Tasza spędziła w Czarnym mieście więcej czasu, niż planowała. Wynikało to z faktu ogólnego spokoju oraz chęci odpoczynku od przeszukiwania zapomnianych przez bóstwa i bogów, zakamarki frakcji. Chciała również, pomóc starym znajomym grabarzom, którzy po szaleństwach jej starszego brata mieli więcej roboty niż zazwyczaj. Był tak, z powodu splugawionej ziemi teraz już opustoszałego niemal miasta. Ciała tych, którzy byli przypadkowymi przechodniami, bądź stali na trajektorii opadającego ostrza kosy, Mictlan'a powoli zaczęły drgać, by za chwilę ponownie stanąć na nogi, z tą różnicą, że tym razem nie mieli w sobie duszy.
Ci, którzy ocaleli pogrążeni w żalu i bez najmniejszej wiary na lepszy los, opuszczali miasto. Tych zaś, którym się za bardzo nie poszczęściło w ucieczce, bądź po prostu całkowicie porzucili chęć do życia, werbowali grabarze. Każdego dnia, każdy z nich odprawiał do dwudziestu pogrzebów i zaciągał w szeregi nowego rekruta, tak rozszerzyła się ich działalność, nie wszyscy jednak zostawali na stałe. Miesiąc, jeden miesiąc zajęło już szóstce, dobrze przeszkolonych i zdolnych do odprawiania pochówków, wyczyszczenia miasta.
Istoty, które nie opuściły miasta czekając na swój koniec oraz Ci, którzy właśnie byli szkoleni w grabarskim cechu okazali Simonowi i jego świcie, wiele szacunku oraz wdzięczności. – Zanosiło się na to, iż w Czarnym mieście już nikt, nigdy nie spojrzy źle na grabarza. Z murów rogatek, obserwowała wszystko Tasza uśmiechając się tylko w sobie znany sposób.
-Pierwszy kamyczek w lawinie zdarzeń, już się poruszył... -Powiedziała do siebie, kierując swoją twarz i spojrzenie na wschodni horyzont. -Pora, na następne. -Stwierdziła.
-Hej Tasza ! -Zawołał wesoło jak dawniej Haber, dołączając do niej na mury. -Mam, dwa mundury. -Powiedział. Białowłosa spojrzała na niego zaskoczona.
-Na co drugi ? -Zapytała po chwili.
-Tobie też się porwał... A przecież, Ty też jesteś grabarzem spod Czarnego miasta. -Powiedział, wręczając jej, dwa dość spore zawiniątka. -Gdyby nie Ty, otoczyłaby nas fala nieumarłych. -Powiedział. -Dodałaś nam sił, więc nawet jeżeli byś nie chciała... My zawsze będziemy uważali Cię, za jedną z nas. -Stwierdził.
Uśmiechnęła się delikatnie i pogodnie, choć to do niej nie pasowało za bardzo.
-Dziękuję, zawsze milej jest wiedzieć, że ma się dokąd wrócić. -Przyznała. A Haber ją przytulił, zamykając w szczelnym, niemal żelaznym uścisku.
-Nie, masz za co dziękować. Pozdrów Virsta. -Polecił. -Chętnie się z nim spotkam. -Powiedział.
-Jasne, na pewno się ucieszy, że o nim pamiętacie, i z całą pewnością zobaczycie się szybciej niż myślisz. -To powiedziawszy, rozpłynęła się w powietrzu.
*
-Nie mów Mi, że ściągnąłeś mnie Tutaj tylko po To, że zachciało Ci się prowadzić badania ! -Uniósł się Mictlan, dryfujący w przestrzeni przed Zetharixem, pogrążonym w głębokiej zadumie i niewychylającym nosa znad biurka, swojego gabinetu, który otrzymał dawno jako poseł. – Cóż, takie przywileje, kiedy jest Licz zaczyna się liczyć w towarzystwie innych, nekromantów na zaawansowanym szczeblu badań. Nie odezwał się słowem, do coraz to bardziej rozzłoszczonego śmierci. Kiedy Mictlan, stracił nadzieje na jakikolwiek kontakt słowny z liczem, zaczął przysuwać się do niego, z wyciągniętym rękawem w stronę cielesnej powłoki Zetharixa, aby wchłonąć albo chociaż zamieszać w duszy nieumarłego, o ile jakąś posiadał.
-Cierpliwości... -Odezwał, się nagle licz, kiedy rękaw, szaty Mictlana musnął niemal jego czaszkę. -Niedługo, zrozumiesz mój drogi, czemu tu bezproduktywnie siedzimy, od tygodnia. Musisz tylko... -Poruszył się po raz pierwszy, od rzeczonego czasu, obrócił swoją chudą facjatę w stronę śmierci. -Nauczyć się cierpliwości. -Poradził.
YOU ARE READING
Filary świata - Imperium śmierci
FantasyKlasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbędnym elementem intryg dworskich... Podczas swojej wędrówki dowie się kim jest i co samemu chce osiągnąć walcząc z coraz to potężniejszymi prz...