Biegł, lecz za wolno. Zamaskowana istota podążała za nim powoli, cały czas będąc coraz bliżej. Właściwie, wybraniec miał wrażenie, że stał w miejscu, choć jego nogi cały czas ruszały sie szaleńczo i depseracko. Dookoła było niemal ciemno, wietrznie, włosy zakrywały mu twarz. Prawie nic nie widział przez ciemne kosmyki, lecz nie miał czasu by ich odgarnąć. Czuł ból, jakieś pulsowanie, jednak nie potrafił go umiejscowić. Właściwie, nic nie mógł zrobić, oprócz "biegania w miejscu". Spod ciemnej peleryny wyłoniła się ręka, niemal biała, pomarszczona, z długimi, dziwnymi palcami. Chwyciła go za ramię, skóra była lodowata i jakaś dziwnie stwardniała. Harry chciał krzyknąć, jednak jego gardło nie potrafiło wydać żadnego dźwięku. Spod ciemnego kaptura usłyszał rechot. Obrzydliwy, ochrypły, jakiś dobrze mu znamy. Zatrzymał się. Odwrócił szybko, by pozbyć się uciążliwego dotyku, a potem je zobaczył. Parę zielonych, wężowych oczu, wpatrujących się w niego z niemal ekscytacją. Natychmiastowy strach wypełnił jego ciało, tym samym mrożąc ruchy chłopaka na dobre. Przez przerażenie i niemal całkowity paraliż był w stanie usłyszeć jedynie ciche, kpiące...
- Do zobaczenia.
***************
- Harry... Harry!
Głos Hermiony przebił się przez senną barierę gryfona. Chłopak niemal jak strzała podniósł się, zlany potem, dziki, nieswój... rozejrzał się szybko dookoła. Dalej był w bibliotece. Wcześniejszy płomień świecy przy którym zasnął był teraz trzymany przez jego przyjaciółkę. Stała nad nim z zmartwiony wyrazem twarzy i obserwowała go ostrożnie, podchodząc bliżej.
Potter odetchnął z ulgą.Boże, to był tylko sen...
- Draco powiedział mi że tu będziesz... - Wymamrotała, siadając koło niego.
Jej delikatna, kobieca dłoń wylądowała na ramieniu wybrańca, tak jak ręka dziwnej postaci w koszmarze. Tej jednak się nie przestraszył. Hermiona zaczęła toczyć delikatne kółka kciukiem wzdłuż jego ramienia, jakby chciała go uspokoić. Zawsze rozpoznawała gdy coś się działo, nawet kiedy gryfon nic jej nie mówił. Widząc jak powoli chłopak wraca do siebie, przysunęła swoje krzesło z lekkim skrzypem, a jej przyjemny zapach otulił nozdrza Harrego bardzo szybko.
- Miałem zły sen. - Wychrypiał Potter, przecierając twarz.
Dotyk przyjaciółki sprawił, że przypomniał sobie nagle, iż jest w domu. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, jakby chciała powiedzieć "wiem".
- Dlaczego tu zasnąłeś? I skąd on o tym wiedział? - Zapytała delikatnie.
Naturalne, że połączyła obecny strach Harrego z obecnością blondyna, choć wyjątkowo - zepsucie krwi chłopaka nie było spowodowane ślizgonem.
- Po prostu mi czytał. - Odparł cicho wybraniec, nie zdając sobie sprawy jak durnie to brzmi. Jak irracjonalnie.
- Czytał..? On? Harry, wybacz, ale nic nie rozumiem...
Brunet spojrzał na przyjaciółkę. Jej ciemne oczy odbijały światło z lekkiego płomyka świecy. Była zmęczona, widział to, właściwie oboje już dawno powinni być w łóżku. Mimo to, uśmiechała się do niego troskliwie i wywoływała lekkie ciepło w wnętrzu niespokojnego gryfona. Wiedział, że może jej zaufać. Wziął głęboki oddech i kiwnął głową.
- Hermiona, myślę, że z Malfoyem jest coś nie tak... - Wymamrotał tak cicho, jak było to możliwe.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Co masz na myśli, Harry..?
Jej ręka zwolniła nieco uspokajające ruchy. Głos miała teraz dyskretny, jakby obmawiali między sobą bardzo prywatny sekret.
