Nigdy nie widział go takiego. Draco wydawał się niepewny, przestraszony, jakiś wycofany... To nigdy wcześniej nie miało miejsca. Harry poczuł się dziwnie. Poza tym, blondyn mu pomógł. Wybraniec coraz bardziej zaczynał wierzyć, że nagła przemiana Malfoya nie była związana z niczym złym, a jedynie z dobrymi chęciami chłopaka. To było...dziwne.
Potter także czuł się niepewnie. Zobaczył znak, poza tym jego blizna jeszcze kilka godzin temu pulsowała tak mocno, jakby miał zaraz umrzeć. Jednak teraz, w niepewnym, delikatnym świetle płomieni, w nocy, gdy cały Hogwart spał spokojnie, a niebezpieczeństwo odeszło tak szybko jak się pojawiło, gryfon na moment zapomniał o troskach. Teraz jedyne co mógł zrobić to wpatrywanie się w odwróconego do niego tyłem chłopaka i analizowanie co mogło siedzieć w jego głowie. Miał go zostawić? Po tym, jak ten go uratował? Co to za odwdzięczenie się? Brunet czuł jakiś obowiązek w stosunku do chłopaka, nawet jeśli było to głupie. Nie myślał dużo. Po prostu wstał, przez krótki moment obijając butami o posadzkę i roznosząc dźwięk po sali. Potem przywarł do pleców nieco wyższego chłopaka, pozwalając by dobrze już znany mu zapach wleciał do jego nozdrzy i wypełnił ciało nieznacznym ciepłem. Od razu poczuł jak blondyn się spina, jednak ku jego zaskoczeniu, nie odsunął się.
- Co ty robisz..? - Wysyczał ślizgon.
- Przytulam cie.
- Tch...po co?
- Bo się źle czujesz.
- Nie czuje się źle, Potter.
- Więc mogę się odsunąć.
Draco odwrócił się do niego powoli, jakby jego duma nie do końca mu na to pozwalała i gdy dotarły do niego słowa Pottera, z skwaszoną miną owinął swoje ręce dookoła jego ramion. Gryfon był bardziej niż zdziwiony i odruchowo się uśmiechnął.
- To zawsze pomaga. - Powiedział ciszej, nieco zacieśniając uścisk.
- Tak..? Jakoś nigdy wcześniej nikt mi nie pokazał tego sposobu. - Syknął w odpowiedzi Malfoy.
Harry odparł milczącym współczuciem. Trwali chwile w ciszy, sweter blondyna nieco ocierał ciemnowłosego o policzek, ich ciepło w końcu połączyło się w jedno wspólne i duże, a świece dookoła nieco przygasły.
- Wiesz, Potter. - Zaczął po chwili ślizgon. - Nie czuje się tu bezpiecznie. W sumie nigdzie się tak nie czuje. I to idiotyczne, bo zachowuje się teraz jak jakiś strachliwy debil...
Serce Harrego lekko drgnęło. Przez bardzo krótki moment miał wrażenie, iż rozumie blondyna aż zbyt dobrze... spojrzał ostrożnie na chłopaka, marszcząc brwi. Czy to możliwe że znalazł się ktoś taki jak on..? I to jeszcze Malfoy? A może domawia sobie coś w głowie żeby usłyszeć to co by chciał?
- Ja... w sumie też. - Odparł ciszej.
- Co? Przecież ta durna szkoła to twój dom, sam tak mówisz...
- Mówię, ale... nie będzie nim zawsze. Jak wracam na wakacje zawsze czuje się źle. A za 3 lata kończymy szkołę i już w ogólemnie tu nie będzie. Dom to coś stałego, a nie miejsce które raz jest, a raz go nie ma.
Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego płuc. Czy naprawdę dusił w sobie te słowa tak długo? Zawsze to podświadomie wiedział, więc czemu mówi to dopiero teraz, Malfoyowi?
Nagle, jego zielone tęczówki spotkały się z tymi metalicznymi, wiecznie zimnymi i surowymi. Tylko teraz takie nie były...
- Też tak myślę, Potter. - Wymamrotał blondyn. - Chyba mamy ze sobą więcej wspólnego niż myślisz.
- Chyba tak.
Krótki uśmiech pojawił się na ustach obu chłopaków.
- Wiesz... myślę, że kiedyś poczujesz się bezpiecznie. Jak w domu. - Mruknął po chwili brunet.
Chciał dodać otuchy Malfoyowi. Po tym co dla niego zrobił, należało mu się, chociaż na moment. Ciepło, jakie zabiło teraz ze spojrzenia ślizgona w jakiś dziwny sposób stopiło nieco cząstkę jego serca. Draco nigdy nie patrzył tak na nikogo.
- Ty też. Jestem pewien.
Gryfon trwał jeszcze chwilę w bezruchu, przepełniony miłym uczuciem, jednak chwile potem chrząknął i odsunął się znaczenie. Blondyn bez problemu uwolnił go ze swoim objęć. Był teraz taki przyjemny, nie pretensjonalny... Boże, jakie to miłe. Chociaż... Harry miał małą, niezadowoloną myśl, że ślizgon mógłby go przytrzymać...chociaż trochę dłużej.
- Zostaniesz jeszcze chwile? - Zapytał Harry ciszej.
- Szczerze to nawet nie wiem czy mogę. Już dawno powinienem być w dormitorium...
- Ah, no tak...
- Ale mogę przyjść jutro z rana. - Ślizgon natychmiast zaproponował.
Było w tym coś tak nieplanowanego i w tym samym czasie uroczego, że Harry aż uniósł kącik ust. Normalnie nigdy w życiu nie chciałby żeby ten arognacki, rozpieszczony chłopak dotrzymywał mu towarzystwa... Ale teraz wizja blondyna siedzącego u jego boku wcale nie była taka zła. Może nawet...miła.
Potter skinął głową.
- Jasne, dzięki.
Ich oczy na moment się spotkały. Ten metaliczny blask... znowu, wydawało mu się, że zauważył coś nowego.
- To dobrej nocy, Harry.
A potem po prostu wstał i wyszedł, zostawiając bruneta samego z jego myślami. Nagle, wnętrze pustej sali wydało się jakieś przyjemniejsze, światło świecy dodawało miłego klimatu, a oczy nastolatka stały się ociężałe. Gdy tylko jego głowa spoczęła na miękkiej poduszce, wszystko dookoła lekko się zamazało i w końcu chłopaka spowił sen. Tej nocy nie miał wyjątkowo żadnych koszmarów, a ból w bliźnie nie odezwał się aż do rana.
CZYTASZ
Killing task - DRARRY 18+
Hayran KurguZabicie twojego największego wroga nie wydaje się problemem. Oczywiście, jeśli nie jesteś w nim zabójczo zakochany. JEST TO FANFICION, ŻADNE POSTACIE NIE NALEŻĄ DO MNIE, OKŁADA TEŻ, DUŻO GEJOZY, BAW SIE DOBRZE I NIE PSUJ ZABAWY INNYM, DZIĘKI, DOWIDZ...