Bardzo szybko zrozumiał do kogo należały kroki na korytarzu. Draco słyszał całą rozmowę i do Harrego dotarło to dość prędko - konkretnie w momencie gdy wyjrzał za drzwi i zobaczył agresywność oraz prędkość w jakiej odchodził blondyn.
- Usłyszał wszystko... - Wyszeptała ciszej Hermiona.
Tak. Tak, miała rację... Potter zmarszczył brwi. Po kilku sekundach dotarło do niego co tak naprawdę się wydarzyło i w tym samym momencie uderzył się mocno w czoło, wydając z ust rozdrażniony, niemal pełen frustracji jęk.
- Pomyślał że to o nim. - Syknął gryfon.
Jakieś dziwne, nieznane uczucie zalało jego wnętrze. Poczucie winy pomieszało się żalem, gdy zdał sobie sprawę jak podle Malfoy musiał odczuć jego wcześniejsze słowa. Nie wiedział czemu go to obchodziło. Czemu miał jakąś dziwną, zakorzenioną empatię do kogoś kto jeszcze kilka tygodni temu życzyłby mu śmierci. Ale teraz to się nie liczyło. W ciele poczuł przymus pobiegnięcia za nim, wyjaśnienia sytuacji, jakiejś... opieki nad skrzywdzonym chłopakiem. Na pewno słyszał takie rzeczy mnóstwo razy w życiu, nie powinien słyszeć ich i teraz.
Tak przynajmniej Harry myślał... sam to odczuwał, na podstawie własnych doświadczeń, i z jakiś powodów miał wrażenie, iż młody ślizgon nie różnił się od niego wcale tak bardzo... mimo, że byli z innych domów, mimo, że nienawidzili się od lat, mimo, że ich komfort życia był inny - była jakaś cienka linia która zszywała razem ich życia w coś, co było różne, a jednak tak podobne...
Nim Hermiona zdążyła zareagować, brunet wyskoczył z skrzydła szpitalnego jak oparzony. W sumie nie wiedział nawet skąd u niego tak nagłe i szybkie działanie - po prostu jego ciało przejął jakiś odruch.
- Uh- Harry! - Zawołała za nim przyjaciółka, gdy bose stopy nastolatka dotknęły zimnej posadzki korytarza.
Draco zniknął już z pola widzenia, skręcając w głąb szkoły, jednak Potter czuł przymus żeby go dogonić. Przymus, żeby pogadać. Przymus, żeby mu wyjaśnić, iż nie jest niechciany. Dalej w głowie miał ich pierwszą rozmowę, mały pierwiastek zrozumienia który dostał od blondyna...czuł, jakby jego obowiązkiem było oddanie tej miłej, lecz dziwnej emocji, która tak mocno wbiła się w jego wnętrze, którą tak mocno pamiętał...
- Malfoy! - zawołał, a jego głos odbił się od pustych ścian szkoły.
Harry nie otrzymał odpowiedzi. Właściwie, nie spodziewał się ani przez moment, że ją rzeczywiście otrzyma. Po prostu biegł dalej, słysząc swoje własne stopy obijające się o podłogę i czuł na nich zimno ilekroć jej dotykały.
Leciał tak tylko kilka sekund. Hermiona chciała wybiec za nim, ale poddała się gdy tylko chłopak zniknął za rogiem jak jego poprzednik. Nagle, bardzo szybko i mocno zakręciło mu się w głowie. Trwało to kilka krótkich chwil, ale miało wystarczającą siłę aby zatrzymać gwałtownie zdyszanego gryfona. Miewał zawroty głowy, jednak pierwszy raz od dawna opanowało go uczucie, jakby miał zemdleć. Wziął kilka oddechów, poddając analizie to co się dzieje. Nie zdołał. Okropny ból dopadł jego blizne i rozszedł się po całej czaszce, a z ust wyrwał mu się jęk. Był krótki i przypominał pod koniec lekkie skomlenie.
Brunet zasłonił dłonią usta, a oczy mu się rozszerzyły. A więc nic mu się wczoraj nie wydawało...
Naprawdę kogoś widział. To wszystko było prawdziwe.Panika ogarnęła jego ciało i rozniosła się po nim prawie tak prędko jak palący ból. Co się dzieje..? Przecież to niemożliwe... To wszystko się nie dzieje. Nie znowu!
Gdzieś z tyłu pojawiła się ta myśl. Myśl o bladej postaci w czarnej, porozdzieranej pelerynie, lawirującej na niebie i wpatrującej się w niego zimnymi, wężowymi oczami. Przeszły go ciarki.
Młody mężczyzna może i stałby tam dłużej, spanikowany, wlepiając szeroko otwarte oczy w ścianę a ciężki, szybki oddech mieszając z lekko dusznym powietrzem korytarza - ale usłyszał coś jeszcze.
