Wężowe bóstwo

13 6 6
                                    

Młody czeladnik nie miał pojęcia co dzieje się w kwaterze grabarskiej przez nieco już doskwierający głód, zaprzestał badania — jak się okazało obszernego pomieszczania.

-Widocznie była to piwnica, czy coś w tym stylu. Jakbym był w stolicy to zapewne, w takim miejscu miałbym, chociaż dobre wino. -Westchnął z uśmiechem.

Opierając się ponownie o ścianę i siadając pod nią, nie zwrócił uwagi, iż chrobotanie w niej czy też za nią, ucichło. Załamał się nieco. -Nie pasowałem tam...-Stwierdził. - Cóż, jak ktoś taki jak on mógłby pasować do pomocnika kata ? Nie przerażała go śmierć, nigdy się Jej nie lękał jak pozostałe istoty wokół niego. Spojrzał w otaczającą go ciemność, zastanawiając się, po co Tasza go tu zamknęła.

Ciałem młodego grabarza targnęły dreszcze, takie, jakie zawsze przechodzą przez ciało osoby, która jest skrycie obserwowana. Przeszukał swoje ubranie w wątłej jak jego ciało nadziei, że Tasza zostawiła mu broń. Dla tego też nie poczuł się jakoś specjalnie dotknięty przez rozpacz, jak okazało się, iż jedyne co ma przy sobie to cynowy medalik, parę ziaren kukurydzy i zasuszony liść, jaki musiał się gdzieś po drodze zaplątać. Westchnął ponownie, nie zamierzając dać się pożreć żadnej plugawej maszkarze zamieszkującej podziemia. - Był już na tyle oswojony z różnego typu potwornościami zamieszkującymi ten cmentarz, że zapewne nie przelękną by się i tej kreatury, gdyby się nie odzywała, a zachowywała się jak reszta ruchliwych sztywniaków...

-No proszę, tym razem pozostawiono Mi całkiem świeżą ofiarę...-Odezwał się przytłumiony głos. Virst wstał, przybierając pozycje obroną. Młodzieniec wbił wzrok w ciemność, usiłując spenetrować ją wzrokiem na tyle, by zlokalizować źródło głosu. Jednakże mimo oswojenia nawet z najgłębszymi ciemnościami nie potrafił odnaleźć się w nich tak dobrze, jak grabarze.

-Kim...nie... Czym jesteś ? -Rzucił pytanie w pustkę.

Poczwara nie odzywała się przez chwilę.

-No proszę, nie zamierzasz błagać o pomoc ? -Znów odezwał się głos, tym razem zabrzmiał tak jakby, był nieopodal Virsta. Czeladnik poczuł na jednej z zaciśniętych dłoni, jak coś lepkiego i oślizłego się po niej przemieszcza. Natychmiast szarpnął dłoń, a w ciemność uciekł sino-szary, długi, jaszczury jęzor, aby po chwili rozbrzmiało głośne mlaśnięcie.

-Smaczny jesteś...-Stwierdziła poczwara, znowu z innej lokacji. -I nie do końca wiem, czemu nie krzyczysz ? -Spytała paskuda, a jej głos oddalił się jeszcze, po czym znów zbliżył.

-Nie mam powodów, by się Ciebie bać. -Odparł Virst, wzruszając ramionami. -Bo i czemu mam się bać czegoś, czego nie widzę ? Może jesteś tylko, wytworem mojej wypaczonej wyobraźni ? -Odparł pytaniem początkujący grabarz.

Poczwara zaśmiała się i śmiała dość długo, nie mogąc uwierzyć w słowa młodzieńca o cherlawym wyglądzie, ale zaskakująco silnej psychice oraz żelaznym sercu.

-Żyje tyle lat, pod tym światem...a jeszcze nigdy żadna z moich ofiar nie wykazała się takim hartem ducha. -Przyznała poczwara, znów zanosząc się śmiechem, który zbliżył się do Virsta. -Jesteś lepszy od wszystkich tszęsiportków, mów ktoś Ty za jeden. -Nakazał stwór.

Tym razem to czeladnik milczał jakiś czas, by zastanowić się nad swoją kolejną wypowiedzią.

-Czemu miałbym podawać imię komuś, kogo podobizny nawet nie widzę ? -Spytał, cofając się do ściany myśląc, że w ten sposób potwór, z jakim go zamknięto, nie będzie w stanie rzucić się na niego od tyłu.

-Jak dobrze się znasz z Taszą ? -Spytała, bestia Virst kręcił, powoli głową wodząc za głosem, bestii w ten sposób zorientował się, że zatacza półkola, chcąc osaczyć początkującego grabarza.

Filary świata - Imperium śmierciWhere stories live. Discover now