Bo łopaty, łamią się o zmierzchu

1 1 0
                                    

-Ten kto zaczyna walkę, nie ma prawa decydować o jej końcu... -Wydyszał Virst, opierając się o ścianę stworzoną przez magię Iblisa. -Więc o końcu, zadecydował atakowany, zgodnie z Twoim życzeniem. -Odetchnął ciężko.

Pomacał swój płaszcz, znalazł w nim jeszcze kilka nasion pozostawionych, na tak zwany "Użytek własny" - Były to rośliny, które były naturalnym nośnikiem wody jaki nie był wstanie wyschnąć.

Przysiadł sobie na jednym z kamieni, i rozpinając ubranie wsadził do ust kilka nasion, rozgryzając je z lubością. Zeschnięte gardło zostało nawilżone, idealnie chłodną wodą o lekkim cytrynowym posmaku.

Słyszał jak za ścianą, jego towarzysz dzielnie walczy ramię w ramię z wampirem lodu. Gdy chciał się spytać, czy by nie pomóc Atropie ścianę przebił na wylot jakiś krwawo-lodowy sopel. Zmartwił się barwą sopla, ale nie podjął żadnych działań, z kilku powodów.

Po pierwsze był zmęczony, jego ciało nie dałoby rady przetrzymać jeszcze jednej, w dodatku bardziej zażartej walki. Po drugie, wątpił w to, że Atropie podobałoby się wtrącanie w jego pojedynek. - W końcu, była to sprawa honoru wampirzej szlachty - cokolwiek by to miało znaczyć dla niego, oraz zemsty Atropy.

Grabarz, położył się na plecach i odpoczywał wpatrując się w sklepienie.

-To chyba nie najlepsza pora, na wylegiwanie się Grabarzu. -Odezwał się w jego wnętrzu, dobrze już znany głos smoka. Virst przymknął ze zmęczenia oczy.

-A, co mam robić dalej ? -Odpowiedział pytaniem na pytanie. -Jak się tak głęboko, zastanowić, nie wiem czy chce Takiej władzy...

Smok ryknął potężnie, uwalniając falę mocy która wstrząsnęła dobrze sercem i strunami duszy grabarza. Virst poczuł jak wracają mu siły, lecz oczu nie zamierzał otwierać.

-Nie masz Tego chcieć. Ty masz to zrobić. -Powiedział, srogim tonem.

-Co Ja będę z Tego mieć ? -Zapytał. -Mam już prawie, trzydzieści lat, najwyższa pora bym znalazł sobie kobietę. -Stwierdził. -A, tym czasem szlajam się po jakiś lochach, szukając czort wie czego, by zyskać jakąś władzę... -Westchną ciężko. -W ogóle nie powinienem, zostać grabarzem. Winienem zostać w tedy w stolicy, miałbym pewny fach w ręku. Nie doskwierałby mi szyderstwa i zapewne miałbym już z dawna żonę.

Smok słuchał go w skupieniu, a po zakończeniu ckliwej aż się mdło robi, przemowy grabarza milczał jakiś czas, by znaleźć odpowiednie słowa, którymi potrząsnął by go i zachęcił do dalszej wędrówki.

-Może, to co mówisz jest prawdą. Ba! na pewno nią jest. -Stwierdził smok. -Ale na co by Ci to było, skoro byś stracił wszystko i wszystkich ? -Zapytał. -Demilicz, odebrałby Ci wszystko, o czym teraz mówiłeś. Powinieneś dziękować losowi, że stałeś się grabarzem w odpowiednim czasie. Bo dzięki temu, możesz coś zrobić i zawalczyć o to co chcesz.

Virst słuchał go uważnie, choć wciąż bez przekonania. Prychnął cicho pod nosem.

-A, z kim Mi przyszło walczyć ? Z kim jeszcze mam się mierzyć ? Tasza chciała, mojej mocy bym pomógł jej obalić Boga. Atropa wierzy, że mam moc by obalić Hegemona i zwrócić mu należne tytuły i przywrócić frakcji ład jaki panował jeszcze trzysta lat temu. A Agon... -Urwał na moment. -Grabarze spod Czarnego miasta... wierzą, że przywrócę świetność cechowi grabarskiemu. Nie obraź się... ale na Mnie to za dużo. -Powiedział z rezygnacją.

-Niezłego złapałeś smęta, młody... -Stwierdził smok jakby z kpiną. -Czy to nie Ty przed chwilą, walczyłeś i mówiłeś coś o, eemm... -Zaciął się specjalnie. -"Grabarskiej dumie" . Czy to nie jest, jawne zobowiązanie się do podniesienia Waszego plugawego cechu z kolan ? A, wędrowni grabarze... czekaj.. jak to jej było... O! Krista, czy tak ? To z jej powodu, wyrwałeś jak strzała z domu, gdy usłyszałeś o klęsce Tej grupy. Muszę przyznać, masz moje poparcie by się z nią związać. -Zatrzymał na chwilę swoją wypowiedź, oczekując jakiejkolwiek reakcji grabarza. Virst jedynie odetchnął głęboko i rozciągnął swobodnie ręce. -Eeh, nie odbijesz Jej z rąk nekromantów, puki nie przebijesz się do pałacu. Ale by to zrobić, musisz zyskać broń starożytnego i utłuc Demilicza. Jak zasiądziesz na tronie frakcji, z pewnością na Ciebie poleci. -Zaryzykował, zachętą.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now