Głos. Głos Draco. Był przestraszony, chaotyczny... Do tego stopnia, że Potter nie był nawet w stanie odgadnąć co dokładnie blondyn bełkocze. Harry wiedział jedynie, że z kimś rozmawia. Przerażony. I niedaleko. A potem wrzasnął, tak głośno i przeraźliwie, że na skórze bruneta pojawiła się gęsia skórka dwa razy większa niż poprzednia.
Kolejny odruch nim pokierował. Coś wydawało się sterować jego ciałem, odpowiadać za każdą, najmniejszą decyzję i tym czymś był właśnie głos Dracona. Harry pobiegł za nim, wyłączając myślenie i czując jakieś mocne, przestraszone walenie serca, a potem dobiegł i zobaczył go leżącego na lodowatej podłodze, z rozchylonymi ustami i przymkniętymi, metalicznymi oczami... Był tak blady, że przypominał duchy pętające się po korytarzach i tak bezbronny, że chłopak przez moment widział dziecko, a nie prawie dorosłego mężczyznę.
- Draco! Draco! - Podszedł do niego, nawet nie zauważając jak mocno drżały jego nogi.
Stres i dziwne uczucie strachu niemal go sparaliżowało i uczyniło każdy ruch sztywnym, mniej ekspresyjnym. Harry uklęknął przy blondynie. Nie wiedział czemu. Czemu czuł taką przygniatające panikę, czemu ból zadawał się teraz odległym wspomnieniem. Czemu jego ręka dotknęła lodowatej twarzy ślizgona i czemu natychmiast ją cofnął gdy przeszły go dziwne ciarki.
Te wszystkie emocje...To było przygniatające.
- Draco, wstań!
Jego głos zadrżał. Dlaczego..? Dlaczego to wszystko czuje? Nagle przypomniało mu się gdy ratował Ginny. Ten dziwny lęk, niewyjaśniona panika i ogień w sercu, teraz płonął podobnie.
Gryfon potrząsnął delikatnie jego ramieniem - nie odważył się ponownie dotknąć twarzy Malfoya - a ten wydał ciche stęknięcie. Oczy bruneta się rozjaśniły.
Ociężałe powieki pół przytomnego chłopaka uchyliły się mocniej, lekko opuchnięte i przez moment wybraniec miał wrażenie, że widzi blask łez w jego oczach.
- Harry..? - Wymamrotał. Głos miał słaby i cichy.
- Tak, tak to ja. - Odparł prawie od razu, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że klęczy nad nim ze wzrokiem przestraszonego szczeniaka, tak blisko...
Zrobiło mu się głupio. Chciał się odsunąć, przeprosić, podać mu rękę. W głowie układał już pytania jakie mu zada, i tłumaczenie jakiego użyje na niechcianą przez Dracona bliskość. Jego zdaniem niechcianą. Ale potem usłyszał pociągnięcie nosem i jego wzrok znów wylądował na nim.
- Boże, przepraszam. - Wyszeptał Draco. - Przepraszam. Za wszystko, tak bardzo przepraszam...
Wybraniec zmarszczył brwi, zdziwiony. Jego rozmówca płakał, drżąc jak wystraszone dziecko, z łamiącym się głosem. Był podobnie spanikowany tylko raz, gdy zaatakował go hardodziob, ale od tego czasu Potter nigdy nie widział go w takim stanie ponownie i to wprawiło go w teraz jeszcze większy niepokój.
- Draco... co zobaczyłeś? Dlaczego tak krzyknąłeś..? - Zapytał ciszej.
Ślizgon pociągnął nosem a potem podniósł się do siadu z lekkim syknięciem i spojrzał na gryfona krótko, z bólem i poczuciem winy w oczach. Pottera coś dziwnie ukłóło.
- Przepraszam. - Powtórzył, chlipiąc z wyraźnym wstydem. - Boże, nie daje rady...
Harry przez moment go obserwował. Blondyn schował głowę między kolana i wplótł smukłe palce w jasne włosy. Potter zagryzł wargę. Nim się obejrzył jego ramię znalazło się obwnięte dookoła barek drugiego nastolatka, a on, zbyt przerażony by przypominać teraz siebie wtulił się w ciepły i uspokajający dotyk.
To tylko przyjacielski gest. Tak się przynajmniej wydaje...
CZYTASZ
Killing task - DRARRY 18+
FanfictionZabicie twojego największego wroga nie wydaje się problemem. Oczywiście, jeśli nie jesteś w nim zabójczo zakochany. JEST TO FANFICION, ŻADNE POSTACIE NIE NALEŻĄ DO MNIE, OKŁADA TEŻ, DUŻO GEJOZY, BAW SIE DOBRZE I NIE PSUJ ZABAWY INNYM, DZIĘKI, DOWIDZ...