ROZDZIAŁ DODATKOWY

20 0 0
                                    

1

ANDREAS

Myślałem, że wyjdę z siebie. To chyba i mój dzień.

Nie obchodzą mnie jebane słówka, że z całych sił się staracie! Powiedz może wreszcie co z nią jest? – ten cholerny idiota wciąż nic nie mówi.
Zawrzałem ze złości.

Kwadrans temu lekarz z którym teraz nie mogę się dogadać wyszedł z sali operacyjnej do kibla i od tej pory karmi mnie wspomagającym gównem, że robią wszystko co w ich mocy.

– Ale niech pan się uspokoi. Rozumiem, że pańska partnerka jest w ciężkim stanie ale zaraz zmuszony będę prosić ochronę.

– W dupę se nią wsadź – wysyczałem. – Radzę ci odpowiadać: tak, albo: nie. Zrozumiałeś?

– Tak.

Jakiś kurwa progres.

Czy ona przeżyje?

Pan Dupek skrzywił nieco swoją twarz. Wyglądał jakbym mu przeszkadzał. Ręka mnie zaświerzbiła. W sumie to torowałem mu drogę od piętnastu minut do wejścia na salę.

– Naprawdę robimy co... – zaczął odchodząc ode mnie małymi krokami.

– Tak czy nie?!

Mało brakowało by przewrócił oczami. Łzy cisnęły mi się do oczu. Lekarz westchną patrząc na mnie zmęczony.

Doszło do zatrzymania pracy serca dwa razy. Straciła masę krwi. Kula znajduje się dosłownie obok zdrowej trzustki. Nie mamy pojęcia jak się tam znalazła. No i minimalnie drasnęła ścianę żołądka. Teraz próbujemy wyjąć tą nieszczęsną kulę ale utrudnia to jej położenie. Dlatego proszę mnie przepuścić bym ją wyją. – spojrzał znacząco w moje oczy. Miałem dosyć tego wszystkiego. Tak cholernie się o nią bałem. Podszedłem kilka kroków bliżej w jego stronę.

– Jeśli ona tego nie przeżyje... Gwarantuję ci, że twoje życie zamieni się w piekło. – obiecałem mu to. – Dlatego masz tam zapierdalać, odmówić paciorek i z pomocą jebanych bóstw i diabła doprowadzić ją do stanu żywego.

Po moim policzku spłynęła łza. Nie wiedziałem tylko czy z żalu bądź wściekłości. Wszystko mi jedno. Zaraz poczułem męską dłoń na ramieniu. Ares powoli odciągał mnie od lekarza. Ten ruszył do drzwi. Ramiona zaczęły mi się trząść. Próbowałem się nie rozsypać. Przyjaciel objął moje ciało ciasno do swojego. Moja głowa opadła na jego bark. Był moim oparciem w trudnych chwilach i na codzień. A dzisiaj musiał by mnie przywiązać do krzesła bym nie poszedł za nią. Nawet kiedy wybrała by tą drugą drogę.

Będę na ciebie czekać. Po tej czy po drugiej stronie. Zawsze będę z tobą.

***

Nie ruszałem się ze szpitala w ogóle. Spałem na szpitalnych krzesłach i jadłem to co przywiózł mi Ares. Teraz jest on z kotem Eden w jej domu. Nie chciałem go zostawiać samemu sobie na pastwę losu.

Czekałem. I nie mogłem się doczekać.

Spojrzałem na telefon który zaczął dzwonić. Susana. Westchnąłem opierając głowę na ścianie. Odebrałem mimo niechęci.

– Andreas musimy porozmawiać – powiedziała ze startu. Nigdy nie lubiła owijać w bawełnę.

– Kiedy? Jestem trochę zajęty... – czułem, że musiałem z nią przegadać pewne sprawy. Chciałem zmian.

– Teraz w naszej kawiarni. – powstrzymałem się od prychnięcia.

– Zaraz może będę.

To jedyny raz kiedy opuszczę szpital. Nie mogę wychodzić kiedy ona tam walczy o życie. Ale czuję, że teraz to ja muszę zawalczyć o nas.

Fight to FiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz