XIX

58 3 2
                                    

Niby mogłam odetchnąć z ulgą. Jednakże każda sekunda spędzona w domu wydaje się stratą czasu. Tak strasznie boję się o Maddison. Jadę właśnie do ojca. I jeszcze będę musiała wejść do domu. Przez cały ten czas z ojcem spotykaliśmy się u mnie. Nie umiałam tam wejść. Ten dom za bardzo mi o nim przypominał.

Niedługo później wjeżdżałam na posesję ojca. Przejechałam przez ogromną czarną bramę by zaraz ukazał mi się las po obu stronach. I tak przez kolejna dwie minuty jechałam otoczona drzewami. W końcu okrążyłam fontannę przed domem i wyszłam z auta. Stanęłam przed drzwiami trzymając rękę na klamce. Czy potrafię za nią pociągnąć? Ale ona ustąpiła zanim za nią pociągnęłam.

– Znowu się spóźniłaś.

– A ty znowu mi to wypominasz. – mruknęłam pod nosem wchodząc do domu.

– Wiesz, że odcięli mnie od płacenia za ośrodek. – zaczął ojciec.

– Jak to. – wstrzymałam powietrze łapiąc się za futrynę drzwi.

– Jedynie ty masz dostęp. Sukinsyni nawet nie raczyli o tym poinformować. – trochę mnie to uspokoiło. Popatrzyłam się na Vincenta który niepewnie się na mnie patrzył. Kiwnęłam tylko głową odwracając wzrok. I wtedy zobaczyłam to wszystko. Pełno wspomnień. Schody po których biegaliśmy, korytarz w którym skradliśmy sobie nie jeden pocałunek, lustro w którym poprawiałam szminkę, obrazy którym się przyglądaliśmy. Wszystko zalało moją głowę tworząc jedną całość która była tą nocą. Przeszedł mnie dreszcz i znów popatrzyłam na ojca.

– Chodźmy do twojego gabinetu. – jedyne miejsce które przyszło mi do głowy. Powolnie udaliśmy się w jego stronę a ja raczyłam nie rozglądać się po otoczeniu by nie zabolało mnie to jeszcze bardziej.

– Gdzie jest teraz Wilhelm Black? – zapytałam po chwili rozmyśleń. Jestem tego nawet ciekawa. Usiadłam na kanapie w kącie pokoju.

– Wysłałem go z powrotem do Włoch gdzie Salvareti ma na niego oko. Jego syn by go tu rozszarpał. – rozsiadł się przy biurku nalewając do kryształowej szklanki drogi burbon.

– Kto to?

– Potężny człowiek biznesu. Twój daleki kuzyn. – upił łyk alkoholu.

– Mam kuzyna?

– A żebyś wiedziała ile. Mamy dużą rodzine.

Podeszłam do barku i sama nalałam sobie trochę alkoholu do kieliszka. Nie zamierzam pić bo jestem autem ale jeszcze tego nie próbowałam. Powiedzmy, że ojciec zrobił ze mnie koneserkę.

– Więc po co chciałeś się spotkać? Bo podejrzewam, że nie z powodu Maddy.

– Tak. Chcę odblokować ci więcej praw w kancelarii. Ja nie mam czasu a tobie nieźle idzie więc jest cała twoja. Dobrze ci idzie. I miałaś racje to do tego, że to dobra inwestycja. Duże pieniądze się zwracają. I jestem z ciebie naprawdę dumny dziecko.

***

Do domu wróciłam dopiero około siódmej. Ojciec omówił ze mną kilka kwestii dotyczących kancelarii i Maddy. Jestem tak zmęczona, że od razu po wejściu do domu walnęłam się na kanapę. Himmel nie tracąc czasu wtuliła się w moje ciało. Potarłam przymknięte oczy pewnie przez to rozmazując sobie tusz. I nie minęła nawet chwila kiedy idealną ciszę przerwało walenie do drzwi. Jęknęłam wciskając głowę w poduszkę.

– Kto tam! – krzyknęłam ponieważ nie chciało mi się wstawać otworzyć komuś drzwi. Przez chwilę była cisza.

– My – odpowiedział głos Allison Baker.

Fight to FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz