Virst wygrzebał się jakoś spod włochatego cielska, które skonało.
– Co to było? – zpytał zdyszany.
– Nasz strzelec – wyjaśniła krótko Krista. I odwróciła się w stronę, walczącego Lythrumy z nekromantą. Virst z zaciekawieniem powędrował za jej spojrzeniem. Przedstawiciel rasy Yu-tsu, dzielnie walczył, kiedy ponownie odskoczył, obrócił klingę swojego miecza, która absorbowała księżycowy blask.
Nekromanta uniósł obie dłonie, tak jakby opierał się o powietrze, które zaświeciło się zielenią pod opuszkami nekromanty. Zaś pod czarownikiem, rozbłysnął pentagram.
– Jeszcze Cię dorwę, przeklęty Ysu-tsuki. Długo się szwendać w naszym mieście nie będziesz – zapewnił, w tym samym czasie z pentagramu wyskoczyło coś na podobieństwo nietoperza, z tą subtelną różnicą, że nie posiadł nic poza szkieletem. Gdy dosiadł go nekromanta, przestrzeń pomiędzy pożółkłymi kośćmi wypełniła błoną z mocy nekromanty. Lythrum, opuścił miecz, pochłaniając nagromadzoną w nim moc, księżycowego blasku.
– To co, wracamy do Dobrochocza? – zapytała Krista
– Tak, później ruszamy dalej ku stolicy. A nuż natkniemy się na coś ciekawego, po drodze – stwierdził, podchodząc do olbrzymiego szczura i obcinając mu łapkę, schował do sakwy.
– Ale za parę dni, jest tutaj festyn. Może zostaniemy, choć na jeden jego dzień? – zaproponowała Krista
– Rozważymy tę opcję – powiedział
– Wracasz z nami? – Dziewczyna zatroszczyła się o młodego grabarza spod Czarnego miasta.
– I tak nie mam nic do roboty. Nasiona mi się skończyły, a szpadel leży wyszczerbiony u Dobrochocza – westchnął. Kiedy wszyscy zebrali się by ruszyć w drogę powrotną. – A o jakim, festynie mówiłaś? – zwrócił się do Kristy
– Nigdy nie słyszałeś o Święcie grabarza? – odpowiedziała pytaniem zdziwiona
– Coś mi się o uszy obijało, ale nigdy się tym za bardzo nie interesowałem – przyznał bez zbędnego owijania w bawełnę.– Święto grabarza. Podczas festynu zostaje mianowany grabarz z największą ilością pogrzebów, ceny w sklepach również spadają abyśmy mogli się obłowić w sprzęcie. Zresztą sam zobaczysz... - powiedziała, pogrążając się w myślach o nowych szpadlach.
* * *
W tym samym czasie, Chaber, jak na grabarza przystało zagrzebywał swoich wrogów, odsyłając ich spokojne już dusze na tamten świat.
– Nie ma tutaj nawet odrobiny spokoju w nocy. Odzwyczaiłem się już od podróży – westchnął, po skończonej pracy przespał się do świtu i ruszył z kopyta, w kierunku Kuroi Roze, nawet będąc w siodle nietypowego rumaka w tej frakcji pracował szpadlem, kiedy jakiś trup znalazł się w jego zasięgu. – W takim tempie powinienem dotrzeć do miasta grabarzy za dwa dni – mruknął do siebie pod nosem. Tak jak powiedział tak się stało, dwa dni później dopychał się do bram miasta, w którym Tasza zostawiła Virsta na samodzielne praktyki. Poklepał wierzchowca po twardym karku.
– Nikogo nie gryź – poradził, rozglądając się po tłumie. Zjeżdżali się tutaj różni mistrzowie, przeróżnych cechów. Jednakże najwięcej przybyło wolnych od pracy grabarzy. Rozpoznał bez problemu, tych wędrownych, którzy zajmują się chowaniem umrzyków na bezdrożach. Zazwyczaj nosili symbole religijne na wierzchu oraz postrzępione ubranie. Kolejną cechą rozpoznawczą, samowolnych grabarzy był kapelusz bądź cylinder, w zależności od gustu istoty, no i sfatygowany szpadel nie rzadko broń ludowa czy saperka z tyłu za pasem.
Chaber, widząc kolejną grupę takich indywidualistów, stwierdził, że staje się to coraz bardziej popularne. Wyminął spokojnie jego zdaniem „wykolejeńców".
– Jeszcze tylko wejdą Ci ze stolicy i będziemy mogli wejść – uśmiechnął się pod nosem – Ciekawe, jaka pieśń wygra tegoroczny konkurs – zadumał się, próbując na szybko sklecić coś, co, mogłoby być pod nóżkę... albo pod machanie szpadlem, nocą na cmentarzu. Dla ułatwienia sobie zadania nucił melodie, jaka tylko wpadła mu do głowy. Po czym w głowie ułożył taki tekst:
Być grabarzem to fajna rzecz,
Nie ma to jak grabarski cech.
Ktokolwiek nie opadnie z sił,
Tego my zakopiemy w mig.Szpadel najlepszym grabarskim druhem jest
A kto nie wierzy,
niechaj uwierzy
bowiem zaraz duchem stanie się.
Z radością stwierdzając, że nie jest to najgorszy tekst, jaki ułożył bądź słyszał w swoim życiu. Wziął więc pod uwagę uczestnictwo, w konkursie na grabarską piosenkę.
YOU ARE READING
Filary świata - Imperium śmierci
FantasiaKlasyczne fantasy, przygoda chłopaka wywodzącego się z podłego cechu, którym gardzi każdy okazuje się niezbędnym elementem intryg dworskich... Podczas swojej wędrówki dowie się kim jest i co samemu chce osiągnąć walcząc z coraz to potężniejszymi prz...