Boże, jakie to było głupie...
Na początku rozmowy nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo dziecinnie to wszystko brzmiało... nigdy nie myślał o tym, że powód jego urazy jest tak "mały" i nieznaczący... Po prostu, pierwszego dnia szkoły Harry zrobił na nim złe wrażenie - uzasadnione - i najzwyczajniej w świecie się ono utrzymało. Tyle, nigdy tego nie analizował.
Chłopak chrząknął cicho, nie wiedząc do końca jak się zachować. Komentarz gryfona wprowadził go w dziwne zażenowanie i chyba nie było reakcji która byłaby w tym momencie odpowiednia. Poza tym, Potter uśmiechał się głupio i lekko, jakby był tym rozbawiony bardziej niż powinien...
- Przepraszam, jeśli poczułeś się przeze mnie źle. Tylko po prostu... myślałem, że twój powód jest... no wiesz-
- Wiem! To durne, teraz mi głupio! - Blondyn przerwał mu od razu, typowym, Malfoyowim syknięciem.
Jego ciało było trochę spięte, ręce zacisnęły się na pościeli, a metalowe oczy skupiły na podłodze. Co to było za uczucie? Wstyd? Nigdy nie było mu tak dziwnie... w ten sposób... nie pamiętał sytuacji, żeby żałował, lub żeby było mu głupio z powodu tego co robił lub mówił w przeszłości. Ale teraz... Dlaczego wszystko co czuł z tym idiotą było takie nowe i dziwne?
Czy naprawdę siedzący na starym, szkolnym łóżku szpitalnym gryfon wprowadził jego w stan takiego zażenowania?
Twarz Harrego nagle złagodniała. Pochylił się nieco nad Malfoyem, z delikatnym uśmiechem. Jego wargi zadarte były w ciepły sposób, a dłoń znajdowała się teraz o wiele bliżej tej ślizgona, niż jeszcze moment temu. Nie dotykali się, jakby istniała między nimi niewidoczna bariera, jednak energia między dwoma bliskimi sobie w tym momencie ciałami była tak dobitnie odczuwalna, że Draco poczuł krótki dreszcz.
- To nic. - zaczął cicho Harry. - Tylko... może bądź... milszy? Czy coś... Wiesz, żebym wiedział, że - Chrząknął.
- Będę! Będę tylko... uh, czuje, że muszę cie przeprosić... - Burknął.
Harry zadarł brew. Po kilku sekundach odparł, z opanowaniem i lekką rezygnacją w głosie...
- Nie musisz.
- Nie..? - Zdziwił się ślizgon.
- Nie. Chyba sam musisz dojść do tego...poczucia winy i stwierdzić, że chcesz to zrobić. Jeśli czujesz, że musisz, przeprosiny się mijają z celem. To ma być naturalne, a nie bo jesteś do tego zmuszony.
Nastolatek patrzył na swojego rozmówcę marszcząc brwi. Nie dość, że był okropny to Harry jeszcze twierdzi, że nie musi przepraszać?
Przez moment poczuł ulgę. To jak ratunek dla jego męskiej dumy. Ale potem, widząc jego lekki uśmiech i czując te cholerną, dziwną energię między ich dłońmi, wszystko przestało być takie oczywiste... nie musiał przepraszać, ale chciał. Chciał to zrobić teraz.- Potter, ja...
Tylko tyle udało mu się wydukać. Brunet odchrząknął i odsunął, a następnie wyjrzał za okno. Może myślał, że Malfoy będzie chciał się tłumaczyć? W każdym razie blondyn nie dokończył zdania.
- Lubię jesień. Chociaż nie kiedy muszę tu siedzieć. A ty?
***********************************
Draco wyszedł jakiś czas potem. Ich rozmowa była przyjemna już do końca. Mimo to, chłopak czuł jakiś dziwny ciężar na sercu...dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo utrudniał Harremu życie. Czy to było naprawdę potrzebne? Czy nie mógł zaoszczędzić sobie paru tekstów, albo szturchnięć na korytarzu?
Płomienie z kominka w pokoju wspólnym ślizgonów lekko trzaskały, a Draco siedział na kanapie, ogrzewając się własnym ciepłem. Znów zasypiał z poczuciem winy. Ale...teraz, było w tym coś nowego. Nie mógł się doczekać kiedy znowu odwiedzi Harrego. A nieprzyjemna emocja nie była wcale spowodowana okrutnym rozkazem Czarnego Pana, o którym młody śmierciożerca na moment zapomniał. Teraz myślał jedynie o wszystkim co kiedykolwiek powiedział lub zrobił chłopakowi. Jak gryfon mógł być tak wyrozumiały? Spokojny?
Jedno było pewne, Harry Potter był naprawdę dziwny. I ta dziwność wywoływała przyjemne ciepło w spiętej od stresu klatce piersiowej Malfoya.***********************************
Na drugi dzień nie poszedł na lekcje. Gdy tylko wstał, zresztą wcześniej niż reszta, udał się korytarzami do skrzydła szpitalnego. Chciał przeprosić i to zrobi. To było w tej chwili ważniejsze od jakichkolwiek lekcji...
Dziwne zmobilizowanie pomieszało się z nadzieją lepszego samopoczucia, a w głowie co moment chłopak powtarzał ułożone wcześniej zdanie. Miał na to cały plan. Gdyby ktoś spojrzał na to z boku, zapewne pomyślałby, iż młody mężczyzna wygląda teraz jak radosne dziecko.
Zbliżył się do drzwi, gotowy by zobaczyć się z brunetem. Jego skórzane buty obijały się o ziemię, jednak dźwięk ten zagłuszyło po chwili coś innego... Draco zadarł brew i zbliżył się do mosiężnych, lekko uchylonych drzwi skrzydła szpitalnego. Ktoś tam był o tej porze? Kto inny mógłby odwiedzać w tej godzinie Harrego? Ta kujonka nie opuściłaby przecież po to lekcji... prawda? To nie w jej stylu...
- Nie rozumiem. - Usłyszał stłumiony, dziewczęcy głos. Był nieco pretensjonalny, chłodny... I już było oczywiste, że się pomylił. - To nie ma sensu Harry... kompletnie nie ma sensu!
- Hermiona...
- Nie przerywaj mi teraz!
Ślizgon zmarszczył nos. I o co ta wariatka krzyczy? I co było takie ważne, żeby przyjść teraz? Irytacja urosła, gdy zdał sobie sprawę, iż nie będzie teraz w stanie porozmawiać z Harrym.
- Wiem, że go nie lubisz...Ale może warto spróbować? - Wymamrotał Potter, niepewnie, cicho.
- Ty też go nie lubisz.
Oho...?
Nastolatek westchnął krótko. Draco usłyszał jak sprężyna na łóżku lekko przeskakuje i wydaje ten konkretny, drażniący uszy dźwięk. Był prawie pewien o kim teraz rozmawiali... czekał teraz tylko na odpowiedź bruneta jakiś zestresowany...
- Tak, masz racje... - Coś go zakuło. - Ale potrzebuje tych informacji. Może to zły pomysł, tylko, że ja nie mam innego...
Jakie informacje? Więc wiedział? Wiedział o śmierciożercach? Tętno Dracona natychmiastowo podskoczyło. Chłopak złapał się kurczowo za serce, czując jak jego klatka piersiowa nagle się zaciska. Z zdenerwowania i jeszcze jednego powodu...
- On jest obrzydliwym, wrednym, brzydkim koszmarem który męczy wszystkich uczniów w szkole samym swoim towarzystwem. - Wycedziła przez zęby dziewczyna.
Blondyn złapał za różdżkę. Ile by oddał teraz za możliwość rzucenia na nią jakiegoś niewybaczalnego zaklęcia! Uścisk zelżał jednak, gdy ciche parsknięcie gryfona rozeszło się po sali. Poczuł nagle jak wszystkie znane mu formy walki i sprzeciwu z sytuacją nie mają sensu. Spojrzał na swoje buty. Zrobiło mu się nagle przykro...
- Ta, wiem... czasem nie mogę na niego patrzeć. - Odparł rozbawiony Potter.
Jego przyjaciółka nieco się rozluźniła i zaśmiała. Szybki stukok butów odbił się od posadzki. Draco ruszył z powrotem do dormitorium, oczekując sam od siebie złości - której nie zastał. Szczerze mówiąc, dawno nie było mu tak...smutno. Nie zauważył już jak nastolatka wygląda zza drzwi by zidentyfikować dźwięk męskich obcasów na podłodze, ani jak ktoś woła za nim "Draco!" skonfliktowanym głosem.
CZYTASZ
Killing task - DRARRY 18+
FanfictionZabicie twojego największego wroga nie wydaje się problemem. Oczywiście, jeśli nie jesteś w nim zabójczo zakochany. JEST TO FANFICION, ŻADNE POSTACIE NIE NALEŻĄ DO MNIE, OKŁADA TEŻ, DUŻO GEJOZY, BAW SIE DOBRZE I NIE PSUJ ZABAWY INNYM, DZIĘKI, DOWIDZ...