- Zachowuje się dziwnie... jest jakiś miły. Sam tu przyszedł i mi zaproponował to czytanie, poza tym nakrzyczał na Ginny, a jak ja przyszedłem to ją przeprosił. Nie chce wyciągać żadnych dziwnych wniosków, wiem, że Ron byłby na mnie zły, ale... Sama rozumiesz, że coś jest nie tak... poza tym nie było go na początku roku, znalazłem go jęczącego z bólu w nocy na korytarzu...
- Naprawdę..?
- Tak. Wierzysz mi, prawda..?
Przez ułamek sekundy Harry miał wrażenie, iż zobaczył na twarzy swojej przyjaciółki niepewność. Była tak krótka i przelotna jak było to możliwe, ale pojawiła się. Mimo wszystko. Chłopak westchnął i odwrócił wzrok. Czego się spodziewał? Będzie musiał poradzić sobie sam... przygotował się do wstania, ale wtedy poczuł jak ręka z jego ramienia przytrzymuje teraz jego dłoń. Przeniósł szybko wzrok na dziewczynę, zadzierając brew.
- Wierzę ci. Szczerze, też to zauważyłam... Ale... dlaczego nie powiedziałeś o tym, że znalazłeś go na korytarzu wcześniej?
Potter poczuł nagłą ulgę. A jednak, wiedział, że zawsze będzie mógł na nią liczyć.
- Nie chciałem was denerwować. Słyszałem co Ron mówił o spokoju w tym roku...
Harmiona puściła jego rękę i wstała cicho. Musieli uważać, by nie zrobić żadnego hałasu, o tej porze nie mogli już przebywać na korytarzach. Szczerze, Harry dziwił się, że nikt nie obudził go wcześniej i nie wygonił w biblioteki... Jak to w ogóle możliwe?
Gryfonka westchnęła i przeczesała włosy.
- Tak, wiem. Wiesz co..? Rozgryziemy to sami. Żeby nie martwić Rona.
Oboje wiedzieli, że rudzielec byłby zły. Ale z drugiej strony, działanie we dwójkę w tej sytuacji wydawało się jakieś... bardziej skuteczne. Harry nigdy by się do tego nie przyznał, ale Hermiona dawała mu jakieś dziwne, przyjemne poczucie bezpieczeństwa. Gdy mówiła "rozgryziemy to", naprawdę wierzył w jej słowa. Kiwnął głową.
- Ale od czego zaczniemy..?
- Na początku monitoriuj zachowanie Dracona. Skoro sam zaczyna z tobą rozmowy, nie odpychaj go. Jak będziesz bliżej, łatwiej będzie Ci wyciągnąć jakieś informacje. Jeśli podejdzie do ciebie też jutro, rozmawiaj z nim. Opowiesz mi wtedy wszystko i ustalimy co dalej.
- Tak, dobrze... To dobry pomysł.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie i udali się w stronę wyjścia z biblioteki. Resztę drogi przez kręte korytarze i ruchome schody przebyli w ciszy. Nie chcieli nikogo obudzić i tym samym narazić się na szlaban. Gdy się już rozstali, a wybraniec wszedł do pokoju, poczuł, że coś jest nie gra. Tak szybko jak jego ciało spotkało się z przyjemną pierzyną, poczuł niemal pulsujący ból w jego bliźnie. Syknął głośno, zaskoczony i dotknął jej odruchowo. Jego ciało zalał pot, a ból jakimś cudem zwiększył się. Potter zesztywniał, a przerażenie z koszmaru powróciło do niego z prędkością światła.
Nie, nie, nie...
Wiedział, co ból oznacza. To nie Malfoy był rozpoczęciem jego problemów. To nimi było.
CZYTASZ
Killing task - DRARRY 18+
FanficZabicie twojego największego wroga nie wydaje się problemem. Oczywiście, jeśli nie jesteś w nim zabójczo zakochany. JEST TO FANFICION, ŻADNE POSTACIE NIE NALEŻĄ DO MNIE, OKŁADA TEŻ, DUŻO GEJOZY, BAW SIE DOBRZE I NIE PSUJ ZABAWY INNYM, DZIĘKI, DOWIDZ...