Zemsta

7 3 0
                                    


Raven napiął mocno swój łuk i wymierzył w plecy Lythrumy, podczas gdy nekromanta szykował kolejne zaklęcie.

Yuu-tsu westchnął Wiedział, że będzie mu ciężko bez zdolności Kristy. Nikt nie był lepszy od niej, jeżeli chodziło o przesłuchiwania i zatrzymywanie łuczników. W każdym bądź razie nie odczuwał niczego na wzór współczucia, czy żalu za los, jaki spotkał jego towarzyszkę. On po prostu stracił dobre narzędzie, które mogło mu pomóc osiągnąć jego cel, a teraz dotarcie do niego będzie znacznie utrudnione.

Spojrzał na księżyc, powoli schodził z najwyższego punktu na niebie... przymknął swoje szparkowate oczy i wyciągnął ręce równolegle do swojego ciała, zadarł mocno głowę zaczynając inkantować zaklęcie w języku swojej rasy.

W ostatniej chwili jednak, blask bijący od srebrnej tarczy, przysłoniła chmara cieni. – Widać, wysłano do walki cieniste bestie, którym opór stawiali łowcy z zakonu z Kuroi Roze. Lythruma zastanawiał, się przez moment, o co Oni walczą...

Szybko, jednak powrócił myślami do swojego pola walki, przez przeszywający ból, jaki zapulsował pod jego lewą łopatką.

Odwróciwszy się, zobaczył Ravena, nakładającego drugą strzałę. Sięgnął ręką do miejsca, z którego rozchodził się ból, i natknął się na twardą strukturę pocisku, którego grot utkwił niemal idealnie pod kością Lythrumy.

Jednakże, w przeciwieństwie do ludzi jego rasa, wykazywała się dużą wytrzymałością. Yuu-tsuki, sami o sobie mówili, że są dziećmi księżyca, w końcu to dzięki srebrnej tarczy na nocnym niebie, zyskali swoje niezwykłe umiejętności.

Wyciągnął ze swojego ciała, czarną, długą strzałę odrzucając ją w bok.

Prychnął, odrzucając ją, rozejrzał się ponownie, i momentalnie stwierdził, że musi zmienić miejsce pojedynku.

Sprawnie przeskoczył na dach drugiego budynku. – Nie mógł, cofnąć się na niższe partie miasta. Tam było zbyt gwarno, a nekromanta musiał paść z Jego ręki. Łucznika zaś chciał mieć ciągle na widoku, o ile byłoby to możliwe. Pozwoliłoby to, na zmniejszenie strat w krwi i naturalnym pancerzu, jaki stanowiła skóra Lythrumy.

Wciąż niespokojnie spoglądał na zasłonięty przez walczących księżyc.

Podczas rozmyślań Lythrumy i rozważania przez niego, problemów Shunen-rei skończył swoje zaklęcie, pajęczej sieci, która przylepiła się do dachu za plecami Yu-tsuki.

Nekromanta pomruczał coś po swojemu i dotknął w odpowiednim układzie rozwiniętego pergaminu.

Kiedy Lythruma myślał, że przeciwnik zwyczajnie go nie trafił chciał, przeskoczyć na następny budynek, niestety to uniemożliwiło mu bydle wielkość siedzącego, mgielnego Mastifa, które z dzikim, wściekłym piskiem, złapało go dwoma odnóżami za nogę. Odwrócił się zaskoczony i zobaczył zielonkowatego, włochatego pająka. Wzrok Lythtumy padł na pajęczynę. Ukryte w lepkiej substancji, pajęcze jaja właśnie się wykluwały. Dziesiątki pająków, podobnej wielkości, do tego bydlęcia, które Lythruma próbował pozbawić życia, swoją z dawna nieużywaną szablą. Dźgał poczwarę uczepioną swojej nogi, niczym napalony pies skaczący na dolne kończyny swojego właściciela, którego nie da się w żaden sposób od siebie odgonić.

Problem był taki, że ten pies, miał sprawniejsze odnóża i niebezpieczne żuwaczki, a przede wszystkim ukryty w tłustym odwłoku kolec jadowy.

Kiedy wbił ostrze szabli, w jedno z potwornych małych ślepi, gadzina odsunęła się z jeszcze większym piskiem w tył. W zamian tego skoczył na Lythrume, rdzawy i znacznie większy pająk.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now