mu w ciszy.

Co teraz? Powinien go zabić, taki był jego obowiązek. Nie może odpuścić, będzie musiał to zrobić prędzej czy później. Jeśli teraz okazał się za słaby, co będzie potem..? Czy coś się zmieni? Był pewien, że nie. Był pewien, że nie podoła. Był pewien, że zostanie za to zabity. Był pewien, że będzie okrzyknięty porażką.
Ale... może da radę? Może to po prostu chwila słabości? Ta myśl jakoś mocno zakorzeniła się w jego głowie, powodując niezdrową ulgę w całym ciele. Tak, da radę. Potrzebuje tylko więcej czasu. Odrobinę... I lepszego miejsca. Takiego, w którym będzie pewność, że nikt go nie złapie... w którym będzie mógł łatwo wezwać śmierciożerców.

Z tą myślą, odsunął się w stronę drzwi. Jednak jego wzrok samoistnie znów powędrował do śpiącego chłopaka. Malfoy nie mógł się pozbyć z głowy tej części słodyczy, tej niewinności, tego poczucia, iż powinien zostać i popatrzeć na gryfona jeszcze moment, ostatnią, ulotną chwilkę...

Denerwowało go to. Musiał to wyplenić, prędzej czy później. Obrzydliwa myśl...

○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○○

- Granger! - Krzyknął, a jego głos rozniósł się po korytarzu.

Naprawdę nie miał pojęcia czemu to robił...Ale na tym etapie było już za późno. Dziewczyna podniosła wzrok znad książki, zadzierając brew w grymasie. Ta, też nie był zachwycony, że ją widzi. Natychmiast się podniosła, z dziwną, niemal sztuczną gracją i stanęła, opierając się o ścianę.

- Tak, Malfoy? - Prychnęła.

Mial wrażenie, iż przygotowywała się do uderzenia go w pysk...

- Twój przyjaciel śpi w bibliotece. Ogarnij go. - Mruknął tylko.

Już miał iść dalej i próbować zapomnieć o sprawie, ale ta głupia mugolka oczywiście nie mogła dać mu spokoju...

- ...Co? - zawołała za nim, pytająco.

Ta, jego też by to zdziwiło... Tym bardziej, że to on jej to mówi.

- No zasnął. Ogarnijcie go z rudzielcem, żebyście potem idioty nie szukali. - Draco wzruszył ramionami.

Dziewczyna skrzyżowała ręce, lustrując go chwile z powagą i wrogością. Czasem miał wrażenie, że nie lubiła go bardziej niż on jej...
Przeczesała delikatną dłonią swoje włosy i poprawiała szary sweterek by luźno ułożył się na jej szczupłej sylwetce. W tym wszystkim, musiał przyznać jedno. Jakoś od trzeciej klasy bardzo wyładniała.

- A ty niby skąd to wiesz? - Podeszła bliżej.

Pięknie, zapowiada się na wspaniałą rozmowę, na którą ślizgon miał bardzo ochotę.

- Ciesz się, że w ogóle ci powiedziałem, a nie go tam  zostawiłem. - Syknął w odpowiedzi.

Nie będzie się wysilał na dobroć, skoro inni jeszcze mają o to problemy... Nim kolejne pytanie zdążyło wylecieć z ust dziewczyny, Draco obrócił się prędko, a jego buty stukające o ziemię rozniosły się po pustym korytarzu. Naprawdę nie wiedział po co to robił. Dlaczego. Zwalał te absurdalne czyny na znikomą, ale jednak widoczną obecność jego sumienia, które kazało mu postępować tak, nie inaczej. Cóż, jeśli to to, musi szybko wyplenić z siebie te resztkę dobroci, która tak skutecznie psuje mu plany...

Usłyszał jeszcze kroki Hermiony, na szczęście w przeciwną stronę, i był niemal pewien, że zmierza do biblioteki. Cóż, przynajmniej ten cholerny wybraniec nie prześpi tam reszty wieczoru...

Killing task  - DRARRY 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz